Życie księżniczki to przede wszystkim przywileje, luksus i służba na każdą twoją zachciankę. Modne ubrania, nienaganne maniery i wieczny uśmiech białych zębów.
Królewskie życie wiąże się również z wieloma surowymi zasadami i obowiązkami, do których należy się stosować. Po dwunastu latach spędzonych na wsi, prosta dziewczynka została powołana na pałacowe salony, aby dostosować się do królewskich standardów.Życie Rozalii nigdy nie było usłane różami, mieszkała ze swoją matką w wiosce położonej w głębi lasu. Została wcześnie nauczona rąbać drzewo, zanosić je do kominka, rozpalić ogień, przyrządzić prosty posiłek i wielu innych czynności z życia codziennego. Jej Matka była rozwódką – Ofjciec rzekomo ją zostawił gdy dowiedział się, że urodzi mu się córka, a nie syn i prędko odprawił żonę z dala od jego domu.
Rozalia uwielbiała marzyć o tym, że jej tatą jest bogaty, wpływowy mężczyzna, który może w głębi duszy pamięta o dawnej rodzinie. Mimo wszystko póki co nie dane było jej się tego dowiedzieć.
Dziewczynka jako wzór przyszłego siebie obrała sobie panującego wówczas króla Henryka. Monarcha od zawsze imponował jej przebiegłością i wyrafinowanym sposobem bycia. Gdy stawała przed lustrem, jak większość dziewcząt starała się zauważyć tę nutę wyższości i gracji, która charakteryzowała takie elity jak on. Nigdy nie udało jej się tego w sobie odnaleźć. Zawsze pozostawała tą samą wieśniaczką, która nie mogła zniknąć jej sprzed oczu.
Z matką nie miała najlepszych relacji, spotykały się jedynie przy stole i podczas czasu, gdy ta czesała jej długie włosy. Zawsze przy tej czynności powtarzała, że jest bardzo podobna do ojca. Na tej bazie Rozalia stworzyła jego portret. W jej myślach był to dosyć dużych rozmiarów mężczyzna o owalnej twarzy. Zarażał otoczenie promiennym uśmiechem, a niebieskie ogniki w jego oczach jakby się śmiały z każdej chwili. Włosy sięgały mu do ramion, niesfornie się plącząc. Czasem wydawało się jej, że to niedorzeczne, bo ciężko byłoby samotnemu mężczyźnie poradzić sobie z tak niesfornymi lokami. Jego twarz porastała gruba broda, która być może obrzydzała by dziewczynkę, ale mimo wszystko kochałaby go z całych swoich sił. Mogło się jej wydawać, ale codziennie w momencie gdy podawała jej wyobrażony wygląd ojca matce w oczach kobiety było coś na wzór bólu.
W wieku dziesięciu lat zaczęła rozkwitać jak pąk róży. Coraz więcej wiejskich chłopców posyłało w jej stronę przymilne słówka, a koleżanki zaczynały jej zazdrościć pięknej urody. Świat zaczynał nabierać jaskrawych barw. W wiosce nie działo się może zbyt wiele, ale matka nareszcie pozwoliła jej wstąpić na teren wiosennego lasu. O tej porze roku, na zmarzniętej glebie przebiśniegi dopiero zaczynały wychylać swoje łebki spod grubej warstwy śniegu, a ptaki śpiewały w sopranowych melodiach słodkie przyśpiewki, przecinając skrzydłami zachmurzone niebo. Jej ulubionym miejscem był niewielki staw w środku lasu, który uznała w niedługim czasie za własny. Zazwyczaj pływały tam łabędzie i kaczki, które z chęcią pożerały chleb dany im przez dziewczynkę. Miała tam chwilę dla siebie, która trwała aż do późnego wieczoru. Wtedy musiała wracać do chaty i rozpalić ogień w osmolonym kominku. Tak beztrosko minęły kolejne dwa lata jej życia.
Rozalia po tym czasie przypominała już prawdziwą nastolatkę. Jej kręcone, czarne włosy robiły się coraz bardziej nieznośne i powoli zaczynały sięgać bioder. Owalna, blada twarz zabarwiła się wiosennym rumieńcem, a czerwone usta trwały w szczerym uśmiechu. Niebieskie oczy lśniły swoją taflą w słonecznych promieniach, a chuda figura nabierała okrągłości w odpowiednich miejscach. Na czole zaczęły się pojawiać pierwsze wypryski. Starała się je jakimś cudem ukryć za cieniem rondla słomkowego kapelusza, niestety nic to nie dawało.
Nadal uwielbiała spędzać czas nad niewielkim jeziorkiem i trwać w zadumie przez kolejne godziny. Z miesiąca na miesiąc ten czas się skracał przez dużą ilość nauki oraz lekcje tańca, który stał się jej hobby. Gdy wirowała na parkiecie czuła się jak szlachcianka. Suknia uszyta przez matkę wzbijała się raz po raz w górę przy kolejnym skoku lub dygnięciu, aby znów opaść i szorować po nieruchomym parkiecie w rytmie walca. Były to chwile jej słabości, gdy zapominała o swoim pochodzeniu i braku niebieskiej krwi w żyłach.
YOU ARE READING
Księżniczka z wypadku
AdventureUwielbiała chodzić do lasu, ale nie spodziewała się w nim zastać dwójki ludzi na koniach, którzy mieli odmienić jej późniejsze życie.