Fatum

5 2 2
                                    


Jest rok 1820. Jesień – ponura pora roku wypełniona błotem I deszczem. Ludzie chronią się się przed spadającymi z nieba kroplami. Fabryki produkujące broń wytwarzają toksyczne opary,które zatruwają miasto. Jednak nie to jest ich największym zmartwieniem.

Krwiożercze bestie, pragnące ludzkiej krwi są ich codzienną zmorą. Od wielu lat nikt nie wychodzi po zmroku, a jesli to robi to tylko na własną odpowiedzialność wydaje na siebie wyrok śmierci.

Ludzie myśleli,że to ich w jakiś sposób ochronii jednak bardzo się mylili.

Z tego powodu powstaje coraz więcej szkół łowców wampirów.

Uczęszczanie tam od pewnego czasu stało się obowiązkiem każdego młodego chłopca.

Od najmłodszych lat szkoli się ich tam obrony I obsługi bronii. Wszystko wykonane jest z czystego srebra. Tylko to na nich działa, brzydziły się tego I na sam widok uciekały.

Czas przeszły jest tu poprawny gdyż od pewnego czasu nawet I tego przestały się bać. Są niesamowicie głodne I spragnione ciepłej ludzkiej krwi.

Grupka młodych siedemnastoletnich chłopców z zaciekawieniem obserwuje zwinne ruchy najlepszego łowcy w okolicy. Ma na imię Lucas. Kosmyki jego brązowych włosów wpadają mu do oczu co widocznie zaczęło go irytować. Przetarł dłonią twarz I spojrzał na wpatrzony w niego tłum.

- Ile ma Pan lat? - zapytała stojąca obok mała dziewczynka uśmiechając się

- Dwadzieścia dziewięć. - odparł spokojnym głosem, zmarszczył brwi kiedy ta nagle zaczęła głośno płakać. Zwróciło to uwagę wszystkich w okół.

- Dlaczego płaczesz kochanie? - zapytała szybko Matka dziewczynki zaniepokojonym głosem

- Bo.. bo – szlochała,wycierając zapłakane oczy rękawem błękitnej sukienki – Bo jak ja będę dorosła to ten Pan będzie staruszkiem... a to ma być mój mąż. - kobieta zaśmiała się I spojrzała szybko na śmiejącego się Lucasa.

- Bardzo Pana przepraszam. - powiedziała zakłopotana.

Właśnie tak działał na kobiety. Żadna nie umiała się przy nim normalnie wysłowić.

Grupka chłopców śmiała się z całej sytuacji, spoważniała jednak kiedy Lucas do nich wrócił.

- Pokazałem wam jak posługiwać się tym nożem. Jest wykonany z czystego srebra. - odparł przejeżdżając palcem po jego nie naostrzonej stronie

Lucas pochodził z rodziny łowców wampirów. Jego ojciec żył zemstą. Za śmierć swojej żony z rąk ich głównego króla poprzysiąkł,że osobiście go zabije. Nigdy jednak do tego nie doszło, był całkowicie nieuchwytny. Lucas jako jego syn powinen kontynuować misję Ojca, ten jednak nie był żądny krwi ,nie był przesiąknięty gniewem. Chciał bronić swojego miasta, ale miał dość krwawych ofiar.

- Na jutrzejszych zajęciach pokaże wam gdzie znajdują się ich czułe punkty. Będziecie wiedzieć gdzie celować żeby zabić. Obecność obowiazkowa. - dodał, chowając miecz do pochwy przyczepionej do paska.

Wszedł do swojego biura I wypełnił szybko dziennik obecności każdego ucznia. Przestał pisać gdy ujrzał w drzwiach swojego biura Annę.

Piękna, blond włosa kobieta uśmiechała się do niego.

- Masz do nich niesamowite pokłady cierpliwości..- wyszeptała, podchodząc do niego od tyłu. Dotknęła jego umięśnionych ramion I westchnęła głęboko.

Lucas uśmiechnął się pod nosem I złapał ją za rękę.

- Chcesz mnie sprawdzić? - odparł, rzucając ją na biurko. Nachylił się nad nią tak blisko,że słyszała jego oddech. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w nią.

- Lucas..co w ciebie wstąpiło? - zapytała, przełykając głośno ślinę.

Jego pocałunek nie pozwolił jej już więcej nic mówić.

Mieszkał sam. Rodzice juz dawno nie żyli. Samotność jednak nie działała na niego destrukcyjnie, wręcz przeciwnie pozwalała mu się skupić I przygotowywać do tego co I tak w końcu by nastąpiło. Nie chciał rozlewu krwi. Miał dość ciągłych pogrzebów I lamentu matek nad grobami swoich dzieci.

Musiał zrobić z tym porządek aby chronić tych,którzy sami nie potrafili się ochronić.

Lucas wziął głęboki oddech I zwinął kartkę na, której zapisywał swoje plany I cenne spostrzeżenia. Schował ją do starej książki swojego Ojca.

Zbliżała się noc I wszelka aktywność w mieście umarła. Ludzie strawieni strachem przed śmiercią próbowali zabezpieczać dom na różne sposoby. To jednak nie na wiele się zdało I przeżycie stało się wyzwaniem.

Leżąc w łóżku wpatrywał się w biały sufit rozciągający się nad jego głową. Lucas nie lubił takich nocy. Zazwyczaj było inaczej. Padał ze zmęczenia I nie myślał, a teraz poczuł się naprawdę nieswojo. Poczuł samotność. Uświadomił sobie,że nigdy nie zaznał prawdziwej miłości,że wszystkie te spotkania z Anną nie były w żadnym stopniu naznaczone miłością. To wszystko uderzyło w niego z ogromną siłą I wywołało coś czego dawno nie czuł. Słony smak łez tak dawno przez niego zapomniany.

Przymknął oczy I powoli zanużał się w upragnionym śnie. Zegar na ścianie rytmicznie wybił dwunastą. Nawet podczas snu był czujny niczym lew.

Nie musiał otwierać oczu,żeby wiedzieć,że to co czuł na swojej szyi to ostrze.

Jego oddech przyśpieszył, już chciał spróbować ucieczki jednak zaraz usłyszał męski donośny głos.

- Rusz się, a twoja tętnica wyląduje w moich ustach.

- Ty gnido jakim cudem udało Ci się wejść do mojego domu?! - zapytał gniewnie

- Przecież doskonale mnie znasz...byłem tu nie raz. Zapomniałeś wycofać zaproszenia.- odparł sarkastycznie się uśmiechając

- Dlaczego od razu nie zaatakowałeś? - zapytał ważąc każde słowo I ruch. Nie miał zamiaru skonać tej nocy.

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie I przybliżył swoje usta do szyi Lucasa.

Zacisnął pięści ledwie opanowując swoje instyknty. Odsunął ostrze od szyi mężczyzny.

- Najadłem się tej nocy do syta. Muszę przyznać,że kobiety mają słodszą krew. - wyszeptał obserwując reakcję mężczyzny.

- Anna.. -wyszeptał przerażonym głosem, poczuł przypływ gniewu. - Co jej zrobiłeś?! - krzyknął zrywając się I powalając na ziemię wampira.

- Zabije cie psie! - warknął, sięgając po nóż leżący obok na ziemi. Jęknął z bólu czując mocne kopnięcie w żebra. Upadł na ziemie.

- Zostaw go. - znów usłyszał ten głos, zobaczył jak ostra szpilka kobiety stojącej nad nim zatrzymała się na wysokości jego oczu.

- Klaudio, dziękuję Ci za twoją wierność. - wyszeptał przystawiając jej swój nadgarstek do ust.

- Zjem w domu, Panie. Nie chcę cie osłabiać.Chcę go zabić I wypić jego krew - odparła patrząc pogardliwie na Lucasa.

Lukas spróbował swoich sił I wstał szybko na równe nogi. Pobiegł do broni leżącej na szafce nocnej. Szybko jednak poczuł jak wampir przyciska go swoim ciałem do ściany.

- Jeszcze jeden taki nieprzemyślany ruch I zmienię co do ciebie zdanie. Mój ojciec miał rację co do ciebie. Jaki Ojciec taki syn. - prychnął

- Nie waż się tknąć nikogo z tego miasta. - warknął wściekle

Mężczyzna zaśmiał się głośno.

- Grozisz mi? Przyduszony do ściany śmiesz mi grozić? Zdajesz sobie sprawę,że w każdej chwili mogę przemienić cię w coś czego najbardziej nie nawidzisz. - wyszeptał przejeżdzając paznokciem po skórze jego szyi.

- Łżesz! Nie potraficie tego, już dawno straciliście taką siłę. - odparł próbując się wyrwać.

Klaudia podeszła bliżej. - Panie, powinniśmy już iść zbliża się słońce. - powiedziała, uciekając od okna.

- Nikogo nie zabijemy jeśli dzisiaj wieczorem pojawisz się w mojej kryjówce. Oczekuję,że nie nadszarpniesz mojej cierpliwości. - dodał znikając z oczu mężczyzny.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 20, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bloody DesireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz