🌼

1.1K 193 41
                                    

Siedzieli na podłodze przy blacie kuchennym, popijając jakiś alkohol zabrany z szafki rodziców, by chociaż trochę stłumić smak krwi. Trunek smakował paskudnie, jednak chłopcy nie chcieli wybrzydzać. Tego dnia, pierwszy raz od bardzo dawna, nie poszli do szkoły. Chcieli świętować, jak bardzo by ta uroczystość nie była żałosna.

Dzisiaj wybijał rok chorowania na Hanahaki.

Cieszyli się z każdego przeżytego dnia, zwłaszcza że choroba zabijała ich od środka.

A ból jej towarzyszący był nie do wytrzymania, niemal rozrywał im płuca.

- Boję się śmierci, Hinata. - Yamaguchi przekręcił głowę, spoglądając na kolegę. Tamten odkaszlnął, wypluwając trochę krwi.

- Wiem. Ale jesteśmy w tym razem, pamiętasz? - Shoyo uśmiechnął się lekko.

- Tobie już praktycznie przeszło. Myślę, że Kageyama powoli zaczyna rozumieć, co do ciebie czuje.

- Niemożliwe. - rudzielec natychmiastowo zaprzeczył. - Te cholerne niebieskie hiacynty nadal mają miejsce w moich płucach.

- Jest ich coraz mniej. - mruknął Tadashi ze smutnym uśmiechem. - To takie jakby resztki. Za to mój koniec jest bliski. Boli coraz bardziej.

- Musisz wierzyć-.

- Wiesz, jaki jest Tsukki - przerwał mu. - To zwyczajnie nieprawdopodobne, by się we mnie zakochał.

- Ale dotrzymasz obietnicy?

Zielonowłosy odkaszlnął - z jego ust wylała się fala stokrotek. Początkowo zapewne były białe, jednak krew przefarbowała je w mocny róż.

- Muszę. W końcu to obietnica.

*

Yamaguchi nigdy nie był osobą cierpliwą.

Tego dnia czas niemiłosiernie mu się dłużył. Obejrzał razem z Hinatą jakąś nieśmieszną komedię, zrobili sobie śniadanie, razem liczyli wyplute płatki kwiatów.

Shoyo naliczył dziewiętnaście, Tadashi czterdzieści dwa.

Chłopak wiedział, co się święci. Gdy po południu wyznają swoim miłościom życia własne uczucia, Tobio na pewno odwzajemni miłość rudzielca. Lub nie do końca, no przynajmniej go nie odrzuci. Za to już tego wieczoru zielonowłosy wyjdzie z domu Tsukishimy ze łzami w oczach - o ile w ogóle wyjdzie stamtąd żywy. Przerażała go ta wizja, jednak mimo to cieszył się ze szczęścia swojego przyjaciela. Tak długo trwali w tym razem, Hinata tyle przeszedł, że naprawdę na to zasługiwał.

Yamaguchiemu nie było pisane szczęśliwe zakończenie.

Alarm w telefonie zabrzęczał; Tadashi wyłączył go leniwym ruchem ręki.

- Już czas - mruknął. - Skończyli lekcje.

Zielonowłosy już miał ruszyć w stronę drzwi, gdy Shoyo zatrzymał go ruchem ręki, ciągnąc go za rękaw bluzy.

- Poczekaj. Chcę, żebyś mi obiecał, że jeśli Tsukishima cię odrzuci, ty wykonasz tę operację.

- To ty mi to obiecaj, Hinata.

- Ale-

- Dla mnie już nie ma nadziei, nie rozumiesz? - przerwał mu Yamaguchi. - Za to ty możesz żyć, czujesz się lepiej ode mnie. Więc jeśli Kageyama cię nie ze chce, usuń te kwiaty z własnych płuc, do cholery. Za dużo się wycierpiałeś. Musisz o nim zapomnieć. Wiem, że nie chcesz, że to trudne, ale proszę. Nie zniosę dłużej twojego bólu.

Shoyo zakaszlał. Z jego ust wyleciał tylko jeden płatek błękitnego hiacyntu.

Zielonowłosy odwrócił się na pięcie i podszedł do drzwi, by zaraz wyjść, by udać się do domu swojej nieszczęśliwej miłości.

*

Stojąc przed drzwiami Kei'a, Yamaguchi bał się zapukać lub nacisnąć dzwonek. Oparł się ręką o framugę by przypadkiem nie upaść. Nie wiedział, co ma mu powiedzieć. Zastanawiał się, jak ubrać swoje wyznanie w słowa, by nie usłyszeć od razu odmowy. Był przerażony wizją śmierci w objęciach Tsukki'ego - zawsze wyobrażał ją sobie w samotności i cierpieniu. A teraz musiał stanąć przed wyzwaniem wyznania uczuć i szczerze zastanawiał się, czy śmierć nie byłaby lepszym rozwiązaniem.

Zanim zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję, drzwi same się przed nim otworzyły.

- Yamaguchi? - nieco skołowany Tsukishima stanął naprzeciwko zielonowłosego. - Co ty tu robisz? Dlaczego cię dzisiaj nie było?

Tadashi poczuł się, jakby uleciały z niego siły oraz cała motywacja do dalszego życia. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, oparł głowę o pierś blondyna, gdy nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Krew mieszała się z gorzkimi łzami rozpaczy, mocząc koszulkę Kei'a. Chłopak kaszlał, a stokrotki upadały na ziemię, jedna po drugiej.

- Przepraszam, że się w tobie zakochałem. Przepraszam, Tsukki.

przepraszam, tsukki ✮ tsukkiyamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz