46 3 3
                                    

   Pokój. Nieduży, kiedyś kolorowy, dziecięcy. W kącie stała drewniana, odrapana kołyska. Na podłodze leżały zabawki, które zawiesza się na suficie aby uprzyjemnić dziecku czas. Meble leżały w kawałkach po całym pokoju. Tylko biurko i krzesło zostało nietknięte, chociaż zadrapane. Stare. Wszędzie walał się piasek.
   Na krześle przy biurku siedział człowiek. Ubrany był w bury płaszcz, a na szyi miał zawieszoną szarą chustę w kratę. Gęste kasztanowe loki opadały mu na czoło przysłaniając oczy. Nie przejmował się tym. Zdawał się tego nie zauważać. Patrzył niemo, wręcz tempo w ścianę przed sobą. Nie było w niej nic wyjątkowego. Pomalowana na niebiesko, w chmury i gwiazdy.
   Nagle, od strony schodów za pokojem dobiegły odgłosy kroków. Człowiek w płaszczu nie zareagował. Nie zrobił również nic, gdy po chwili do pokoju wszedł wysoki, chudy, ale umięśniony mężczyzna. Jego krok był powolny. W ręku trzymał papierosa. Zaciągnął się i wypuścił dym przez usta i nos. Zdawał się tym delektować. Wyglądał jakby sprawiało mu to przyjemność. Ubrany był w szykowny garnitur, koloru głębokiej czerni oraz kapelusz pasujący do zestawu. Stał przez chwilę, wpatrzony w odzianego w bury płaszcz młodzieńca.
   Po chwili kasztanowłosy wstał. Odetchnął głęboko i obrócił się do eleganckiego jegomościa. Wyciągnął do niego dłoń, wewnętrzną stroną ku niebu. Przybysz włożył rękę do kieszeni spodni i wyjął papierową paczuszkę w raz pudełkiem zapałek i podał towarzyszowi. Ten wziął ją, otworzył i wyciągnął z niej dwa papierosy po czym oddał pudełko. Jednego włożył do ust, a drugiego schował w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Zapalił zapałkę i podpalił tytoń w papierosie. Zaciągnął się i odetchnął głęboko. Oddał zapałki.      Człowiek w garniturze odwrócił się i wyszedł, a kasztanowłosy poszedł za nim. W dół. Po schodach.
   Nie schodzili długo. Weszli do kolejnego mieszkania, przechodząc przez kolejne pokoje aż dotarli do okna. Była to, na oko, środkowa cześć budynku. Ciężko było stwierdzić. Obaj spokojnie przeszli przez okno. Poczuli jak piasek rozchodzi się pod podeszwami ich butów. Kasztanowłosy złapał gorące powietrze w płuca. Wiatr niosący ze sobą ziarnka piasku przyjemnie uderzał po twarzy.
   Odwrócił się i spojrzał na budynek. A właściwie jego ruinę, w większej części zanurzonej w piasku. Nie miał dachu. Zapewne rozpadł się już dawno temu. Dookoła, jak okiem sięgnąć ciągnęła się pustynia. Żółć piasku aż raziła w oczy. Słońce grzało niemiłosiernie lecz żaden z mężczyzn zdawał się nie czuć na sobie piekielnych fal gorąca.
   Jegomość w garniturze założył pilotki i poszedł za róg budynku. Wyszedł zza niego po chwili, lekko popychając związaną za nadgarstki młodą kobietę. Dziewczyna nie wyrywała się. Była spokojna choć w oczach miała ślady po łzach. Ominęli kasztanowłosego, który się nawet za nimi nie obejrzał. Stał, paląc papierosa, patrząc się przed siebie i nie oglądając się za.
   Usłyszał huk. Echo rozeszło się na wszystkie strony.
Dołączył do niego odziany w czerń. Młodzieniec w burym płaszczu spojrzał tylko na twarz tamtego, swoimi przenikliwymi oczami. Jednym miodowym i drugim, którego białko było koloru czarnego. Na policzku dostrzegł ślady krwi. Nikłe. Nie było jej wiele.
Odwrócił wzrok. Bez słowa ruszyli przed siebie.
Przez pustynię.

OpowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz