1 | Studying together

476 44 30
                                    

Początek października, a razem z nim i początek jesieni, przyniósł do Derry chłodny klimat, coraz to krótsze dni, całą masę kolorowych, zeschniętych liści na drodze oraz okres pierwszych większych testów w szkole.

Druga klasa szkoły średniej to już nie były przelewki i każdy z Frajerów zdążył się o tym przekonać na własnej skórze. Same lekcje w szkole zajmowały im niekiedy prawie pół dnia, do tego dochodziły jeszcze zajęcia dodatkowe i oczywiście odrabianie zadań domowych. Przez to wszystko nie mieli zbytnio czasu, aby się wspólnie wszyscy spotkać, tak jak robili to dotychczas przez całe wakacje.

Dlatego pewnego dnia, na szkolnej stołówce, wpadli na pomysł aby zacząć uczyć się razem. Od tej pory, prawie codziennie spotykali się u kogoś z nich w domu i może nie była to najbardziej skuteczne metoda nauki, za względu na to, jak łatwo można się było rozproszyć lub zagadać, jednak umilało im to niezwykle dni.

Tego dnia, a konkretnie w czwartek, spotykali się u Eddiego ze względu na to, że jego matka musiała zostać do wieczora w pracy, dzięki czemu mogli mieć całe mieszkanie dla siebie.

Eddie kończył lekcje dziesięć po drugiej wraz z Beverly, Stanem i Billem, dlatego w czwórkę ruszyli w stronę domu Kaspbraka. Po drodze dyskutowali nad tym, kto ma gorzej zawalony przyszły tydzień kartkówkami i sprawdzianami oraz już snuli plany na weekend. Kiedy dotarli na miejsce, Mike już na nich czekał, oparty o furtkę, machając im na przywitanie.

***

Po ponad godzinie Frajerzy, już w pełnym składzie, siedzieli w pokoju Eddiego ucząc się w ciszy. No może nie zupełnie. Eddie i Stan wykłócali się o to w jaki sposób Bill ma rozwiązać jakieś matematyczne równanie, Beverly i Ben szeptali między sobą, kreśląc coś wzajemnie w swoich zeszytach, a Richie stukał ołówkiem o podłogę w rytm jakiejś piosenki, cicho grającej z małego radia, które przytachał tu z kuchni Ben, za ówczesna zgodą Kaspbraka.

- Co ty pieprzysz, jakie wyciąganie spod pierwiastka? Najpierw ma zamienić to! - Eddie obrzucił Stana zirytowanym spojrzeniem, skreślając i dopisując wciąż jakieś cyfry na swojej kartce, przy tym ciągle stawiając na swoim.

- Najpierw musi wyciągnąć, a dopiero potem zmienić i skrócić - Uris nie dawał również za wygraną, przez co Bill musiał schować twarz w dłoniach i jęknąć przeciągle, aby jego przyjaciele nareszcie się zamknęli i na niego spojrzeli.

- Odd-ddawać mi to. Dam s-sobie radę sam - wyszarpał od jednego zeszyt, a od drugiego podręcznik, na co tamci jedynie fuknęli na siebie i powrócili do swoich zajęć.

Eddie usiadł z powrotem na swoim łóżku, opierając się plecami ścianę i kontynuował zadanie z fizyki.

Po upływie niecałych trzech godzin, słońce zdążyło się już prawie całkowicie schować za horyzontem, dzięki czemu niebo przybrało kolory czerwieni i pomarańczu, a reszta nieboskłonu pokryła się granatem, który jednak zaczynał powoli ciemnieć.

- Będę się zbierać ludzie - Mike wpakował do plecaka swój piórnik, po czym go zapiął i przełożył sobie przez ramię, wstając.

- Mój ojciec też prawdopodobnie się już niecierpliwi - westchnął Stan, także się pakując.

- R-racja, już późno. Pójdę z-z wami - zdecydował Bill.

Reszta jedynie skinęła głowami i pomachała im na pożegnanie. Po charakterystycznym trzasku drzwi frontowych, Bev wyciągnęła się na szarym, zamszowym fotelu, zakrywając dłonią usta podczas ziewania. Pozostali spojrzeli na nią kątem oka.

- No co? Od szóstej jestem na nogach, nie dziwcie się - parsknęła, czym chłopcy zaraz jej zawtórowali.

- Ja chyba też się będę zbierać, pójdziesz ze mną Bev? - Ben zawiązał sznurówki i zaczął rozglądać się po podłodze za swoim długopisem.

Reddie || OneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz