Lukas popijał espresso z niewielkiej filiżanki. Cała jego miłość do kawy, a było to sporo uczucia, skoncentrowana była na perfekcyjnym czarnym naparze. Cukier czy mleko były według niego grzechem i pewnie dlatego właśnie to Tino obsługiwał klientów. Lukas nie szczędziłby połowie z nich przynajmniej krzywych spojrzeń. Jego spokój został przerwany przez głośny trzask drzwi. Odwrócił głowę do wejścia, w którym właśnie stał jego największy koszmar, kalający jego pracę, radość z życia i kawę. Wysoki Duńczyk z uśmiechem tak szerokim, że Lukas był pewien że mężczyznę boli twarz przemierzył w kilku skokach odległość dzielącą go od lady.
- Czyść śliczny! - Lukas policzył w myślach do dziesięciu i przypomniał sobie wszystkie znane sobie klątwy. Dopiero wtedy zdecydował się odpowiedzieć.
- Witam pana, zamówienia składa się kelnerowi przy stoliku, nie tutaj - głos Norwega, nieważne jak ten się starał z pozornie spokojnego na początku pod koniec zdania przerodził się w ostrzegawcze warknięcie. Nieważne że mówił to Duńczykowi od miesiąca. Ten wciąż przychodził codziennie do lady, obdarzał go uśmiechem wiecznego optymisty i witał się zawsze tym samym zdaniem. Na dodatek jego akcent był duński. Miękkie głoski w niektórych wyrazach kaleczyły norweską wrażliwość i wyczerpywały jego zapasy cierpliwości.
- Oh, ależ oczywiści. Czyli, skoro drugi pracownik jest zajęty to pan przyjdzisz mnie zaraz obsłużyć tak? - zapytał mężczyzna opierając się na o blat. Lukas spojrzał ze strachem na Tino, ale ten posłał mu tylko przepraszające spojrzenie. Właśnie kawiarnia przechodziła prawdziwe oblężenie i chłopak rzeczywiście był zajęty.
- Ależ oczywiście - mruknął Lukas i z cierpiętniczym westchnieniem odłożył filiżankę. Niech szlag trafi wszystkich Duńczyków, świat będzie szczęśliwszy. No, może nie do końca szczęśliwszy bo zniknie połowa jego całego optymizmu ale świat będzie miał spokój. A że światem Lukasa był sam Lukas, a jedynym Duńczykiem uprzykrzającym mu życie blondyn który z pozoru grzecznie siedział przy stoliku i udawał że przegląda kartę, Norweg był przekonany że ma rację. Wywinął się zza kontuaru i zgrabnym krokiem podszedł do okrągłego stolika. Duńczyk machał nogami pod stołem jak dziecko i patrzył na Lukasa jakby ten był kawałkiem bezowego tortu. To przypomniało Norwegowi że musi dokroić ciasta na wystawę.
- Czy już się pan zdecydował? - zapytał z wyćwiczonym profesjonalizmem przykładając końcówkę długopisu do kartki w niewielkim notesie.
- Oh, już dawno - ton i uśmiech Duńczyka wskazywały że jego wypowiedź wyprowadzi Lukasa z równowagi.
- Więc?
- Rondka z tobą, dzisiaj, po zomkninciu. Przyjdem jo po cibie - powiedział mężczyzna wciąż się uśmiechając. Lukas nawet się nie skrzywił. Nie pokazał jak bardzo chciałby udusić klienta swojej kawiarni krawatem.
- Nie umawiam się z klientami, przykro mi - odpowiedział wciąż utrzymując w pełni fachowy ton wypowiedzi - co z karty by pan chciał?
- Mrożona kawa. Z sosem karmylowym. I bitum śmitaną. Do tego cynomon. Wszystko przyniesione przez mojigo ulubionego baristę - bezczelny uśmiech na ustach Duńczyka gdy ten wypowiadał swoje zamówienie doprowadzał Lukasa do szewskiej pasji. Biedna kawa. Na dodatek cynamon. Norweg nie wiedział kto wymyślił że ten wynalazek diabła może być przyprawą i dlaczego do cholery ktoś go postanowił dodać kiedyś do kawy i, co najgorsze, uznać to za coś smacznego. Na pewno to był jakiś Duńczyk.
- Oczywiście - warknął i odwrócił się aby odejść. Dał dyskretny sygnał do Tino, który wskazał głową na jeszcze jeden stolik jaki pozostał mu do obsłużenia. Lukas skinął przyjacielowi głową i ruszył w stronę lady. Czucie na sobie wzroku Duńczyka było bardziej niż irytujące. Wrócił w swoje małe odosobnienie. Właśnie skończył robić kawę dla denerwującego gościa gdy Tino wręcz na niego wpadł w pośpiechu.
CZYTASZ
Cynamon łagodzi obyczaje | aph nordics human au
Fanfictioncoffee shop au w którym do kawiarni Lukasa codziennie przychodzi zbyt wesoły i zbyt głośny duński klient bez taktu i szacunku do espresso.