Jestem pięknością.
Płaczącą pięknością.
Widziałam jak na mnie patrzysz.
Już wiem co sądzisz.
Myślisz, że skoro łzy nie spływają po moich rumianych policzkach nie odczuwam smutku?
Niewyobrażalnego bólu.
Wszechogarniającego cierpienia.
Dławiącego od środka utrapienia.
Myślisz, że skoro jestem tak piękna to napewno nie brakuje mi towarzystwa?
Jestem niczym śliczna, świeżo wyrośnięta róża.
Róża, której płatki powoli się marszczą i, która powoli usycha od środka.
Umieram z samotności.
Ale ty nawet nie wiesz.
Nawet nie masz o tym pojęcia jak bardzo cierpię.
Myślisz, że skoro jestem niczym grecka bogini piękności to zapewne mam kogoś kto zdążył zdobyć moje serce?
Myślisz, że jest to miłość szczęśliwa?
Pełna miłości, emocjonalnych uniesień i gorących pocałunków?
Ale nie widziałeś tego co znajduje się na moim nadgarstku.
Tego co znajduje się na moim brzuchu i żebrach.
Nie masz pojęcia kim jest człowiek obok, którego stoję i wpatruje z pełną uwagą i podziwem.
Nie masz pojęcia dla kogo właśnie się uśmiecham i odgrywam pełnię szczęścia.
Nie masz pojęcia kim jest mężczyzna, którym jestem tak zafascynowana.
Nie masz pojęcia kim jest mężczyzna obejmujący moją talie.
Nie wiesz, że wieczorami kiedy znajdujemy się tylko we dwoje ten sam mężczyzna, który zdaje się mnie trzymać tak blisko unosi na mnie rękę.
Krzyczy.
Wyzywa od najgorszych.
Uderza raz, a potem drugi.
Nie masz pojęcia kim jestem.
Ile przeszłam.
Jestem płaczącą pięknością.
Jego pięknością.
Płaczącą tylko kiedy nikt nie patrzy.
Tylko wtedy kiedy go nie ma.
Czasami przez tydzień.
Dwa.
A nawet miesiąc.
Nigdy nie pokazałabym mu tych łez i cierpienia.
Nigdy nie uświadomiłabym go o tym jak bardzo potrafi mnie zranić.
Nie chciałam go niczym martwić.
Zabierać jego czasu.
Denerwować.
Dołować.
Frustrować.
Rozpraszać.
Wiem, że miał przecież wiele ważniejszych rzeczy na głowie.
Plany.
Choć zawsze twierdził, że ich nie miał.
Zawsze był jakiś plan b lub c.
Zawsze miał jakiegoś asa w rękawie.
Dlatego tak bardzo nie chciałam niepotrzebnie odciągać go od tych wszystkich, ważnych rzeczy.
Cierpiałam w samotności.
Ze złamanym sercem.
Choć pewnego dnia przekonałam się, że wcale nie musiałam zwracać na siebie jego szczególnej uwagi, aby wiedział o tym co robię każdego wieczoru gdy go nie ma.
Płaczę.
Wylewam z siebie tony gorzkich łez przygnębiającego smutku, o którym myślałam, że nie ma pojęcia.
Aż do momentu kiedy nagle nie wrócił do domu.
Patrzył na mnie kiedy klęczałam w łazience użalając się nad swoim złamanym sercem, które daremnie starałam się posklejać.
Sam mi to przecież powiedział.
Usłyszałam jego cyniczny śmiech tuż nad swoją spuszczoną głową.
Do twarzy ci z tymi łzami, skarbie.
I wyszedł.
Nie masz pojęcia kim jestem.
Jestem płaczącą pięknością.
Jego pięknością.
Płaczącą pięknością.

CZYTASZ
❝𝑷𝒓𝒆𝒕𝒕𝒚 𝑾𝒉𝒆𝒏 𝒀𝒐𝒖 𝑪𝒓𝒚❞ || 𝑱𝒐𝒌𝒆𝒓 𝑶𝒏𝒆-𝑺𝒉𝒐𝒕 ✔
Fanfiction❝Jestem pięknością. Płaczącą pięknością. Myślisz, że skoro łzy nie spływają po moich rumianych policzkach nie odczuwam smutku?❞