*Louis*
Rano obudziła mnie kłótnia mojej matki z moją najstarszą siostrą - Lottie. Przecierając oczy i sprawdzając zegarek, który wskazywał godzinę 8 rano, zszedłem na dół. Chciałem się zapytać, czemu mnie budzą kłótnią w sobotę - przecież dobrze wiedziały, że się ostatnio nie wysypiam za często. Wszedłem do kuchni, gdzie siedziały i krzyki momentalnie ucichły. Przy blacie siedziała zapłakana Lottie, a nad nią stała mama Johannah z poważną miną. Spojrzałem w jej oczy i zauważyłem w nich smutek.
- Louis, musimy porozmawiać - powiedziała poważnym tonem, ale słyszałem w nim nutkę smutku.
- Widzę właśnie. O co chodzi? - zapytałem, delikatnie niespokojny. Nie potrafiłem utrzymać nigdy kontaktu wzrokowego dłuższego niż 5 sekund, więc zacząłem błądzić wzrokiem bo kuchni.
- Wyprowadzamy się do Londynu za tydzień. Masz tam załatwioną szkołę i klasę. Znalazłam tam lepszą pracę i - zacięła się na moment - chłopaka - Johannah delikatnie się uśmiechnęła. Mimowolnie poleciały mi łzy. Muszę się pożegnać z Zaynem. Nie jestem zły na mamę. Wiem, że ona chce dla nas dobrze, cieszę się też jej szczęściem. - Mamy już tam dom, Patrick nam go załatwił. - dodała.
Wszedłem do swojego pokoju i wybrałem numer Zayna. Nie mam zamiaru tego przed nim ukrywać i wolę powiedzieć mu wszystko dzisiaj.
- Czego chcesz, Lou? - zaczął zaspany.
- Nasza ulubiona kawiarnia, godzina 12 - oznajmiłem i zanim chłopak się sprzeciwił, rozłączyłem się.
*Zayn*
- Czego on znowu chce - warknąłem po tym, jak Louis do mnie zadzwonił. Usiadłem na łóżku i przeczesałem włosy. Do spotkania z Louisem zostały 3 godziny, więc zszedłem na dół. Wszedłem do kuchni i zacząłem robić sobie tosty. Mieszkałem z mamą, która teraz była w pracy. Sam pracuję w barze, by dorobić. Skończyłem robić tosty, więc sięgnąłem po talerz z nimi i wszedłem do salonu. Położyłem talerz na stoliku do kawy, usiadłem na sofie i włączyłem telewizor. Do kawiarni mam 5 minut, a jak zjem śniadanie, to zostanie mi tylko ogarnięcie włosów, umycie zębów i przebranie się, więc stwierdziłem, że obejrzę kolejny odcinek mojego ulubionego serialu.
Po skończeniu, miałem jeszcze godzinę do spotkania z Louisem. Włożyłem talerz do zmywarki i wypiłem szklankę wody. Przebrałem się w czarne, dziurawe rurki i czarny sweter. Mimo końca wakacji, było dość chłodno. Wszedłem do łazienki, gdzie umyłem zęby i spięłam już swoje za długie włosy w kucyka. Spojrzałem na zegarek - piętnaście minut do 12. Ubrałem buty, wziąłem telefon, klucze i portfel z szafki i wyszedłem z domu, nie zapominając o zakluczeniu drzwi. Skierowałem się prosto do kawiarni, w której przez szybę widziałem Louisa. Wyraźnie był zestresowany. Ze zmartwioną miną podszedłem do stolika, przy którym siedział.
*Louis*
- Stary, mamy problem - zacząłem, gdy przyjaciel usiadł naprzeciwko mnie.
- Widzę. Co się dzieje? - zapytał wyraźnie zmartwiony, patrząc mi w oczy. Zazdrościłem mu tego, że potrafił utrzymywać kontakt wzrokowy.
- Ja - zaciąłem się i spuściłem głowę - ja się wyprowadzam do Londynu. Na zawsze. Mama już wszystko załatwiła. - skończyłem mówić, chowając głowę w rękach.
- Będzie dobrze, Louis - przyjaciel dotknął mojego kolana pod stołem - Kiedy wyjeżdżasz? - zapytał.
- Za tydzień - powiedziałem i spojrzałem na zasmuconego przyjaciela. - Będę się starał przyjeżdżać tu w odwiedziny - dodałem.
