𝘨𝘢𝘮𝘦 𝘰𝘷𝘦𝘳 . . .
. . . 𝘢𝘯𝘥 𝘺𝘰𝘶 𝘭𝘰𝘴𝘵
Natasha Romanoff doskonale wiedziała, że jej czas się kończy. Że od śmierci dzielą ją jedynie godziny. Jeśli jednak miała być szczera, nie tak to sobie wyobrażała. Nigdy nie chciała zakończyć swojego życia w taki sposób ── całkowicie opuszczona, w jakimś brudnym i zapuszczonym pomieszczeniu przesiąkniętym zapachem jej własnej krwi, w dodatku tak młodo. Myśl, że nigdy więcej nie zobaczy swoich bliskich, że nigdy nie będzie ich w stanie ponownie przytulić i powiedzieć jak bardzo są dla niej ważni przyprawiała ją o zawroty głowy, jednak nie mogła nic na to poradzić. Nie chciała umierać, ale jej nadzieja na uratowanie malała z każdą minutą, która dla niej wydawała się być wiecznością. W dodatku, ona sama czuła się co raz gorzej. Jej niegdyś delikatna i gładka skóra była teraz pokryta wieloma siniakami i ranami, niekiedy jeszcze nie do końca zagojonymi, a jej uprzednio błyszczące, zielone oczy znacznie poszarzały i straciły dawny blask. Kobieta nie przypominała w żadnym stopniu siebie ── ani pod względem fizycznym, ani psychicznym. Co raz częściej wydawało jej się, jakby była już martwa. I może faktycznie tak było? Co raz trudniej było jej złapać oddech, jakby ktoś zaciskał jej dłoń na gardle, a jej ciało powoli zaczynało odmawiać jej posłuszeństwa. Po raz pierwszy Natasha chciała żyć, jednak wiedziała, że nie można jej już uratować. Nawet jeśli jej bliscy znaleźli by ją, to byłoby już za późno. O wiele za późno. Czuła jak ramiona śmierci powoli obejmują jej skrwawione i zimne ciało. Czuła jej oddech na swoim karku, jednak kobieta nie czuła strachu ani ulgi. Czuła jedynie paraliżujący smutek związany z tym, że nigdy więcej nie zobaczy swoich przyjaciół, swojej rodziny. Nawet nie miała okazji żeby się z nimi pożegnać, ale widocznie tak miało być. Natasha Romanoff nie chciała umierać, jednak gra została zakończona, a ona była tą, która ją przegrała.