Spojrzał za okno.
Noc była piękna, ale cicha.
Cztery ściany wokół niego, ale jakoś tak...
Pusto.
Która godzina?
Nieważne. Liczą się niezliczone gwiazdy, kiedy wybrzmiewają niewypowiedziane słowa.
Cisza już sobie poszła, kiedy wziął do ręki starą, obdrapaną gitarę.
Od razu zrobiło mu się odrobinę wygodniej. Otworzył okno i poczuł lekki, ciepły wiatr, który tańczył z jego nabrzmiałymi wargami.
I niemal każda noc wyglądała tak samo.
Chanyeol mieszkał na trzecim piętrze i był tam całkiem sam.
Kamienica była stara i obskurna. Całkiem niedawno, zupełnie niedaleko wybudowano nowe, ładniejsze, gdzie przeniosła się połowa lokatorów z okolicy niższych pięter. Ale Chanyeol wolał swoje stare, wysłużone drzwi, nie zawsze działające światło na korytarzu, kochał siadać na schodach prowadzących na strych, bo to wszystko było po prostu jego.
Jego własny kawałek nieba, jego własny wiatr latem i szron na oknach zimą, jego własne kilka gwiazd, które w te bezsenne (bezcenne) noce towarzyszyły mu, jego chmury, płynące leniwie w te wszystkie dni, które spędzał samotnie, jego muzyka, którą tworzył jedynie dla siebie..
Brakowało mu jedynie kogoś, z kim mógłby się tym wszystkim podzielić.
Jego łzy, jego i tylko jego...
CZYTASZ
2𝐬𝐨𝐨𝐧 | 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤
Fanfiction'and I wonder why, wonder what for why we keep coming back for more'