- Ja też będę się starał ciebie odwiedzać - powiedział smutnym tonem.Ten tydzień minął mi bardzo szybko. Pakowałem się, spotykałem ze znajomymi i żegnałem się. W końcu nadszedł dzień wyprowadzki. Chowaliśmy wszystkie potrzebne rzeczy do przyczepy. Zayn miał przyjść za chwilę, pożegnać się z nami i zakluczyć nasz stary dom, który sprzedaliśmy jakiejś rodzinie. Zostały tam wszystkie meble, bo nasz nowy dom należał do chłopaka mamy i miał umeblowania oraz pokoje, które są wystarczające dla naszej rodziny. Dowiedziałem się, że Patrick mieszka całkowicie sam, jest wdowcem i nie ma dzieci. Zobaczyłem Zayna i nic nie mówiąc, przytuliłem się do niego. Ten oddał mój uścisk.
- Życzę powodzenia, pamiętaj będziemy w kontakcie - powiedział odsuwając się ode mnie. Leciały mu łzy z oczu. Właściwie, mi również. Przytuliliśmy się jeszcze raz.
- Będę tęsknić. Trzymaj się, Zayn - powiedziałem, gdy usłyszałem, że mamy już wsiadać do samochodu.
- Pa Lou - Zayn ostatni raz mnie przytulił. Johannah nas pośpieszała, więc odsunąłem się od niego, uśmiechnąłem przez łzy i wsiadłem do auta. Kierował Patrick. Gdy odjeżdżaliśmy, wytarłem oczy i pomachałem Zaynowi i przyjaciółkom Lottie, tak samo zrobiła moja siostra. Odjechaliśmy. Po 15 minutach jazdy, zasnąłem słuchając muzyki lecącej w radiu.- Wstawaj Lou - Lottie dźgała mnie palcem w bok - jesteśmy prawie na miejscu - przebudziłem się od razu. Z zaciekawieniem spojrzałem przez szybę i zauważyłem ładną dzielnicę z praktycznie identycznymi domkami.
- To już tu - powiedział Patrick wjeżdżając do bramy jednego z domków. Był on naprawdę spory. Mężczyzna zatrzymał samochód przed garażem. Wysiedliśmy wszyscy. Ja z siostrą i chłopakiem mojej mamy zabraliśmy się za rozpakowywanie bagażów, natomiast mama otworzyła drzwi naszego nowego domu. Szczęście, że został tydzień do rozpoczęcia szkoły. Miałem czas na poznanie okolicy, dowiedzenie się, gdzie znajduje się moja szkoła i jakieś poznanie ludzi w moim wieku. Może nawet uda mi się znaleźć jakąś imprezę i się zabawić. Wziąłem, jak na razie swoje dwie walizki zapełnione ubraniami i wszedłem do domu. Od razu zauważyłem, że w środku dom jest urządzony w stylu vintage. Poszedłem na górę i zauważyłem karteczki z imionami na pokojach. Mój był na końcu pięterka, obok pokoju Lottie. Wszedłem do niego i zauważyłem bardzo podobny wystrój do mojego starego pokoju. Rozkładana kanapa narożna stała w rogu pokoju, obok niej szafa, naprzeciwko której stało biurko, a nad nim wisiały półki, a na środku pokoju, na wprost drzwi, znajdowało się okno. Nad oknem był karnisz, z którego zwisały długie, czarne zasłony. Obok biurka było wolne miejsce. Szczęście, bo jest miejsce na keyboard. Wszystkie meble były wykonane z ciemnego drewna. Podłoga była wyłożona ciemnymi panelami, trzy ściany były pomalowane na kolor orzechowy, a ta z oknem była biała. Kanapa jest w kolorze czarnym. Biały sufit miał wbudowane w siebie małe lampki. Mogłem zmieniać jasność światła, na jaką chciałem i kolor na przycisku i pilocie, który był na biurku. Odłożyłem swoje walizki obok szafy i zszedłem po kolejny bagaż. Tym razem było to wytrzymałe pudło ze zdjęciami i moją książką z tekstami piosenek. Zaniosłem je do swojego pokoju i wróciłem się po ostatnią najważniejszą dla mnie rzecz. Czyli keyboard. Wziąłem stojak do jednej ręki, a do drugiej pokrowiec z kablami i keyboardem. Schodząc,zostawiłem wszystkie drzwi otwarte. Wchodząc do już swojego pokoju, delikatnie położyłem instrument na narożniku, zaraz obok kanapy położyłem stojak. Podszedłem do okna, delikatnie rozsunąłem zasłony i otworzyłem okno. Czas na nowe życie.
CZYTASZ
I'm in love with... ur bf
FanfictionHej, jestem Louis Tomlinson. Jestem szalonym i problematycznym nastolatkiem. Mam 16 lat. Od małego mieszkałem w Doncaster, gdzie mam pełno znajomych. Kocham muzykę, grę na pianinie, śpiew. Ale też sport, trenuję piłkę nożną. Mój charakter jest wybuc...