Rozdział 1

162 4 0
                                    


Dwie smugi światła, zielona i czerwona uporczywie ze sobą konkurowały. Jednak jedna z nich bez wątpienia dominowała. Należała do wybrańca. Chłopca, który przed laty dzięki miłości swojej rodzicielki przeżył koszmarny atak samego Czarnego Pana. Pewnie domyślacie się jak musiał być zdeterminowany aby zakończyć życie ów czarodzieja. Bez wątpienia, przeżył on aż za dużo. Każdy w tamtym momencie był pewny, wojna dobiegała końca. Ta walka miała wyłonić tych, którzy mogliby żyć dalej. Z własnymi racjami oraz rodzinami. 

Gdy pod wpływem mocy jaką władał Harry Potter oraz faktem, że mężczyzna właśnie stracił swój dobytek w postaci ostatnich horcrux'ów, wytrącił Voldemortowi różdżkę. Po tym akcie wzrok jego wroga zdradzał jedynie oszołomienie. Jednak chłopiec nie mógł na tym poprzestać. I mimo, że każda jego kończyna powoli odmawiała walki, determinacja nie pozwoliła mu odpuścić.

Usta odwiecznego wroga natychmiast zaczęły ruszać się w zastraszającym tempie, jednak słowa, które w nich powstawały nie miały wtedy znaczenia dla Harrego. Wiedział, że to jego szansa. Moment na który czekał całe życie. Wiatr zawył ponuro, jakby również czekał na koniec zła, które właśnie leżało na kolanach przed złotym dzieckiem. 

Chłopak z determinacją rzucił zaklęcie, które miało zakończyć cierpienie, jego i wszystkich najbliższych mu osób. Jednak chwilę przed tym ujrzał uśmiech na twarzy Czarnego Pana. I mimo, że jego życie właśnie dobiegło końca, Harry nadal czuł narastający niepokój.
Jasne niczym śnieg ciało opadło bezwładnie na podłoże, a spojrzenie ludzi, którzy obserwowali ostateczną walkę ukazywało ulgę. Wielką ulgę i niedowierzanie. W końcu uratował ich młodzieniec, który bez wątpienia posiadał większą moc od wielu z nich. Harry wziął głęboki oddech, czując jak całe jego ciało drży. Mógł przysiąc, że większość zimna, które towarzyszyło parszywej pogodzie tego dnia, całkowicie oplotło jego ciało. 

To już koniec — przeszło mu przez myśl. Natomiast wzrok, który jeszcze chwilę temu skupiony był na człowieku przed nim, zaczynał płatać mu figle. Z początku myślał, że to wszystko za sprawą uszkodzonych okularów...jednak wtedy jeszcze nie wiedział jak bardzo się mylił. Chwilę po tym nogi, które mimo zmęczenia, bez problemów utrzymywały go w pionie, odmówiły mu posłuszeństwa. Chłopiec tracił świadomość, widząc i słysząc coraz mniej. Ostatnie słowa jakie udało mu się przechwycić brzmiały ,,Pomóżcie mu". 



VindictaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz