Ciężkie Słowa

26 4 2
                                    

"Bez tylu ciężkich słów moglibyśmy latać"
~ Loesje International

Nie miałem na nic ochoty i szczerze mówiąc mógłbym teraz nie istnieć gdyby nie on. Ale istnieję i mam się dobrze w przeciwieństwie do niego.

~~~

- Znów mówisz głupoty. - westchnąłem - Nie wiesz jak jest.

Chłopak tylko popatrzył na mnie spod swoich gęstych rzęs i nic nie powiedział. Ponownie utkwił wzrok w zniszczonym chodniku. Słońce chyliło się ku zachodowi, a uliczki robiły się bardziej ciemniejsze niż za dnia. Samochodów jeździło coraz mniej i było to na naszą korzyść. Ludzie powoli wracali z pracy albo dopiero do niej szli. My jako jedyni nie mieliśmy celu naszej wycieczki.

- Mogłeś mi powiedzieć wcześniej. - odezwał się - Jestem twoim przyjacielem, powinienem o tym wiedzieć już dawno. - burknął i schował zmarznięte dłonie do kieszeni.

Para leciała z jego malinowych ust, które wykrzywiły się w grymasie. Byłem pewny, że coś sobie pomyślał i na pewno nie było to ani miłe, ani dobre. Spłoszony schowałem nos bardziej w szalik i odwróciłem wzrok.

Miał rację, mogłem powiedzieć mu o tym już dawno, ale nie potrafiłem się przełamać. Nie chciałem go męczyć bardziej niż jest zmęczony teraz. To nie moja wina, że za tydzień wyjeżdżam i jest możliwość, że więcej się nie spotkamy.

Mimo to czułem wyrzuty sumienia. Jestem jedyną osobą, którą ma przy sobie. Którą ma tak blisko. Obiecałem mu, że go nie opuszczę i nie mogę tej obietnicy dotrzymać. O dziwo nie krzyczał, nie płakał. Milczał i chyba to było najgorsze. Nie wiedziałem co siedzi mu w głowie, ale nawet nie starałem się z niego tego wyciągnąć.

Wiedziałem, że potrzebuje to wszystko przemyśleć, ale na to nie ma teraz czasu. Zraniłbym go mówiąc mu to, więc sam się nie odezwałem.

I błądziliśmy bez celu po jakiejś dzielnicy Nowego Jorku już prawie godzinę, a żaden z nas nie miał nic do powiedzenia. Albo miał tylko bał się mówić na głos. Byłem już trochę zmęczony, oczy mi się kleiły z resztą jemu też. Postanowiliśmy powoli zmierzać do domu. Obydwaj przemarzliśmy i potrzebowaliśmy czegoś ciepłego. Rozmowa zakończyła się niepowodzeniem, ale przynajmniej chłopak nie protestował i grzecznie poszedł ze mną.

Wpakowaliśmy się do mojego mieszkania całkowicie przemoknięci bo w połowie zaczęło lać. Biegliśmy jak opętani, ale dotarliśmy w jednym kawałku. Młody walnął się na kanapę z cichym mruknięciem. Po chwili spał jak kamień. Usiadłem obok niego i pomiziałem po włosach. Mimo, że było po dwudziestej drugiej nie czułem zmęczenia. Włączyłem telewizor, którego i tak już później nie oglądałem, bo zbyt pochłonęły mnie myśli.

~~~

Chciałem cofnąć czas, chciałem abyśmy przeżyli wszystko od nowa, jeszcze raz bo teraz wszystko tracimy. Spojrzałem na niego. W jego oczach błyszczały srebrne łzy, które tak bardzo znienawidziłem tamtego dnia. Nie wiedziałem jeszcze czego były oznaką. Uśmiechnąłem się krzywo i pomachałem mu, samochód ruszył. Rodzice zadowoleni mówili coś o nowym życiu które czeka nas w Sydney, ale ja nie chcę nic nowego. Chcę wszystko po staremu, a przede wszystkim jego.

Przez te parę miesięcy, dzwoniłem, pisałem i wydawało się wszystko w porządku choć nie było. Starałem się go wspierać. I to nie wystarczyło.

Ciężkie SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz