Tak jak obiecał, przybył do Anomie. Na miejsce dotarł jednak pod wieczór. Bez problemu odnalazł kamienicę, w której piwnicy chłopiec urządził sobie mieszkanie, a upewniwszy się, że nikt go nie widzi, postanowił zawołać niegłośno chłopca, nim zacznie odsuwać przedmioty sprzed wejścia, aby go nie przestraszyć. Nie usłyszawszy jednak żadnej odpowiedzi zmartwił się, że ten zmienił kryjówkę. Wtedy nie miałby szans na odnalezienie go, w labiryncie drobnych uliczek i ciasnych zaułków.Tym czasem chłopiec na dźwięk swego imienia zerwał się na równe nogi, co wywołało silny ból w ramieniu. Syknął i chwytając nóż, zbliżył się do okna. Wyjrzał przez wnękę, chcąc upewnić się kto stoi na zewnątrz. Poznawał głos, ale wolał być ostrożny. Gdy tylko się dostrzegł, że intruzem jest nie kto inny jak Tony, schował ostrze do kieszeni spodni i cofnął się pół kroku, w tym samym momencie, co mężczyzna postanowił wskoczyć do środka, nawet gdyby nie było tam jego lokatora. Odetchnął z ulgą, gdy stanął twarzą w twarz z chłopcem. – Więc jednak przyszedłeś – powiedział.– Oczywiście. Na koniec dostałem jeszcze jedno zlecenie, dlatego jestem dopiero teraz – Uśmiechnął się i zdjął plecak z ramienia. – Jak obiecałem.Podeszli do większej skrzyni w rogu pomieszczenia i Tony zaczął wyciąg na stół różne przedmioty, zaś chłopiec tylko się temu przyglądał. Gdy mężczyzna odwinął z materiału stalową łyżkę, kazał chłopcu usiąść i podał mu ją, wraz z otwartą menażką, wypełnioną po brzegi parującą, gęstą zupą.– Powinieneś coś zjeść – powiedział.Ten z szeroko otartymi oczami spoglądał to na mężczyznę, którego jeszcze nie dawno chciał zbyć, a to na posiłek, który od niego otrzymał.– Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem gorący obiad – powiedział i zaraz zabrał się za jedzenie. Ten posłał mu tylko smutny uśmiech i wyciągnął termos z herbatą, stawiając go przed chłopcem. Sam jako dziecko nie przepadał za tym napojem, jednak uznał, że powinien wypić coś ciepłego. Następnie stanął, opierając się o ścianę, obserwując uważnie chłopca ze skrzyżowanymi ramionami na piersiach.Chłopiec zjadł wszystko w kilka minut. Wtedy Tony wyciągnął siatkę, która była tak pełna, że ledwo dało się ją zawiązać. Ewidentnie zajęła większość miejsca w plecaku. Podał ją chłopcu, a ten lekko zaskoczony czym prędzej zajrzał do środka. Były to świeże ubrania. Kilka sztuk spodni i bluzek. Do tego buty i kurtka.– Powinieneś się przebrać – stwierdził mężczyzna.Jared spojrzał na swoje odzienie i przyznał mu w duchu rację. Jego garderoba składała się z ubrań, które udało mu się znaleźć na ulicy, w śmietnikach. Już wtedy nie były w najlepszym stanie, a gdy on ponosił każdy „komplet" kilkanaście dni, uciekając i chowając się w brudnych zaułkach, niemal same zaczynały się rozpadać. Brudne, dziurawe, z postrzępionymi krawędziami, zacerowane gdzieniegdzie krzywo, ręką która najwidoczniej nie bardzo wiedziała co robić, tylko po to by móc ponosić daną rzecz jeszcze kilka dni.– Dziękuję bardzo – powiedział ze szczerym uśmiechem.Zdjął temblak, a następnie z nie małym problemem koszulkę. Tony skrzywił się widząc oprócz tych niedawno nabytych, rozlanych po całej klatce piersiowej i brzuchu siniaków, wiele starych śladów, świadczących o licznych urazach. Znajome zgrubienia w kilku miejscach, mówiły o złamaniach otwartych, gdzieniegdzie miał też blizny po rozcięciach, czy innych głębszych ranach, oraz wiele brązowych lub już naprawdę bladych, starych siniaków, świadczących o tym, że ten dzieciak ciągle musiał mierzyć się z bólem, a kto wie, ile razy już zdołał uniknąć śmierci.Granatowa koszulka, która przysłoniła widok na blizny, wyrwała mężczyznę z zadumy. Następnie chłopak spojrzał na Tony'ego, a ten usłużnie odwrócił głowę w drugą stronę. Ten zaś stanął do niego tyłem, co miało dać mu poczucie chociaż odrobiny prywatności i najszybciej jak tylko był w stanie, posługując się jedną ręką, przebrał się w czyste, ciepłe ubrania. Dał znać Tony'emu gdy skończył i podszedł do jednej z prowizorycznych półek po drugiej stronie pomieszczenia, by umieścić w niej siatkę z pozostałymi ubraniami. Tony zaś oderwał się od ściany i zbliżył się do sterty niewykorzystanych, a wyglądających na solidne skrzyń. Wskazał na jedną i patrząc na chłopca uniósł w górę jedną brew, zadając nieme pytanie „mogę?". Skinął głową, wyrażając zgodę i obaj zasiedli na skrzyniach, po przeciwnych stronach stołu.– Od dawna tu mieszkasz?– Od jakiś pięciu miesięcy. Na początku nie mogłem nic znaleźć – odparł.– Mówiłeś, że uciekłeś z sierocińca... – Skinął głową, jednak nic na to nie odpowiedział. – Wypytałem znajomych o to miejsce – chłopiec lekko się wzdrygnął – zamykanie dzieci w ciasnych pomieszczeniach, kilkudniowe głodzenie i ciężkie pobicia – wymieniał. – Choć są to wszystkie informacje jedynie z nieoficjalnych źródeł, bo według nich, to przeciętne miejsce, niczym się nie wyróżniające. To dlatego uciekłeś?Nie uzyskał jednak żadnej odpowiedzi. Doszedł do wniosku, że najwidoczniej jest jeszcze za wcześnie na zwierzanie. Chłopak nalał sobie jeszcze jeden kubek herbaty, która lekko już ostygła, a Tony zaczął wybijać jakiś rytm palcami.– Masz jakiś plan?– Nie dać się zabić przed osiemnastką – w końcu mu odpowiedział. – Później się stąd wyniosę.Tony tylko pokiwał głową. Nie była to zbyt precyzyjna odpowiedź, nie pamiętał już ile razy słyszał te słowa. Słowa „ucieknę stąd", z ust chłopaków takich jak ten. Żaden z nich tego nie dokonał. Nawet gdy któremuś udało się tu przetrwać, zostawali w Anomie, porzucając swoje marzenie o wyrwaniu się z tego miejsca. Jedni przyzwyczaili się do takiego życia, inni zwątpili w to, by mieli szansę na normalne życie, wychowawszy się w takim miejscu. Sam często tu powracał, bynajmniej nie z nostalgii. Miał tu jeszcze kilku znajomych, którzy nie opuścili tej dzielnicy, mimo oferowanej im pomocy.– Jak udało się tobie stąd wydostać? – zadał pytanie, które w pewien sposób ucieszyło Tony'ego. Wielu tylko powtarzało jak mantrę słowa: „ucieknę stąd", jednak żaden nie podjął próby.– Nie było w tym nic spektakularnego. Nie otacza nas drut kolczasty, pole siłowe czy inny mór nie pozwalający wyjść poza granice. Te są tylko umowne. Więc opuszczenie tej dzielnicy było dziecinnie proste. Dalej mogło być już trudniej, ale miałem szczęście. Przechodziłem ulicami, nawet bardzo nie zwracałem na siebie uwagi, jest tam sporo bezdomnych, wszyscy po prostu wzięli mnie za jednego z nich. Mijałem jakiś mały sklepik, jego właściciel i jak się okazało, jednocześnie jedyny pracownik, wypakowywał pełne warzyw skrzynie z paki niedużej ciężarówki. Był już stary i nie miał siły. Coś mi podpowiedziało by mu pomóc. W zamian on zaoferował mi swą pomoc. Łóżko, pracę. Nie przeszkadzało mu skąd pochodzę. Miałem dużo szczęścia, ale umiałem też przyjąć wyciągniętą do mnie pomocną dłoń.Spojrzał wymownie na chłopca, na co ten lekko się skrzywił. Jedynak nie przez nachalność mężczyzny, jak to Tony odebrał, a dlatego, ponieważ zdał sobie sprawę, że ten ma rację. Jednak jak mógł zaufać temu człowiekowi? Uratował go. Pomógł mu. I jak wszystko na to wskazywało, planował dalej to robić. Jednak skąd mógł mieć pewność, że jego zaufanie nie zostanie wykorzystane przeciwko niemu? To czego nauczył się w swoim krótkim życiu, to to, by nie ufać ludziom. Nie potrafił pozbyć się nieufności, wyuczonej ostrożności, a także ostrzegawczego głosu z głowy. Postanowił jednak się przełamać i dopuścić go do siebie w minimalnym stopniu.– Ale ja ci nie pomogłem. Nie zrobiłem nic, byś miał mi pomóc.– Nie. Zobaczyłem katowanego chłopaka w uliczce, który za pewne by tam zginął. Jednak jesteś sprytny i masz zasady, których się trzymasz. Kradniesz, ale tylko po to by przeżyć, nie posuwasz się za daleko, więc w gębi serca nie jesteś zły. Wydajesz się też być odważny i jak na dziesięciolatka całkiem mądry, dlatego postanowiłem ci pomóc. Bo nie wyglądasz na kolejnego dzieciaka, który jest skazany na pozostanie jednym z nich. – Wyciągnął rękę w stronę okna, jakby wskazywał na wszystkich mieszkańców Anomie.Słowa te bardzo go zaskoczyły. Sądził, że Tony pragnie mu pomóc, właśnie dlatego, ponieważ jego zdaniem nie ma szans na przetrwanie. Nie sądził, że ten chce mu to jedynie ułatwić. I co najważniejsze, dać możliwość na normalne życie poza granicą. Wiedział już, że będzie musiał zaryzykować. Wcześniej nie zastanawiał się, jak to będzie dalej. Jak będzie wyglądało jego życie, gdy osiągnie pełnoletność i nie będzie musiał się obawiać powrotu do sierocińca. Skończyłby na ulicy, a to nie różniłoby się bardzo od życia w tej dzielnicy. W końcu przyznał Tony'emu rację. Musiał przyjąć jego pomoc. Nie zamierzał stracić takiej szansy. Nie wiedział czym on zajmuje się na co dzień, ale uważał, że wszystko będzie lepsze od życia jakie go czekało.Jednakże nadal wolał pozostać ostrożny. Nie zamierzał mówić Tony'emu co postanowił. Mimo wszystko musiał uważać. Dlatego wiedział jedno. Na pewno nie przeniesie się do jego mieszkania w drugiej części miasta. Tam nie był bezpieczny. Tylko w Anomie, jak sądził, nie mogli go dopaść. A nie zamierzał także wpaść w pułapkę. W końcu nawet on mógł okazać się kłamcą. Wolał nadal trzymać go na dystans, aż upewni się, że może mu zaufać, sprawiając jednak pozory skorego do przyjęcia oferowanej pomocy, by mężczyzna się nie zniechęcił.– Mówiłeś, że nauczysz mnie walczyć – zagadał chcąc nieco zboczyć z tematu.