Witajcie po ponad trzech latach od publikacji oryginału. Wiem, że niewiele osób przeczyta tę wersję, ale zwisa mi to. Świetnie się bawiłam pisząc tę opowieść inaczej dla mojego Senpaia.
Dziś są urodziny fumitesih, na które postanowiłam naprawdę się postarać.
Więc moja droga! Życzę Ci wszystkiego najlepszego, dużo pieniędzy, spokoju i szczęścia. Z racji, że nie jestem mistrzem w składaniu życzeń, w tym miejscu zakończę. Mam szczerą nadzieję, że prezent Ci się spodoba. Miłego czytania!
Wam też, moje Misie, życzę miłego czytania!
(Awaryjnie weźcie sobie chusteczki, bo jasny szlag, ja nie wzięłam i siedzę zapłakana)
~•~•~•~•~•~•~•~
Jeon Jeongguk nigdy nie był dobrym człowiekiem... Może inaczej: był dobrym człowiekiem, jednak nigdy nie potrafił się z tym zgodzić. Imprezy, używki i seks - te trzy słowa były jego życiowym mottem. W zasadzie bez tych trzech rzeczy był dla siebie nikim. Z tego wynikało, że był złym synem, lecz tym razem prawdziwie złym, nie tylko udawanym na przekór sobie. Jako prawie trzydziestoletni mężczyzna powinien mieć wykształcenie, pracę i rodzinę. Z tych trzech rzeczy miał tylko jedną, choć nie taką, na jaką zasługiwał. Oczywiście chodziło tutaj o wykształcenie na poziomie średnim. Jego mama twierdziła, że właśnie te trzy słowa powinny objąć stanowisko jego motta. Tamto było bezużyteczne, a jedynie przysparzało jej problemów.
- Cześć mamo - wybełkotał przez ziewnięcie. - Masz może przy sobie klucze?
- Jeśli już do mnie dzwonisz, chciałabym, żebyś nie ziewał - upomniała go, po czym westchnęła. - Znów je zgubiłeś?
- No tak wyszło. Zwykle tata ma moje zapasowe, ale on nie odbiera.
- Podejrzewam, że jest na ciebie zły, Jeongguk. Miyeon, zaczekaj chwilę - powiedziała do koleżanki, która patrzyła na nią poirytowana. - Nie moja wina, że nie potrafi sobie znaleźć własnego mieszkania - warknęła, po czym zwróciła się do swojego syna: - Nieważne. Mam je. Przyjdź na oddział paliatywno-hospicyjny.
- Boże, co to za nazwa - mruknął. - Zwykle sprzątałaś na neurologii.
- Wrzucili mnie na zastępstwo, bo inna salowa się wykruszyła... Zresztą, co ja się będę tłumaczyć - mruknęła. - Po prostu przyjdź tutaj, jeśli chcesz te cholerne klucze.
- Okej - odparł obojętnie.
- Mam nadzieję, że tej nocy używałeś gumek.
- Spokojnie mamo. O to nie musisz się martwić. Narka. - Nim w jakikolwiek sposób zdążyła zwrócić mu uwagę, wcisnął czerwoną słuchawkę, co konkretnie poirytowało kobietę.
- Przysięgam, że kiedyś go wykastruję - powiedziała, patrząc na swoją koleżankę przepraszająco.
- Ja bym po prostu wyrzuciła jego ubrania przez okno i już nigdy nie wpuściła do domu. - Wzruszyła ramionami. - Lepiej chodź, bo w końcu wywieźli z czwórki ten czarny worek.
- Miyeon, to ludzie. Martwi, ale nadal ludzie - upomniała roztrzepaną kobietę.
- Martwi ludzie w workach. Chodź, bo ktoś tam musi posprzątać.
•••
Mężczyzna w wygniecionych ubraniach wszedł przez główne drzwi, niemal od razu kierując swoje kroki do recepcji, gdzie siedziała starsza kobieta po pięćdziesiątce.
CZYTASZ
||Paper Crane | jjk + pjm | ONE SHOT|| ᵒʳᶤᵍᶤᶰᵃˡ ⁺ ʳᵉᵇᵒᵒᵗ
FanfictionParing: Jikook Gatunek: Angst Liczba słów: 3257 słów (oryginał) 5672 słów(reboot) Opis: Podobno tysiąc papierowych żurawi pomoże spełnić jedno życzenie. Oryginał z dedykacją dla @YoshinoMin Reboot z dedykacją dla solenizantki @fumitesih