Codziennie wstajesz rano. Robisz te same rzeczy. Mechanicznie i nie naturalnie. Jakbyśmy byli zaprogramowani. Nakładasz maskę i cały dzień odgrywasz rolę szczęśliwej i bezproblemowej. Dusząc w sobie wszystko co cię niszczy. Odgrywasz ją już tak długi czas że utożsamiasz się z tym kogo udajesz. Nie odczuwasz smutku, przenikającej i wyniszczającej bezradności. Jesteś pusta jakby ktoś wyprał cię z jakich kolwiek emocji. Fałszywy uśmiech i śmiech. Wszystko na pokaz. Przecież nikt nie lubi smutnych ludzi. Próbujesz się dopasować. Podążać za tłumem. Nie zwracając uwagi na swoje prawdziwe potrzeby. Chcesz być jak inni. Nie chcesz być unikalny. Chcesz być jak te dziewczyny ze starszych klas które są popularne. Pogubiłaś się pomiędzy tym czego pragniesz a jak chcesz być postrzegana. Wyniszcza cię to. Ale jednak nie umiesz przestać. Codziennie jest to samo. I nie masz na to wpływu. Mówisz słowa których jako prawdziwa ty nigdy byś nie powiedziała. Robisz rzeczy jakich nigdy byś nie zrobiła. Odgrywanie roli weszło ci już tak głęboko że nawet nad tym nie panujesz. To przejmuje nad tobą kontrolę. Czujesz się jak nie ty. Jakby twoje ciało, dusza i umysł były trzema oddzielnymi elementami. Każdy żył swoim własnym życiem i robił co chciał nie dając ci dostępu do panowania nad tym.