Rozdział 1

87 12 17
                                    

Marinette

- Czarny Kot? - spojrzałam na leżącą przede mną postać. Chłopak wyglądał jak nieżywy. Jego kostium, w miejscu klatki piersiowej był praktycznie cały w strzępach. Widać było, że jego klatka jest cała podrapana i zakrwawiona. Spoglądając na jego krytyczny wręcz stan, przez chwilę jakby odleciałam na inną planetę. Nie mogłam uwierzyć w to, że jej przyjaciel tak cierpi. W pewnym momencie, emocje po prostu wzięły górę. Upadłam przed nim na kolana i schowałam twarz w dłoniach. Zaczęłam cichutko szlochać. Nigdy nie sądziłam, że taka scena w ogóle będzie miała miejsce bytu. Nigdy nie wierzyłam w to, że tak odważny bohater jak Czarny Kot, da sobie zrobić krzywdę. Czułam, jak moje serce momentalnie podchodzi mi do gardła. Byłam rozstrzęsiona. W pewnym momencie usłyszałam jakiś „jakby" przytłumiony i cichy głos.

- M-Marinette? - odezwał się Kot.
- Gdzie ja jestem, M'Lady? - Jego głos brzmiał tak, jakby zaraz miał go stracić na zawsze. Czuć było, że ewidentnie się czegoś boi. Zauważyłam, że każdy, choć najmniejszy ruch, sprawiały chłopakowi ogromny ból.

- Nic nie mów, wszystko będzie dobrze. - próbowała go jakoś uspokoić. - widziałam, że chłopak jest przestraszony.
- Zaraz Ci pomogę, nie ruszaj się, dobrze? - zapewniałam go.

- Dobrze M'Lady. - odpowiedział chłopak.
Mnie jednak, cały czas jednak, zastanawiał fakt, dlaczego zwraca się do mnie „M'Lady". Zazwyczaj chłopak, zwracał się w ten sposób tylko do mojego alter-ego. Chociaż... Od pewnego czasu, wydawało mi się, że chłopak już nie jest tak zainteresowany moim drugim wcieleniem, jak był wcześniej. Nie poświęca mi już takiej uwagi jak wcześniej, owszem byliśmy przyjaciółmi, ale czy chłopak czuł do mnie coś więcej, niż tylko przyjaźń? Przez te ostatnie tygodnie, a może nawet miesiące, zaczynałam w to wątpić. Po prostu dał sobie już ze mną spokój. Dotarło do niego może w końcu to, że nic do niego nie czuje, bo obecnie moim obiektem westchnień jest zupełnie ktoś inny. Jest nim pewien sławny, blond-włosy model, oraz mój przyjaciel z klasy - Adrien. Jednak jeśli chodzi o mnie... Cały czas żywiłam nadzieję, że model, kiedyś w końcu mnie dostrzeże i spojrzy na mnie jakoś inaczej. Inaczej, niż do tej pory.

Podczas rozmyślania o pewnym, przystojnym blondynie, zapomniałam, że właśnie przede mną leży inny, blondyn i, że jemu powinnam poświęcić teraz o wiele więcej uwagi.

- Czarny Kocie, jest pewien problem. - powiedziałam.

Chłopak spojrzał na mnie tylko pytającym wzrokiem. Po chwili ciężko westchnęłam i powiedziałam:

- Nie dam rady zanieść Cię do mojego pokoju, musisz jakoś sam tam trafić. - Nagle na moich policzkach pojawił się leciutki rumieniec. W tamtej chwili, zupełnie nie wiedziałam jak mam się zachować. Nie myślałam nad czym go go zakryć, czy też nie.
- Oczywiście pomogę Ci w tym. - nic nie powiedziałam tylko lekko się uśmiechnęłam, tym samym, spoglądając na jego, piękne, zielone i bardzo wyraziste, kocie oczy.

Chłopak nic nie odpowiedział (bo przecież wcześniej sam obiecał mi, że nie odezwie się ani słowem) tylko lekko pokręcił głową i odwzajemnił mój uśmiech, również spoglądając w moje oczy.