– Tak, ale to dopiero jak będziesz miał sprawną rękę. Jeszcze byś pozrywał szwy. – Chłopak pokiwał głową przyznając mu rację. – A póki co połóż się spać. – Od razu dostrzegł wahanie na twarzy chłopca. – Spokojnie, powinieneś odpocząć, a jak sądzę tutaj nie jest wcale tak łatwo zasnąć. Dlatego pomyślałem, że zostanę i przypilnuję by nikt się tutaj nie dostał.Po chwili zastanowienia nieznacznie skinął głową. Nie licząc ostatniej nocy, nie pamiętał kiedy tak naprawdę się wyspał. Budził się na najdrobniejszy dźwięk. Bał się, że jeśli tylko pozwoli sobie, by zapaść w głęboki sen, nie zareaguje na czas i nie zdoła uciec.Powoli udał się na swoje posłanie. Przykrywając się jednym z koców, nie odrywał wzroku od Tony'ego, obserwując jak ten siada wygodniej na skrzyni, opierając się z westchnieniem o ścianę. W końcu zamknął oczy, lecz nie zasnął od razu, jak to miało miejsce ostatnim razem, gdy niemal zaraz po położeniu głowy na „poduszce" zasnął jak jeszcze nigdy dotąd. Było to jednak spowodowane wycieńczeniem, bólem i strachem jakie przyniosły mu ostatnie wydarzenia. I choć w Anomie te uczucia nie były mu obce, rzadko kiedy odczuwał je wszystkie naraz w takim natężeniu. Mimo to zwyzywał siebie wtedy w myślach, gdy przebudził się na dźwięk czyjej kłótni w pobliżu jego mieszkania i zdał sobie sprawę, że pozwolił sobie na taki brak czujności.Tym razem jednak w jego kryjówce ktoś się znajdował. Ktoś dla niego zupełnie obcy, nie umiał więc po prostu zasnąć. Długi czas czuwał, nie chcąc jednak ukazać jak bardzo mu nie ufa, nie otwierał oczu za każdym razem, gdy jakiś dźwięk wzbudził jego uwagę. Nasłuchiwał uważnie, a kilkukrotnie dyskretnie uchylił oko, sprawdzając przy okazji co poczynia Tony. Ten, przez większość czasu, wpatrywał się w nicość, wyraźnie nad czymś zamyślony, chłopiec domyślał się, że mężczyzna jest z nim tylko ciałem i był ciekaw, czy w przypadku zagrożenia zdąży w porę zareagować. Tylko raz nakrył go z kubkiem w ręce, na twarzy jednak wciąż gościł ten sam wyraz, co znaczyło, że jego umysł jest daleko stąd. Ostatnim razem gdy sprawdzał co robi, dostrzegł iż ten wpatruje się prosto w niego. Powoli przymknął z powrotem powieki, by mężczyzna nie odkrył, że ciągle go obserwuje.Znużony w końcu jednak zasnął, sam nawet nie zauważając kiedy. Tony zaś przez cały ten czas wypełniał swe zadanie. I choć w jego głowie kłębiło się wiele myśli, zachował czujność. Zdawał sobie także sprawę, że ktoś go obserwuje, a że w pomieszczeniu nikt inny nie przebywał, wiedział, że to chłopiec na niego spogląda. Raz, by potwierdzić swe przypuszczenia, zaczął wpatrywać się w niego, zamiast w ścianę. W końcu dostrzegł niemal niezauważalny ruch powieki, lekki blask odbijającego się nikłego światła w gałce ocznej, by parę sekund później dostrzec jak oko z powrotem się zamyka. Dopiero wtedy pozwolił sobie na lekkie uniesienie kącika wargi, bo choć chciał zdobyć jego zaufanie, to chłopiec postępował słusznie. Nie był naiwny i łatwowierny, co prędko wpędziłoby go w kłopoty, a jednocześnie nie odtrącił zupełnie wyciągniętej dłoni, co w przyszłości mogło pomóc mu wyrwać się z tego miejsca.
YOU ARE READING
Granica Bezprawia
Mystery / ThrillerAnomie - dzielnica w której panuje całkowite bezprawie. Tu nikt nie może się czuć bezpiecznie, a jednak Jared tylko tu znajduje schronienie. Po latach, choć mógłby prowadzić normalne życie, po drugiej stronie miasta, zaczyna wracać na te ulice niema...