Opuszczony szpital

168 1 0
                                    

Opuszczony szpital

Cała historia zaczęła się od pewnego wieczornego wypadu na miasto. Zmierzałem na spotkanie ze znajomymi. Byliśmy umówieni na imprezę. Gdy już doszedłem na miejsce spotkania okazało się, że jeszcze nikogo nie zastałem. Widocznie zbytnio się spieszyłem. Lecz po chwili ujrzałem, że zza rogu wyłonił się Adam. Szedł szybkim krokiem w moim kierunku i się uśmiechał. Nie wiem dlaczego, ale przeszła mi przez głowę myśl, że coś jest na rzeczy. Podszedł do mnie wyciągając rękę
- Siema stary - powiedział
- Siema - odparłem - A Ty co tak się spieszyłeś jakby Cię goniło stado demonów -
-Wiesz mam dla Ciebie nowinę. Będzie mała zmiana planów. Wiem jak lubisz urbexy więc zamiast imprezy wybierzemy się do tego starego opuszczonego szpitala obok parku. Co Ty na to?
W pierwszym momencie nie wiedziałem co powiedzieć. Zaskoczył  mnie tym. Z jednej strony nie uśmiechało mi się zrezygnować z imprezy, ponieważ nie pamiętam kiedy ostatni raz się gdzieś bawiłem. Ale ta nowa propozycja mnie zaintrygowała. Lubię eksplorować opuszczone miejsca, a przy okazji można się świetnie bawić.
- No w sumie czemu by nie. Może będzie fajnie. A co z Kasią? Ona wie o tym? - zapytałem
- Kasią się nie martw. Jak postawimy ją przed faktem dokonanym nie będzie miała wyboru. - zaśmialiśmy się na tą myśl. W tym momencie zauważyliśmy Kasię zmierzającą w naszym kierunku. Adam szybko mi szepnął żeby nic jej nie wspominać o szpitalu bo chciałby jej zrobić niespodziankę. Po chwili usłyszeliśmy jej głos.
-Cześć chłopaki. I co już gotowi? - mówiąc to uśmiechnęła się. - Oczywiście - odparł Adam po czym dodał. - Słuchaj Kasiu mamy dla Ciebie pewną niespodziankę. Pójdziemy do miejsca, w którym zapewne jeszcze nie byłaś. Myślę, że tam się zabawimy jak nigdzie indziej.
- Hmm. No w sumie sama nie wiem. Trochę się obawiam waszych pomysłów. Jeżeli mnie kolejny raz wystraszycie to obiecuję, że już nigdzie się z wami nie wybiorę.
- Czyli się zgadzasz? - zapytałem uśmiechając się nieznacznie
- No zgoda. W sumie lubię niespodzianki - odparła
- To nie czekajmy dłużej. Ruszamy - zakomenderował Adam.
Ruszyliśmy więc w kierunku naszego celu. Mijaliśmy stare kamienice oświetlone blaskiem sodowych latarni. Ulice w tej części miasta były całkowicie opustoszałe o tej porze. Słyszeliśmy szum liści i skrzypienie starych konarów drzew. Prawdopodobnie zapowiadało się na burzę. Mijając szybkim krokiem kolejne zabudowania w końcu go ujrzeliśmy. Obszerny dwupiętrowy gmach z czerwonej cegły. Okna w większości były powybijane. Przerażający widok przedstawiał ten budynek zwłaszcza o tak późnej porze. W pewnym momencie Kasia się zatrzymała i oznajmiła stanowczym głosem.
- Ja na pewno tam nie wejdę. Przestał podobać mi się ten pomysł. Jak chcecie to sami się tak bawcie.
- Kasiu czego się boisz? Przecież to tylko stary opuszczony budynek. Idealna miejscówka żeby się napić - odparłem chociaż i we mnie wzbudzał nie małe wrażenie i miałem pewne obawy, ale nie chciałem tego okazywać.
- Chodź nie daj się prosić. Jak nie będzie nic interesującego to się zwiniemy - dodał Adam
- No ok. Ale obiecujecie, że nie będziemy tam długo? - zapytała
Skineliśmy głowami i ruszyliśmy w stronę głównego wejścia. Dochodząc pod same drzwi poczułem jak przechodzi przeze mnie dreszcz. W tym momencie budynek stał się jeszcze bardziej przerażający. Miejsca po wybitych oknach wionęły czarną pustką. O dziwo same drzwi były lekko uchylone przez co nie musieliśmy szukać innej drogi wejścia. Gdy przestąpiliśmy przez próg poczułem natychmiastowy chłód.
Brrr ale zimno - oznajmiła Kasia opatulając się ramionami.
Gdy przeszliśmy przez hol znaleźliśmy się w długim wysokim korytarzu. Na ścianach łuszczyła się farba co dodawało dodatkowego klimatu. Po obu stronach znajdowały się rzędy drzwi. Poczułem jak w moje nozdrza uderza zapach stęchlizny. Latarki w telefonach nie dawały rady obejmować wszechogarniającego mroku.
- Czuję się tu dziwnie. Te miejsce wygląda strasznie - powiedziała Kasia