Czarny Kot

Spojrzałem w jej oczy. Od dawna mógłbym przyznać się do tego, że jej oczy są niesamowicie piękne. Jeszcze nigdy nie spotkałem osoby, z tak pięknymi oczami jakie miała Marinette i Bierdonka... no właśnie, Biedronka. Gdyby porównać ze sobą te dwie dziewczyny, śmiało można by stwierdzić, że wyglądają jak bliźniaczki. Te same piękne, fiołkowe oczy. Ten sam kolor włosów. Identycznie wyglądające, malinowe usta, które tylko proszą się o to, aby ktoś je posmakować. Tylko te ich charaktery, jakby trochę się jakby to delikatnie ująć - różniły. Marinette była bardzo troskliwa, inteligentna, pomocna, kochana, taka wrażliwa, pełna pasji i profesjonalna. Czasem może tylko trochę roztrzepana, no dobra... Całkiem roztrzepana.
A Biedronka? Również była inteligentna oraz pomocna i opiekuńcza. Była przecież super bohaterką, odpowiedzialną za bezpieczeństwo mieszkańców Paryża, jak i przecież samego miasta. Bohaterka była dzielna, pełna pasji, ale też umiała postawić na swoim. Nigdy nie okazywała przy mnie swoich uczuć. Zazwyczaj, gdy już o nich rozmawialiśmy, ta zawsze unikała tych tematów, albo po prostu zmieniała temat.
Widać było, że nie żywi do mnie tego samego uczucia, którego ja żywiłem do niej. Chociaż, w sumie, sam nie wiem czy czuję do niej to samo co wcześniej. Moje uczucie chyba wygasa...

- Masz piękne oczy M'Lady. - wypaliłem nagle.

Wspominałem już wam, o tym, źe w stroju Czarnego Kota, jestem zupełnie kimś innym? Jestem o wiele bardziej odważniejszy, niż w swoim codziennym, „Adrienowym" życiu.

Dziewczyna tylko stanęła przede mną jak wryta, tym samym wpatrując się w moje oczy, a po chwili na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Lekki, ale szczery. Nie ten, którym darzyła mnie Biedronka. Kropkowata raczej wymuszała przy mnie uśmiech, a ten Marinette był taki prawdziwy.

Narrator

Po chwili ślepego wpatrywania się w siebie, dziewczyna w końcu ocknęła się i wstała z kolan do pozycji stojącej. Podała mu rękę i po woli pomogła wstać. Chłopak ustał na nogi i odrazu wpadł w objęcia dziewczyny. W pewnej chwili, poczuł jak przez całe jego ciało przechodzi przyjemny i ciepły dreszcz, a jego policzki robią się ciepłe i czerwone.

- Podaj mi rękę i oprzyj się o mnie. Pomogę Ci zejść na dół. - zaproponowała mu dziewczyna. Chłopak, nie protestując, oparł się o dziewczynę i doszedł do drabiny, po której zszedł po woli, ale już sam. Po zejściu z drabiny, ciemnowłosa, znów pozwoliła mu się o siebie oprzeć i poprowadziła go na jej łóżko. Blondyn, położył się na nim, a dziewczyna w tym czasie, poszła do swojej toaletki w celu, znalezienia opatrunków i żeli łagodzących ból. Podeszła do łóżka i usiadła obok Kota.

- Musisz zdjąć kostium. - powiedziała udając powagę. On jednak po chwili, zauważył, że po wypowiedzeniu tych słów, jej policzki lekko się zarumieniły. Śmiejąc się z rumieńców granatowłosej, bez problemu pociągnął za dzwoneczek przymocowany do jego lateksowego kostiumu i po chwili zdjął go z siebie.

W pewnym momencie, kontem oka, zauważył, że dziewczyna jeszcze bardziej się rumieniąc, wyciąga swoją, drżącą rękę w kierunku jego klatki piersiowej. Chłopak tylko się zaśmiał, przewrócił oczami i złapał za jej dłoń, tym samym kładąc ją, na jego umięśnionym torsie. Po chwili, poczuł jak dziewczyna, po mału rozpływa się na widok jego torsu i tylko wybuchł niepohamowanym śmiechem.

- Mam takie wrażenie, że masz zamiar pożreć mnie wzrokiem. - powiedział bohater, wciąż się śmiejąc. Dziewczyna tylko spaliła buraka i sięgnęła do torby, wyciągając z niej produkty, potrzebne do oczyszczenia ran Czarnego Kota.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się on wam spodoba. Z góry przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, interpunkcyjne, językowe, powtórzenia itp.
Jest to moje pierwsze opowiadanie, tak więc musicie mi wybaczyć moje błędy.

Nie zapomnijcie zostawić gwiazdki i komentarza! 🤩

My Purrincess | MarichatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz