Od dawna straciłem nadzieję, że się zjawi i przyjdzie po mnie. Zapomniałem nawet jak wygląda, jednakże czasami mam przebłyski jego twarzy, lecz ona jest zamazana. A imię, imię które rzadko powtarzam w pamięci prawie zblakło jak oko ze znakiem naszego kontraktu. Już sto lat temu nie chciałem nigdy więcej go szukać, straciłem nadzieję, wyparowała ona ze mnie. Właśnie 2 lata temu zostałem porwany i stałem się szczurem labotoryjnym. Wtedy ja zgasłem na zawsze, ale tylko mi się tak zdawało, do tego przełomowego dnia...
Były właśnie kolejne badania, które same w sobie były dość brutalne. Właśnie otrzymywałem kolejną serię porażenia prądem i nadzwyczaj bolesnych cięć nożem. Byłem przykłuty do metalowego łóżka, które było dla mnie nierozerwalne. Nagle usłyszałem wrzaski facetów w fartuchach. Przed oczami migneła mi piła z czerwoną obudową. Poczułem jak ktoś mnie podnosi. Byłem w takim osłupieniu ,że nawet nie miałknęłem z bulu. Gdy już wybiegliśmy z laboratorium, spojrzałem się na nią, a raczej niego. Był to Grell, po chwili przytuliłem się do niego i zacząłem płakać. On powoli mnie głaskał po głowie i się do mnie uśmiechał.
-Już mały, już nic ci się nie stanie, zaniosę cię do domu.
-Naprawdę?! Serio?! - uśmiechałem się przez łzy.
Niedługo byliśmy już w moim małym pałacu. Ten dom był kopią mojej rezydencji tylko na zewnątrz. W środku był bardzo nowoczesny. Otoczony był on ogrodem białych róż, które ukazane były w całej swej okazałości. Na środku znajdowała się fontanna pokryta tymi królewskimi kwiatami. Inną rośliną będącą w ogrodzie, było drzewo wiśni, umiejscowione koło małego strumyka nad którym znajdował się biały, marmurowy mostek. Grell zwolnił, oglądając ten malutki cud świata. Nie odrywałem od niego wzroku. Zauważyłem iż lekko się uśmiecha. Weszliśmy do pałacyku. Był zaskoczony i wyraźnie zaintrygowany.
-Jakie to piękne. Takie nowoczesne i wszechstronne.W duchu przyznałem mu rację. Tak dawno nie byłem w domu, więc zapomniałem jak wygląda. Jednakże czegoś mi tu brakowało. Niektóre rzeczy były poprzestawiane, inne natomiast były nowe. Ale nigdzie nie było pierścieni oraz zdjęcia z tymi, których zostawiłem.
Zdziwiła mnie też czystoś rezydencji, nigdzie nie było ani grama kurzu. Wszystko buło schludne i uporządkowane.
Powoli zszedłem z ramion shinigami, i obeszłem pokój, dokładnie analizując każdy najmniejszy element. Obecnie znajdowałem się w salonie. Szybko przeszukałem szuflady, w jednej z nich nie znalazłem pluszaków, zbieranych przez te wszystkie lata. To co tam zostałem to był królik, który był ukryty w szafce nocnej w sypialni. Miałem go odkąd jeszcze byłem człowiekiem. Był on cały w strzępach.
Popatrzyłem ze strachem na Grela, a on mnie natychmiast przytulił.
CDN
CZYTASZ
Utracona Nadzieja
FanfictionCiel Phantomhiwe po zostaniu demonem po dwóch latach jest sam. Sebastian ucieka od niego, lecz powraca w XXI w. Niedługo przed powrotem Ciel ucieka z laboratorium, gdzie był traktowany jak obiekt badań. 10 lat spędzonych w izolacce zmieniło go w dz...