3 ¹/₂ / ice scream

32 2 2
                                    

Z nieznanego mu powodu, Idate wie był w stanie zająć się czymkolwiek, więc siedział tylko na swoim kawałku góry lodowej, wypalając jednego papierosa za drugim i wpatrując się w horyzont.

Gdzieś kiedyś usłyszał, że nuda jest grzechem. Jednak osobiście nie wierzył w coś takiego jak grzech, tak samo jak nie wierzył w niebo czy piekło. Żywił przekonanie, że gdyby jakaś istota wyższa miała go potępić, szlag trafiłby go już w momencie przyjścia na świat. Bez oporów więc pozwalał sobie na nieróbstwo - i nie tylko, ale nie na to pora - szczególnie w dni tak zimne, że nawet Rocma nie wspinała się na grań, by go pilnować.

No właśnie. Rocma.

Rocma, której rozerwał lewe ucho.

Rocma, którą nieraz prawie utopił.

Rocma, przez którą nie mógł robić wszystkiego tak jak chciał i kiedy chciał.

Rocma, która broniła wszystkich z zawziętością bezlitosnego drapieżnika, którym koniec końców była.

Rocma, która zafundowała mu potężne szramy na obu nogach.

Rocma, która tak bardzo go nienawidziła.

Rocma, która tak bardzo go pociągała.

Dlaczego?

Dlaczego, kiedy nie miał o czym myśleć, zawsze myślał o Rocmie?

Dlaczego miał na jej punkcie taką niezdrową obsesję?

Ktoś chyba kiedyś go o to spytał. Najprawdopodobniej Takama. Idate prychnął pod nosem, na wspomnienie czasów, gdy jeszcze starszy brat się nim przejmował. To musiało być bardzo, bardzo dawno. Pewnie siedzieli, tak jak on teraz, Takama wyprostowany i poważny, a on sam przygarbiony, z jedna nogą założoną na drugą, palący albo zeskrobujący krew spod paznokci. Albo i jedno i drugie. Musiał powiedzieć coś nierozsądnego, tym samy wywołując pytanie o Rocmę.

„Haha".

Co odpowiedział?

„Nie bądź śmieszny, bracie".

Co właściwie mógł odpowiedzieć?

„Za każdym razem, gdy ja widzę mam ochotę rozszarpać tę sukę na strzępy".

Ale potem Takama musiał wlepić w niego te swoje przeszywające, ciemnoszare oczy, tym samym domagając się odpowiedzi. Och, Idate bardzo nie znosił tej części swojego brata.

Ale w końcu dlaczego? Był mistrzem improwizacji. Mógł wtedy zmyślić setki nieistniejących powodów na poczekaniu. Ale chyba tego nie zrobił. Chyba podał mu te prawdziwe.

Chociaż ich było tylko trzy i pół.

*

Była ładna.

Tu z pewnością nie mógł zaprzeczyć. Lgnął do pięknych kobiet, ba, pragnął pięknych kobiet. I zawsze dostawał to, czego chciał. Ale przecież Rocma nie chciała jego.

To sprawiało, że pożądał jej jeszcze bardziej.

**

Była silna.

O tak. Piekielnie silna i niebezpieczna. W walce praktycznie dotrzymywała mu kroku. Gdyby tylko jej siła na lądzie równała się sile w wodzie. Może darzyłby ja większym respektem. Ale nadrabiała to zaciekłością.

Idate uwielbiał silnych przeciwników.

***

Była opiekuńcza.

Zbierało mu się na wymioty, kiedy widział, z jaką troską opiekuje się tym bachorem-znajdą, którego nie zdążył zabić. Albo jak chroni tego tchórza, Shirogane. Dbanie o innych uważał za słabość. Ale nikt nie jest przecież idealny, prawda?

A najlepiej jest uderzać tam, gdzie boli najbardziej.

*** ° ° °

Pół powodu...?

Potrzebował jej uwagi, tak bardzo jak potrzebował nikotyny. Chciał, by patrzyła tylko na niego. Chciał zaprzątać jej myśli w każdej wolnej chwili, tak jak ona zaprzątał jego. Desperacko chciał mieć ją tylko dla siebie.

Dlaczego nie mógł?

On był sam.

Ona nie.

Dlaczego to tylko pół powodu?

Bo nie miał pojęcia, dlaczego jej potrzebował.

*

Idate poczuł skierowaną w niego żądzę mordu. Wyrzucił peta do morza i odwrócił się powoli. W pewnej odległości od niego, na klifie stała Rocma. Nawiązali kontakt wzrokowy. Ona rzucała mu groźne, pełne pogardy spojrzenie.

On rozciągnął usta w szatańskim uśmiechu.


zebrane / większość tego co tu kiedyś byłoWhere stories live. Discover now