Nasterowani

27 1 0
                                    

Miałem ochotę się naćpać po raz pierwszy w życiu. Co? Nie mogę tak myśleć ani powiedzieć tego na głos? Przestań. Nie obchodzi mnie to. Będę szczery. Może stała za tym chęć ucieczki od rzeczywistości, ale w prostych słowach po prostu chciałem odpłynąć.

Nie pamiętam jak w orbicie moich znajomych pojawił się Tomek. Śliska kreatura z wyłupiastymi oczami, która patrzyła na mnie niebieskimi tęczówkami, słabo ukrywając pogardę między jednym, a drugim zdaniem. Wredne stworzenie i w dodatku fałszywe. Kiedy przeczesywał krótkie blond włosy wewnętrzną stroną dłoni, nie wierzyłem mu ani za grosz. Nie wierzyłem w żadne jego słowo, ale nie przeszkadzało mi to, by się z nim bujać po mieście w godzinach nocnych. Tomek paradoksalnie znał dużo ludzi i to był jego mocny atut. Był wręcz lubiany. Za co? Naprawdę nie miałem chęci tego zgłębiać. Służył mi tylko jako naczynie za pomocą, którego miałem wlać w swoje gardło jakąś tam ilość narkotyków.

Szliśmy ulicą w rozwalonym mieście, po rozwalonych płytach chodnikowych, skacząc z jednej strony na drugą, by uniknąć wdepnięcia w kałuże. Księżyc na spółkę z rzędem lamp oświetlał nam drogę. Okolica podła. Jeszcze chwilę temu przechodziliśmy po cygańskiej dzielnicy z zaciśniętymi na portfelach palcami, wypatrując czy ktoś tu zaraz nie wybiegnie z klatki. Nic jednak takiego się nie stało, dlatego zawiedzeni nawet tego nie wspominaliśmy.

Gdzieś tam w promieniu pięciuset metrów był klub. Nazwa odwoływała nas do Biblii i chociaż żaden z nas nie był religijny cieszyliśmy się, jak z oddali ukazał się nam duży neonowy napis „ Inferno". Ten przybytek chamstwa i rozpusty o wysokim stężeniu wulgarności był jednocześnie miejscem bardzo przychylnym dla wielbicieli wrażeń zmysłowych.

Z racji tego, że nie przepadałem za typem, który towarzyszył mi w podróży uważałem za zbyteczne nawiązywanie z nim jakiejkolwiek konwersacji. Dlatego to głównie on przebijał bańkę ciszy.

- Zobaczysz, jak wejdziesz do środka, będziesz pod wrażeniem... – powiedział Tomek mówiąc to z niczym pieprzony mentor.

-... ale ja już tam byłem – przerwałem mu.

- Jak to? Myślałem, że nie byłeś. Nie spodziewałem się. Dobrze jest.

- Jeszcze mnie nie znasz, to że mogę być dla Ciebie grzeczny, to tylko pozory.

- No, no. Już mi się tu nie kreuj na nie wiadomo kogo.

- Nie kreuje.

- A ile ty masz w ogóle lat?

- 19.

- Co tak późno?

- Późno co?

- Musiałeś chyba być grzeczny, tak jak mówisz, bo ja cię nie widziałem i chociaż nie mam pamięci do twarzy, ale ciebie na pewno bym zapamiętał. Taka twarz, no pokaż się – zaczepił mnie sympatycznie żebym się obrócił w jego stronę. Poczułem jakieś dziwne inklinacje.

- Spierdalaj - odezwałem się też sympatycznie odpychając jego rękę.

- To jak to było, na srogich klimatach cię nie widziałem.

- Srogich?- na moje pytanie Tomek potarł mocno nos palcem wskazującym co było aż za bardzo czytelnym gestem - Jak jeszcze moja matka żyła bawiłem się tylko na alkoholu. Wtedy nie mogłem...

- ... a chciałeś?

- Nie, nie chciałem.

- To czemu teraz chcesz?

- Trzeba nadrobić stracony czas.

Było zimno, chociaż na kalendarzu już kłaniała się wiosna. Szliśmy w koszulkach pocierając rękami po łokciach i ramionach dla ogrzania. Dochodził powoli do naszych uszu dźwięk basu wydobywającego się przez ściany budynku. Sam bas bez żadnej melodii i to było niesamowicie klimatyczne. Gęsia skórka pokryła całe przedramiona. Razem z nami przebijały się do klubu stada ludzi w grupkach, zlatując się z różnych stron miasta autami, taksówkami i pieszo jak stare ćmy do nowej lampki. Wyczuwałem w powietrzu zapach pijackich warg oblanych alkoholem i widziałem uśmieszki na twarzach dziewczyn, które zaraz miały się znaleźć w środku by zacząć taniec godowy trwający aż do rana.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 23, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

NasterowaniWhere stories live. Discover now