Rozdział I

44 1 6
                                    

Z wyczekiwaniem siedziałam w klasie i modliłam się, żeby ta lekcja już się skończyła. Profesor Davis, był naprawdę wymagającym nauczycielem matematyki. Gdy upragniony dzwonek wydał z siebie pierwsze dźwięki, zerwałam się z krzesła i jako pierwsza wyszłam z klasy.

Udałam się do szafki aby potrzebne książki zabrać ze sobą i iść do domu. Gdy chciałam już odejść zderzyłam się z twardą posturą. Na moje nieszczęście był to Erick. Mój były chłopak z którym nie mam najlepszych wspomnień.

Gdy byliśmy kiedyś razem na domówce u Rivery wszystko było dobrze, do czasu gdy pod łazienką zobaczyłam go z Arivet. Szkolną dziwką. Gdy wtedy mnie zobaczył zaczął się tłumaczyć, że to nie było tak jak myślę lecz ja widziałam swoje.

I tak właśnie od tamtego momentu nie daje sobie spokoju i codziennie błaga mnie o to abym mu wybaczyła. Mam już tego dość bo do tego chłopaka nie dociera słowo ,, nie".

-Czego znów ode mnie chcesz? - wypaliłam szorstko-spieszy mi się.

-Chce ci to wytłumaczyć. To naprawdę nie było tak jak myślisz to się stało tak nagle sam nawet nie wiem kiedy-powiedział ze smutkiem w oczach.

-Ile razy mam ci mówić że nie chce tego słuchać. - powiedziałam-a teraz muszę już iść.

Wyminęłam go i udałam  się do wyjścia ze szkoły. Stwierdziłam, że na autobus już nie zdążę, więc udałam się na długi spacer do domu.

Rozmyślałam o Alexie. Od kilku dni chodził smutny unikał mnie i Any z nie wiadomo jakich powodów. Nie chciał z nami rozmawiać, na każde nasze pytanie co się stało odpowiadał krótkim i bez uczuciowym ,, nic".

Nim się obejrzałam byłam już pod domem. Weszłam do środka, ściągnęłam buty i kurtkę po czym udałam się do kuchni. Przywitałam się z Rebecą i Louisem.

Są to rodzice Any, dla mnie oni są jak druga rodzina. Której tak naprawdę nie mam.

Kilka lat wcześniej...

Wracałam właśnie ze szkoły, gdy weszłam do domu uderzyła we mnie silna woń alkoholu i dymu papierosowego. To oznaczało że tata jest w domu. Gdy weszłam do salonu moje serce momentalnie się zatrzymało. Mama leżała na podłodze bez życia, cała we krwi.

Chwilę później usłyszałam za sobą kroki a potem tylko szum i pisk w uszach. Czułam przeszywający mnie ból. Potem nastała już tylko ciemność.

Obudziłam się w szpitalu, nie pamiętałam co się stało, przy moim łóżku siedziała Ana która gdy tylko zobaczyła że otworzyłam oczy rozpromieniła się i poszła do lekarza. Zaczęło do mnie docierać dlaczego tutaj jestem. Krzyk. Strach. Ból.

Gdy do sali wszedł lekarz powiedział że miałam dużo szczęścia ponieważ rana była bardzo rozległa i wymagała operacji.

Lecz ja myślałam tylko o jednym. Gdzie ja  teraz będę mieszkać? Wtedy odezwała się mama Any.

-Judy, bardzo Ci współczujemy. Dlatego postanowiliśmy że zamieszkasz z nami.-powiedziała i lekko się uśmiechnęła.

Teraźniejszość

-Cześć Judy-powiedziała Rebecca-jak było w szkole?

-Tak samo jak codziennie czyli nudno-odpowiedziałam.

Wzięłam talerz i nałożyłam sobie obiad po czym usiadłam przy stole i zaczęłam zjadać się posiłkiem.

Cały czas męczyły mnie myśli związane z Alexem. Dlaczego z dnia na dzień zmienił nastawienie do mnie? Przecież od małego świetnie się dogadywaliśmy, byliśmy wręcz nie rozłączni. Zawsze trzymaliśmy  się razem, wychodziliśmy na miasto spedzaliśmy  praktycznie cały wolny czas razem. Każde wakacje. Każdy weekend. Co się musiało  stać że zaczął mnie totalnie olewać. Moje myśli przerwał dźwięk otwieranych drzwi, przez które weszła Ana.

-Cześć wszystkim-powiedziała gdy weszła do kuchni. - mam już po prostu dość tej szkoły.

-Uwierz ze nie tylko ty- odparłam.

Odłożyłam talerz do zmywarki i Udałam się do swojego pokoju. Gdy tylko weszłam moim obiektem okazało się łóżko na którym bez namysłu się położyłam.

Leżałam tak i przeglądałam instagrama, gdy do mojego pokoju weszła Ana.

-Wiesz może co się dzieje z Alexem nie odpowiada na moje wiadomości ani nie odpisuje.-powiedziała ze smutkiem.

-Nie wiem mnie też unika jak ognia-odparłam

-Trzeba będzie się z nim spotkać i szczerze porozmawiać-stwierdziła

-Masz rację a co powiesz na jakiś wypad na miasto dzisiaj we dwie? - zapytałam

-Czytasz mi w myślach. - powiedziała.

Założyłam na siebie czarne spodnie z dziurami na kolanach, biały t-shirt i czarne jordany. Postawiłam na trochę mocniejszy makijaż który składał się z cieni do powiek, tuszu do rzęs i czerwonej matowej pomadki. Włosy lekko podkręciłam przy końcówkach. I byłam już gotowa do wyjścia. Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i zgarnęłam jeszcze moją bomberke na wypadek jakby miało być zimno.

Na dole zobaczyłam Ane która miała na sobie ciemno-niebieskie spodnie i czarną koszulkę. I do tego skórzaną kurtkę. Gotowe do wyjścia pożegnałyśmy się z Rebeccą i Luisem udałyśmy się do samochodu Any.

Podczas drogi rozmawiałyśmy o różnych rzeczach nim się obejrzałam Ana zaparkowała samochód pod klubem. Stanełyśmy w kolejce gdy nagle w moje oczy rzuciła się postura Alexa.

-Ana- powiedziałam i szturchnęłam ją łokciem.

-Ała to bolało- odparła z groźną miną

-Spójrz - wskazałam palcem w stronę Alexa który stał z wysoką blondynką.

-Czyli już mamy powód dlaczego się do nas nie odzywał- wypaliła

-Nie przejmuj się jutro z nim pogadamy bo dzisiaj mam zamiar dobrze się bawić.

Gdy weszliśmy do klubu do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu, dymu papierosówego i potu. Postanowiłyśmy że nie będziemy pić więc bez namysłu ruszyłyśmy na parkiet.

O 1 w nocy byłyśmy w domu gdy tylko weszłam do pokoju wzięłam z pokoju piżame i udałam  się do łazienki. Po wykonanej czynności zmyłam makijaż i położyłam się spać. Nim się obejrzałam odpłynęłam do krainy Morfeusza.

You hate me always ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz