(1) zwyzwany chodnik

32 4 1
                                    


.·:*¨¨* ≈☆≈ *¨¨*:·.

- Da się jeszcze zawrócić? 

- Nie denerwuj mnie Finn, bo pojedziesz z bagażem lżejszym o te twoje głupie gry wideo.

- Jesteś najmilszym, najwyrozumialszym ojcem na ziemi. Kocham cię tato.  

Siedzący za kierownicą mężczyzna przewrócił oczami. Mimo, że jego najmłodszy syn doprowadzał go do kompletnego szału, co między innymi było powodem 2 miesięcznego wyjazdu Finna z miasta, nie mógł nie ulec urokowi 16 letniego chłopaka. Rzucanie żartami na prawo i lewo, niewyparzona gęba oraz te oczy pełne entuzjazmu i zapału. Niestety, po tym gdy nastolatek zostawał nieustannie przyłapywany na paleniu, wymykaniu się z domu oraz drobnych kradzieżach miarka się przebrała. Po tym gdy jego matka znalazła do połowy wypaloną paczkę czerwonych Malboro pod jego materacem, już następnego dnia czarnowłosy jechał z ojcem do malutkiego miasteczka położonego nad wodą na calutkie dwa miesiące. Bez kolegów. Bez internetu. Bez rozrywki. Najgorsze wakacje czas zacząć. 

Jechali jeszcze trochę czasu, zanim asfaltowa droga zmieniła się w żwir, a oni wjechali na podjazd przed domem babci Wolfhard.

- Synu, wysiadka. Jesteśmy na miejscu.

Chłopak przebudził się z drzemki, w którą zapadł podczas nużącej jazdy. Wyskoczył z samochodu, rozglądając się po terenie. Był tu ostatnio w wieku dziesięciu lub dziewięciu lat, więc zdziwił się, że wszystko było tak jak zapamiętał. Piętrowy domek babci otoczony zadbanym ogródkiem, sąsiedzkie domki w jasnych kolorach, delikatne szumienie morza oraz zapach wody. Finn z jednej strony cieszył się na ponowne zwiedzenie tej okolicy, ale gdy myślał o spędzeniu tu całych wakacji przechodziły go dreszcze. Całe miasteczko składające się z bodajże 1000 mieszkańców znało się jak łyse konie. Sami starsi ludzie grający w bingo, lub młode małżeństwa potrzebujące odpoczynku od dużych miast. Zero nastolatków, zero głośnej muzyki, zero niegrzecznego stylu życia. 

Czyli zupełne przeciwieństwo dotychczasowego stylu bycia Finna. 

Ojciec poklepał go po ramieniu, dając mu znak że to czas by chłopak przywitał się z babcią. Sięgnął po swój plecak, gdy ojciec wyjmował jego walizkę. Skierowali się w stronę schodów, po czym pan Wolfhard zapukał do drzwi. Po chwili uchyliły się ukazując twarz uśmiechniętej staruszki. Gdy przyjrzała się przybyszom rozpoznając w nich swojego zięcia i wnuka, otworzyła je szeroko, zaraz potem tuląc się do nastolatka. 

- Finn, kochanie, jak tyś wyrósł! Taki przystojny chłopak z ciebie, niedługo pewnie przyjedziesz tu już ze swoją wybranką! - Finn zaśmiał się cicho na te słowa. Gdyby tylko babcia wiedziała..

Kobieta poklepała chłopaka po plecach, po czym gestem ręki zaprosiła ich do środka. Tata nastolatka odmówił, tłumacząc się nadmiarem pracy w domu. Odstawił walizkę syna do przed pokoju, kazał mu być grzecznym po czym wyszedł. Gdy nastolatek przekroczył próg domu babci, od razu poczuł zapach swoich ulubionych cynamonowych ciasteczek. Zadowolony udał się z nią do kuchni, gdzie przy przyjemnej rozmowie zjedli podwieczorek. Po miłym czasie spędzonym z babcią, zaniósł bagaże do swojego starego pokoju, rozpakowując się.

.·:*¨¨* ≈☆≈ *¨¨*:·.

 Minęło parę dni, które nastolatek spędził na oglądanie starych, angielskich filmów z babcią lub graniu na konsoli. Wychodzenia na dwór ograniczał do pomocy babci w ogródku a to wszystko przez jego irracjonalny lęk przesiąknięcia rybim zapachem. 

Pewnego wieczoru tygodniowego już pobytu u babci, gdy zaczęło się ściemniać, a Finn nie miał nic do roboty przez tragiczny zasięg postanowił z ubolewaniem postanowił go poszukać w okolicy. Wzruszył ramionami, przynajmniej przypomni sobie jak wyglądało miasto. Pożegnał się z zaskoczoną babcią, zgarnął  trzy ciastka po czym wyszedł z domu. Ulica na której tymczasowo mieszkał powoli tonęła w różowym świetle rzucanym przez zachodzące słońce. Schodził w dół, mijając domki i mały sklepik machając telefonem w powietrzu, w poszukiwaniu chociaż dwóch kresek zasięgu. Podczas skakania w górę, próbując nieudolnie skontaktować się ze światem, nie zauważył, że niebezpiecznie skręcił w stronę krawężnika. Jego twarz rozpromieniła się gdy telefon wskazał ponowne połączenie, oraz silne trzy kreski zasięgu.

- Ha! A jednak w tej dziurze jest jakaś cząs.. Kuuurwa!

Potykając się o wysoki krawężnik, chłopak runął jak długi na chodnik. Starając się uratować swój drogocenny gadżet jakim był jego telefon niestety sam ucierpiał, sunąc przedramieniem po kostce. Finn przez parę sekund leżał na chodniku przyswajając co się właśnie wydarzyło. Zasyczał z bólu, chwilę później podejmując próbę wstawania, przy okazji zaszczycając chodnik porządną wiązanką przekleństw, których biedna betonowa powierzchnia zapewne jeszcze nigdy nie słyszała. 

Zatrzymał się na poziomie klęczek oceniając straty otrzymane w wyniku upadku, lecz nie zdążył zanotować niczego więcej oprócz konkretnie zdartego przedramienia i przedartych szortów, gdy nad jego głową rozległ się delikatny, lecz jednocześnie prześmiewczy głos.

- No proszę, powiedzonko ,na kolana i do pana' wreszcie zaczyna mieć sens.


.·:*¨¨* ≈☆≈ *¨¨*:·.

miłego dnia kochani!

750 słów


playboy shit ❝❞ fack [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now