słyszysz krzyk. mocny i donośny, męski głos rozbrzmiewa po calutkim pokoju. twój mąż, kubuś znów idzie na ciebie z pejczem. ty tylko przewracasz oczami, w końcu to powtórka z wczoraj. po biciu robisz obiad dla dzieci i ukochanego. dzieci wybrzydzają. najstarszy, darek rzuca talerzem i wyzywa cię od kurw. za to najmłodszy tylko pluje pokarmem na średnie dziecko. po obiedzie rozchodzicie się po kątach domu. obserwujesz bacznie co synowie robią. darek wyzywa swoją dziewczynę i ćwiczy ręce na hantelkach. średni, konrad próbuje opanować napady, wali głową w stół, a najmłodszy gra w minecrafta. nic nowego. powoli zbierasz się do wyjścia z domu.
za godzinkę masz być u swojej przyjaciółki oliwii. oliwia to człowiek sukcesu. ma wille, stadninę koni i najnowsze cudy techniki w domu. wszystkiego dorobiła się sama wychodząc za znaną gwiazdę disco polo, bobiego. zazdrościsz jej, ale nie okazujesz tego, bo obraziłaby się i nie mogłabyś już kraść z jej domu. ostatnio zabrałaś złote kielichy z ich wesela. jeszcze wcześniej silikonowe wkładki do symulacji ciąży. teraz masz plan zabrać wielkie, złote posągi płodów, które para trzyma w holu.
zastanawiasz się jak się ubrać. wiesz, że oliwia będzie szałowo ubrana, więc idziesz w klasykę, ubierasz się na galowo. biała koszula, czarne dzwony, ciemna marynarka i krawat. jest glancyk!
wychodzisz z domu i odważnym krokiem zmierzasz w stronę przystanku. gdy już masz wsiąść do autobusu zauważasz sporego rozmiaru, jaskrawą ulotkę przelatującą obok. od razu podnosisz ją, a transport ci ucieka. powoli starasz się przeczytać treść. tak dawno nie czytałaś, że ciężko ci jest zrozumieć, ale po chwili i pomocy innych przystankowiczów dowiadujesz się, że z tym papierkiem możesz skorzystać z bezpłatnego strzyżenia. bez zawahania sięgasz po komórkę i dzwonisz do przyjaciółki, by odwołać spotkanie. ona niezbyt zadowolona wyzywa cię i każe już nigdy się nie odzywać. tobie to lipton, bo i tak jej wejdziesz do domu jak będzie trzeba.
po rozmowie idziesz pod adres podany na kartce. idziesz kilka godzin, by dowiedzieć się, że salon jest zaraz koło twojego mieszkania. nieśmiało, ale w tym samym odważnie wchodzisz do salonu. wszyscy odwracają
się w twoją stronę, a ty rumienisz się. zasłaniasz twarz dłońmi i cicho szepczesz „aigoo".
- w czym mg tb pomóc? - pyta łysa kobietka.
- reszty nie trzeba. - odpowiadasz, kładziesz na nią marynarkę i wrzucasz drobniaki do jej kubka po kawie. wygodnie rozsiadasz się na fotelu.
łysa kobieta siada przed biureczkiem i gdzieś dzwoni. pozostałe osoby w lokalu nie potrafią z ciebie ściągnąć wzroku. wzdychasz, wertując wzrokiem ich ubiór. twoje spojrzenie zatrzymuje się na tym jednym. tym jedynym, który nie patrzy na ciebie, a jego łapki są w ruchu. coś w nim przykuwa twoją uwagę potrójnie. analizujesz każdy jego delikatny, ale pewny ruch. kiedy się odwraca na sekundę, a wasze oczy się spotykają zamarzasz. to michał detonator 6000. bez chwili namysłu wskakujesz mu w ramiona. niestety nożyczki w jego dłoni przebijają ci tchawicę i powoli umierasz.