- Ciii. Słyszycie? - zapytal Adam
- To może być tylko przeciąg - starałem się unormować jakoś atmosferę, ale i mi klimat dał się we znaki. Szliśmy ostrożnym krokiem w głąb korytarza. Po ziemi walały się odłamki szkła i gruzu.
- Musimy znaleźć jakieś pomieszczenie na naszą małą imprezę - powiedział Adam
Na parterze nie natrafiliśmy na nic szczególnego. Wszystkie pomieszczenia były podobne do siebie. Jednak klimat niepokoju i grozy był ciągle obecny. Poszliśmy schodami na piętro. W tym momencie Adam przypomniał pewne tragiczne wydarzenie
- Zapewne pamiętacie co się wydarzyło tutaj parę miesięcy temu? Znaleźli ciało młodego chłopaka. Najgorsze było to, że On się powiesił. Pewnie jego dusza...
- Koniec. Stop. Nie chcę tego słuchać. Dość - zawyła z przerażenia Kasia
Również i mi przypomniała się cała historia. Podobno ciało tego człowieka znaleźli właśnie w jednym z pokoi na pierwszym piętrze. Na samą myśl o tym włosy stawały dęba.
Gdy już znaleźliśmy się na piętrze stwierdziłem, że nie różni się od parteru. Ten sam układ pomieszczeń. Na podłodze walały się jakieś śmieci. Nie ulegało wątpliwości, że miejsce jest dość popularne wśród młodzieży i zapewne schronieniem dla bezdomnych. Gdy tak mijaliśmy kolejne pomieszczenia nie spodziewając się niczego szczególnego nagle stanęliśmy jak wryci. Poczułem jak nogi się pode mną uginają. W jedym z pomieszczeń zwisał z sufitu strzęp sznura.
- O kurwa. To na pewno się tu stało. - powiedział Adam
- Nie każcie mi tam wchodzić. Chcę już stąd pójść - mówiła w przerażeniu Kasia
- Spokojnie rozejrzymy się tylko na chwile i... - nie zdążyłem dokończyć zdania gdy na końcu korytarza coś głośno uderzyło. Był to taki odgłos jakby ktoś próbował wyważyć drzwi. Wszyscy znieruchomieliśmy z przerażenia. Czułem jakby moje nogi były z waty. Widziałem przerażenie jakie malowało się na twarzach przyjaciół.
- Chodźmy stąd proszę. Na prawdę się boję - wyszeptała Kasia.
- No coś Ty? Chyba oszalałaś. Musimy to sprawdzić - odparł Adam
W tym momencie pomyślałem, że to On oszalał. Nie potrafiłem określić czy kieruje nim odwaga czy głupota.
- To idziemy? - zapytał
Kasia pokręciła przecząco głową
- A Ty Dawid? - zwrócił się do mnie.
- Wiesz a może lepiej będzie jak odpuścimy. Po co kusić los? - odarłem na co On zareagował lekkim oburzeniem
- Jak nie to nie. W takim razie zaczekajcie tu na mnie. Sprawdzę ten hałas i zaraz wracam. - kończąc to mówić odwrócił się i szedł w głąb korytarza. Niknął w ciemności. Po chwili całkowicie straciliśmy go z pola widzenia. Widać było tylko słabą poświatę latarki oddalającą się coraz bardziej. Czekaliśmy w ciszy nasłuchując każdego najmniejszego szmeru. Słychać było jak za oknem zawodzi wiatr a cały budynek trzeszczał. Po kilkunastu minutach ujrzeliśmy słaby błysk przybliżającego się światła.
- Już wraca. Ciekawe czy coś znalazł - szepnąłem w stronę Kasi a ona odpowiedziała milczeniem. Widocznie to dla niej już za wiele. Była ewidentnie za bardzo przerażona. Zresztą nie tylko ona.
Adam wrócił, ale jego wzrok stał się jakiś inny. Jego humor odmienił się o 180°.
- Dobra wracajmy już. Impreza chyba się skończyła. - powiedział na co ja zareagowałem zdziwieniem. Przecież przed kilkoma chwilami był pełen energii i podekscytowania a teraz jakby to wszystko z niego uleciało.
- Dobrze się czujesz? Widziałeś coś ciekawego? - zapytałem
Nie odpowiedział nic na to po czym ruszył szybszym krokiem w stronę niższego piętra. Szliśmy za nim. Czułem że coś się stało. Musiał coś zobaczyć. Bez powodu by tak się nie zachował. A może to kolejna jego sztuczka - pytania tłukły mi się w głowie. Gdy już schodziliśmy z ostatnich stopni usłyszeliśmy dziwny dźwięk. Podobny był do poruszającego się zardzewiałego koła. Był coraz bardziej intensywniejszy i dobiegał z ciemnych czeluści korytarza. Nie spodziewałem się tego co zaraz ujrzę. Obraz ten będzie mi chyba towarzyszył do końca życia. Z ciemności korytarza w oddali zobaczyliśmy wózek inwalidzki. Tylko to jeszcze nic. Najgorsze było to co pchało ten wózek w nasza stronę.

Blask padającego światła księżyca przez rozbite okna ukazał nam przerażającą sylwetkę. Ramiona blade jak ściana pełne ran z których sączyła się dziwna czarna substancja. Jasny lekarski fartuch był miejscami przesiąknięty krwią. Ruchy tej istoty były niezdarne a wręcz nienaturalne.
Myślałem, że śnię. To nie mogło być prawdziwe. Nie mogłem zrozumieć jak to możliwe. Byłem przerażony i zszokowany. Żadne słowo nie chciało się wydobyć z moich ust. Myślałem, że gorszego obrazu już nie zobaczę by po chwili wpaść w jeszcze większe przerażenie. Gdy istota się przybliżyła bardziej w naszym kierunku światło padło na jej górną część. To chyba było w tym najgorsze. To coś nie miało głowy. Nie potrafiłem tego pojąć. To było coś niemożliwego. W tym momencie Adam krzyknął
- Nie stójcie tak! Spierdalamy stąd!
Biegiem ruszyliśmy w stronę wyjścia. Myślałem, że wyrwiemy drzwi z zawiasów. Po chwili znaleźliśmy się już na dworze.
- Co to kurwa było? Czy wy też to widzieliście? - zapytała z histerią w głosie Kasia.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Tego nie można było wytłumaczyć w logiczny sposób. Oddychałem szybko. Wiatr zawodził przeraźliwie. Po chwili znowu usłyszeliśmy ten dźwięk. Zardzewiałego koła. W rozbitym oknie ujrzeliśmy przechadzającą się sylwetkę. Uciekliśmy jak najdalej od tego miejsca. Nigdy nie czułem takiego przerażenia jak w tamtym momencie. Gdy już zmęczeni biegiem przystaneliśmy żeby złapać oddech Adam podjął rozmowę
- Pewnie się zastanawiacie dlaczego tak się zachowywałem jak do was wróciłem. Byłem po prostu w szoku po tym co tam ujrzałem. Nie potrafiłem o tym wam powiedzieć w tamtym momencie. Myślałem tylko żeby opuścić ten przeklęty budynek. Tego jest tam więcej.
Miałem dość tych wrażeń jak na jeden dzień. Mój sceptycyzm dotyczący zjawisk paranormalnych zmienił się od momentu gdy ujrzeliśmy to COŚ.
Kasia zaczęła szlochać. Przerosło już ją to do granic możliwości.
Adam zaczął dalej kontynuować drżącym głosem
- Ciężko mi o tym mówić, ale myślę że musicie się też o tym dowiedzieć. Gdy wchodziłem w coraz głębszą czerń korytarza usłyszałem w oddali dziwny dźwięk, jakby pukanie w szybę. Coraz bardziej zbliżałem się do jego źródła. Byłem pewny, że dochodzi z pokoju na końcu korytarza. Czym prędzej postanowiłem to zbadać. W tamtym momencie czułem większe zainteresowanie niż przerażenie. Gdy stanąłem w drzwiach momentalnie skamieniałem.
Przestał na moment mówić żeby złapać oddech
- Ujrzałem coś w ciemnym kącie długiego pomieszczenia. Coś białego jak kreda. Stało tam nie ruszało się. Przez moment pomyślałem, że to moja wyobraźnia, ale myliłem się. To coś wyciągało w moją stronę chude kościste białe ramiona. Usłyszałem straszy głos jaki ta postać wydawała, jakby zduszony chrapliwy śmiech. Nie potrafiłem się ruszyć ze strachu. Nogi odmówiły posłuszeństwa. Gdy to zaczęło sunąć w moją stronę wtedy oprzytomniałem. Zacząłem się wycofywać, jedank co jest dziwne nie potrafiłem się zmusić do biegu.
Gdy skończył mówić cały się trząsł. Nie wiem czy to przez to co się wydarzyło, czy z samego faktu, że na dworze było okropnie zimno.
Postanowiliśmy wrócić do domu. Od tego momentu nic już nie było takie same. Zwykłe cienie na ulicy potrafiły przysporzyć mnie o szybsze bicie serca. Dostrzegałem zagrożenie w codziennych sytuacjach. Postanowiłem nigdy już nie pójść w okolice tego szpitala. Coś okropnego kiedyś musiało się tam wydarzyć, ale ja już nie chcę tego wiedzieć. Nie chcę sobie przypominać tego co tam zobaczyliśmy. To nas na zawsze odmieniło.

Krótkie opowiadania grozy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz