Rozdział I

376 19 3
                                    

Głośny grzmot wyrwał mnie ze snu. Leniwie podniosłam się z łóżka, odgarniając włosy z twarzy. Otworzywszy okno zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Ciężkie, ołowiane chmury zapowiadały burzę. "Zapowiada się świetny dzień"- szepnęłam do siebie z sarkazmem, po czym spojrzalam na wyświetlacz telefonu, uświadamiając sobie, jak bardzo jestem spóźniona. Pół godziny temu zaczęły się zajęcia. ,,Jeśli się pośpieszę, zdążę na drugą lekcję" - rzuciłam sama do siebie, zbiegając ze schodów. Rodziców, jak zwykle nie było. Ruszyłam pędem do łazienki, potykając się o własne nogi. Rozwinęłam bandaże na nadgarstkach, z zamiarem zmiany opatrunku, kiedy niespodziewanie drzwi się otworzyły i wszedł przez nie mój starszy brat, Alex. Stanął, jak wryty, przyglądając się moim nadgastkom.Bezszelestnie podszedł i  kucnął naprzeciwko mnie, łapiąc za ręce. Przez sekundę mogłam dostrzec w jego oczach ból, nim włożył tą maskę obojętności, której używa zawsze, kiedy chce przede mną coś ukryć. Po jego policzku spłynęła łza, którą niemal natychmiast otarł wierzchem dłoni. Dłuższą chwilę przyglądaliśmy się sobie w oczy, w milczeniu. Miałam wrażenie, że wyglądaliśmy, jak aktorzy grający w tych ckliwych telenowelach dla emerytów.

- Dlaczego nie jesteś w szkole? - Zapytałam, chcąc przerwać głuchą ciszę.

- Jest sobota. - Oznajmił cicho.

Poczułam się jak idiotka.

- Dlaczego to robisz? - W końcu odważył się zapytać.

Nie odpowiadając mu, wyrwalam dłonie z jego uścisku, po czym pobiegłam do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi na klucz.

Stay with meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz