Historia lubi się powtarzać

474 27 2
                                    

Droga do domu Justina dłużyła się niemiłosiernie, ulice były zapełnione i co kawałek stały radiowozy policyjne. Ja byłam zdenerwowana i zniecierpliwiona, a co dopiero musiał czuć Justin. Cóż oczywiście nie było mi go żal, jedyną osobą o jaką się martwiłam był jego brat. Po raz kolejny przeklęłam, kiedy znowu nie zdążyłam przejechać na zielonym świetle. Spojrzałam na zegarek co tylko jeszcze bardziej spotęgowało moje zdenerwowanie. Okazało się, że jechaliśmy już 15 minut, a nie przejechaliśmy nawet połowy drogi. Jak dalej tak pójdzie to możemy zapomnieć o odnalezieniu Jaxona, każda minuta była na wagę złota, musiałam coś zrobić. Jedyne co przyszło mi w tej chwili do głowy to po prostu złamanie wszystkich możliwych przepisów i modlenie się , aby policja nas nie złapała.

-Pieprzyć to.- Powiedziałam poczym mocno przycisnęłam pedał gazu uzyskując niezadowolone miny kierowców potęgujące jeszcze głosy klaksonów. Mój pasażer raczej nie był gotowy na tak gwałtowny ruch, a dzięki temu, że nie zapiął pasów wylądował prawie na przedniej szybie. Chyba powinnam go uprzedzić żeby się trzymał, ups…-  Tak to jest jak się nie zapina pasów.

-Zamknij się i lepiej patrz gdzie jedziesz.- Wytkną mi chłopak, nie miałam czasu na kłótnie z nim wiec postanowiłam nic nie mówić i zachować się jak dojrzała osoba.

 -Bądź na tyle miły i wyjmij spod swojego siedzenia torbę. Następnie znajdź w niej telefon.

-Po co? Po to żebyś mogła zadzwonić do swoich żałosnych poddanych i powiedzieć im, że złapałaś wielkiego Justina Biebera?- Zakpił chłopak. Tego było za wiele. Z impetem zatrzymałam samochód.

-Jeśli masz jakiś problem do kurwy nędzy to stąd wyjdź. Proszę droga wolna.- Justin nie poruszył się nawet o milimetr, patrzył tylko na mnie szeroko otwartymi oczami.- Po pierwsze nie są żałośni tylko to najlepsze osoby jakie w życiu spotkałam, po drugie myślę, że robi się ciasno przez twoje cholernie wielkie ego. Więc zamknij się łaskawie i wyjmij ten telefon bo chcę zadzwonić do Chrisa, aby przyjechał i nam pomógł sami sobie nie poradzimy. Trzeba obstawić wszystkie drogi wyjazdowe z miasta.

Moja klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie od ilości emocji kłębiących się wokół nas, a palce zaciskały się na kierownicy blednąc do reszty. Justin nic nie powiedział tylko posłusznie wyjął telefon i mi go podał.

-Proszę. Ja skontaktuję się z Ryanem i powiem mu aby obstawił naszą część.

Nie odpowiedział mu bo gdybym to zrobiła nie wiem czy dalej siedziałby żywy. Zamieniłam krótką wymianę zdań z Chrisem. Na początku był zły, ale chyba w końcu zrozumiał, że nie chodzi tu o biznes tylko o coś więcej. O rodzinę. Po chwili byliśmy już pod posiadłością Justina. Chłopak szybko wyszedł z auta myślałam, że pobiegnie do domu, ale zamiast tego okrążył samochód i otworzył drzwi od mojej strony podając mi przy tym rękę. Bardzo zdziwił mnie ten gest, ponieważ nigdy nie sądziłam, że człowiek taki jak on umie się dobrze zachować. Podałam mu rękę i wyszeptałam ciche ,,dziękuję’’ po czym ramię w ramię ruszyliśmy w stronę drzwi. Byłabym głupia nie biorąc ze sobą broni, nie ufałam im na tyle by wejść tam bez zabezpieczeń. Miny chłopaków były bezcenne. W pierwszej chwili zdezorientowani spojrzeli na swojego szefa, który stał tuż za mną, potem wszyscy sięgnęli do tylnej kieszeni spodni najprawdopodobniej po broń  lecz Justin tylko zaprzeczył ruchem głowy i wyminą mnie kierując się do salonu.

-Stary co ona tutaj robi?- Zapytał Butler.

-Pomaga nam.

-Jak to nam pomaga?! Upadłeś na głowę przecież to suka! Postrzeliła mnie zaledwie parę godzin temu, a ty ją tu przyprowadziłeś.- Chłopak wymachiwał rękami i gestykulował widocznie zniesmaczony moim widokiem. Stałam tuż obok niego, a on śmiał mnie nazwać suką? Przynajmniej wiadomo, że nie tylko Justin jest tu dupkiem. Lecz to nie daje im prawa do obrażania mnie.

ConfidentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz