Prolog
5 lat wcześniej, Anglia
Letnie słońce chowało się powoli w morską toń, rzucając miodowy kolor na twarze dwóch nastolatków siedzących na plaży. Mewy latały nad ich głowami skrzecząc niemiłosiernie, a turyści nie zwracając uwagi na parę, przechadzali się brzegiem morza.
Brązowowłosa dziewczyna intensywnie, smętnym wzrokiem wpatrywała się w zachód słońca. Przesypywała między palcami piasek kiedy to natrafiła na dwie, takie same, różowe muszelki muszelki. Szybkim ruchem ręki schowała je w kieszeń swojej obszernej, czarnej bluzy, aby towarzyszący chłopak nie zauważył tego. Jego oczy powędrowały za ruchem ręki dziewczyny i pytająco uniósł brew. Jednak w tej chwili bardziej przejmował się tym co miało się niedługo wydarzyć.
Wpatrywał się w dziewczynę chcą zapamiętać każdy szczegół. Każdą zmarszczkę, która tworzyła się przy jej oczach, gdy wybuchała śmiechem; zadziorny uśmiech, któremu towarzyszył jeden dołeczek w policzku, czy też jej zielone oczy, które pochłaniały go każdym spojrzeniem aż do ich głębni ruch ręki kiedy przeczesywała włosy – okalające jej różową od słońca twarz. Zapamiętywał każdy ruch, każdy szczegół, który powodował rosnące w nim uczucie szczęścia, a aktualnie lekkiej rozpaczy.
- Musisz wyjeżdżać? - zapytał przeciągle, szturchając ją – co miał w zwyczaju. Odwróciła twarz do niego, a jej oczy jak zawsze uderzyły go kolorem i wyrazistością. Jednak tym razem było w nich widać tylko ból i smutek.
- Nie mam innego wyjścia. Rodzice nie pozwolą mi samej zostać, poza tym to nielegalne, jestem niepełnoletnia – żachnęła cicho i spuściła wzrok w dół.
- No wiem, wiem. Gdyby nie twoi sztywni rodzice to mogłabyś u mnie zostać! Dwadzieścia cztery godziny na dobę razem – to by było wyzwanie – chłopak zaśmiał się smutno. Jego wzrok powędrował na usta dziewczyny, które delikatnie uniosły się ku górze.
- To by było coś. Ale może tak ma być? Może mam stąd wyjechać i...
- Zostawić mnie? Trochę słaby pomysł młoda, przecież wiem jak mnie uwielbiasz – szelmowski uśmiech rozbawił dziewczynę na tyle, że smutek opuścił jej twarz.
- Jesteś niemożliwy – zaśmiała się – tato dostał pracę, mama zostanie przeniesiona do nowej fili, a ja no cóż, pójdę do nowej szkoły. Boję się wiesz, że się tam nie odnajdę – chłopak przysunął się do niej i objął ją ramieniem.
- Nie masz co się bać, taka super dziewczyna jak ty na pewno odnajdzie się w nowym miejscu. Po za tym zawsze mogę przyjechać i skopać komuś tyłek jak będzie dla ciebie niemiły – dziewczyna zaniosła się śmiechem i wtuliła się w chłopaka.
Uwielbiała ten moment kiedy mogła się do niego przytulić i tak po prostu siedzieć, milczeć. Kiedy mogła słuchać bicia jego serca w miarowym tempie. Chciała zapamiętać tak jak on, każdą chwilę z nim, każdy moment, który powodował, że jej życie było lepsze. Co jeśli coś pójdzie nie tak? Kontakt się urwie i już nigdy się nie spotkają? Myśli kłębiły się w jej głowie i nie dawały spokoju przez wiele dni i tygodni. Jednak zdawała sobie sprawę, że przyjdzie ten moment kiedy będą musieli się rozstać przez jej wyjazd i zakończyć w pewien sposób swoją przyjaźń.
Dzień w dzień przypominała sobie chwilę kiedy tato wszedł do domu i powiedział, że muszą wyjechać. Ile było rozmów na ten temat i jej pomysłów, żeby zostać. Rodzice byli nieugięci – jak mogli zostawić samą szesnastoletnią dziewczynę? Aby utrzymywała się sama i uczyła w jednym momencie było to dla nich niewyobrażalne.
- Dzieciaki zbierajcie się zaraz wyjeżdżamy – odwrócili się i zobaczyli stojącego na pomoście tatę dziewczyny.
- Już idziemy! - krzyknęli razem, a echo ich głosów rozeszło się po plaży. Ruszyli w górę po ciepłym jeszcze od słońca piasku. Ich stopy ginęły pod górami piasku, idąc jak kaczki popychali się i upadali śmiejąc się. Przed nimi rozpościerały się ogromne wydmy porośnięte licznymi, małymi krzaczkami i krzewinkami, które kołysały się lekko na wietrze. Weszli na biały pomost, skacząc z schodka na schodek.
Dziewczyna jeszcze raz odwróciła się, aby zapamiętać ten widok. Popatrzyła na chłopaka. Jego włosy zmierzwione przez wiatr, niebieskozielone oczy zapatrzone w błękit morza, brwi spięte w zamyśleniu – ten obraz chłopaka chciała zapamiętać na zawsze. Ruszyli w stronę domu dziewczyny, ciągle otrzepując się z piasku, który pokrył ich ubrania.
Szli główną alejką koło domów przy wydmach. Wyglądały one jakby ktoś namalował je wprost z pocztówki i umieścił w losowo wybranym miejscu. Dzieci bawiły się na ulicy, ich rodzice siedzieli w ogródkach przy grillu, śmiejąc się i głośno rozmawiając. Ten letni klimat wybrzeża dziewczyna znała od lat, poczuła silne ukucie w sercu, doskonale wiedziała, że od wyjazdu dzielą ją tylko minuty i nic nie jest w stanie tego odwołać.
Po kilku chwilach dotarli przed dom dziewczyny. Przez bramę było widać okna oświetlane zachodem słońca, elewacja budynku mieniła się dając temu miejscu magiczny widok. Można było zobaczyć niezliczoną ilość kwiatów, posadzonych przez mamę dziewczyny, przed drzwiami do domu. Widok ograniczały jedynie wysokie drzewa zasadzone przed płotem.
Małżeństwo pakowało ostatnie walizki i pudła do samochodu, kiedy młodzi podeszli do nich.
Kobieta, z tęsknym wzrokiem omiatała dom, kiedy tylko mogła na niego spojrzeć w wolnej chwili. Tato dziewczyny zajęty pakowaniem sprawiał wrażenie nie wzruszonego przeprowadzką, jednak dziewczyna wiedziała, że rodzice przeżywają to równie mocno jak i ona.
- Może pomóc państwu? - zagadnął chłopak. Małżeństwo odwróciło się do nich.
- Już jesteście! Nie zaprzątaj sobie tym głowy, ostatnie pudła schowamy i możemy ruszać. Pożegnajcie się. - odpowiedziała ciepło kobieta i zajęła się pakowaniem.
Przyjaciele odeszli kawałek dalej od domostwa. Nadeszła ta ostatnia chwila, którą najchętniej wymazali by z życia.
Chłopak przytulił mocno dziewczynę, a ona objęła go w pasie. Stali tak chwilę, chociaż im wydawałoby się, że wieczność.
- Obiecaj mi coś. - zaczął chłopak, jego niebiesko-zielone oczy uważnie obserwowały dziewczynę.
- Co? - zapytała i odsunęła się kawałek od chłopaka.
- Obiecaj, że zostaniemy przyjaciółmi na zawsze mimo wszystkiego co może się zdarzyć. Zawsze będziemy w kontakcie i będziemy się spotykać tak często jak to będzie możliwe – powiedział chłopak, a jego oczy pokryły się łzami. Wyciągnął do niej rękę i podniósł najmniejszego palca.
- Obiecuję, dotrzymamy obietnicy – odpowiedziała dziewczyna, szlochając cicho i również podniosła rękę. Uniosła mały palec i pozwoliła, aby oba spotkały się w uścisku i przypieczętowali swoją obietnicę – obietnic na mały paluszek nigdy się nie łamie.
- Nigdy – chłopak przytulił, ją do siebie raz jeszcze. Usłyszeli dźwięk klaksonu. Rodzice już ich wzywali.
Ruszyli w ich stronę ociągając się. Gdy podeszli do auta dziewczyna jeszcze raz przytuliła się do chłopaka i znienacka pocałowała zaskoczonego chłopaka w policzek. Po jej twarzy spływały słone łzy, gdy wchodziła do auta. Samochód ruszył, a chłopak stał z osłupioną miną i palącym miejscu na policzku, w który dostał całusa.
Pinky promise
/// Wróciłam do Was z nowym opowiadaniem. Mam nadzieję, że spodoba Wam się to co tym razem wpadło mi do głowy!
Każdy komentarz i miłe słowo motywuje do dalszej pracy!
Enjoy!
YOU ARE READING
Pinky Promise
Teen FictionO obietnicach nigdy się na zapomina. Lucy i Nick są najlepszymi przyjaciółmi od zawsze. Jednak wyprowadzka dziewczyny do innego miasta, zmusza ich do bolesnego rozstania. Na pożegnanie składają sobie obietnicę - zostaną przyjaciółmi na zawsze. Czy p...