Warto walczyć ale o co ?

14 0 0
                                    


 Wychodzimy na dwór. Powietrze jest suche, gardło staje się momentalnie suche. Idąc w górę zbocza słyszę śmiechy Hydry i Czarodzieja, którzy jak zwykle opowiadają dowcipy które tylko ich śmieszą. Sokół idzie przed nami wypatrując zagrożeń. Kiedyś spytałam się go dlaczego mnie przygarnął. Odpowiedział mi jednym słowem- NADZIEJA. Wciąż mnie to nurtuje, ale nigdy mi tego nie wytłumaczył. Powiedział że sama zrozumiem jak nadejdzie odpowiedni czas. Widocznie jeszcze nie nadszedł. Idąc ślepo, bez patrzenia przed siebie wpadam na Sokoła który czegoś nasłuchuje. Tak to u nas działa. Jeśli jest podejrzenie zagrożenia, stajemy w całkowitej ciszy. Dwójka śmieszków z tyłu zobaczyła co się dzieje i natychmiast zareagowała tak jak ja. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Byłam pewna że to kolejny fałszywy alarm. Niestety myliłam się. Najpierw usłyszałam, krzyk pełen bólu którego dusze potępione w piekle by się nie powstydziły, potem zobaczyłam grupkę mężczyzn którzy wcieli wyszarpać jakieś zawiniątko młodej kobiecie która z całej siły walczyła o swoją własność. Powinnam być przerażona, ale po tylu latach jestem przyzwyczajona. Jedyne co pomyślałam to czy ta kobieta musi tak okropnie krzyczeć? Rozumiem że jedzenie jest w dzisiejszych czasach bezcenne ale bez przesady. Widocznie mój mentor nie podążał tym samym tokiem myślenia bo zaczął schodzić w dół zbocza, sprężystym krokiem, dokładnie ilustrując dalsze poczynania mężczyzn. Nasza trójka ruszyła za nim. Nigdy nie ruszamy sami na żadną akcję, takie postępowanie, jak nazywa Sokół głupiej odwagi, mogą kosztować o wiele za dużo. Idąc śladami pozostałych uważnie przyjrzałam się napastnikom. Było to czterech dorosłych mężczyzn, ubranych w brudne łachmany ale w blasku promieni przebijających się przez ciężkie chmury, ich noże lśniły śmiercionośnym blaskiem. Może i wyglądali jak łachmaniarze ale byli też uzbrojeni, niebezpieczni i patrząc na ich zapał w walce z kobietą ,zdesperowani. Najgorsze połączenie jakie może spotkać człowieka.

- Czterech na jedną , niezbyt uczciwe zagranie panowie- powiedział Sokół spokojnym głosem, jednocześnie trzymając rękę na swoim pistolecie. Zawsze przygotowany- pomyślałam z lekkim uśmieszkiem.

- Odwal się dziadku. To nie twoja sprawa- odparł bezzębny, niezbyt urodziwy facet, wyciągając swojego nożyka. Miałam ochotę się roześmiać na widok jego wielkości ale nie chciałam ich sprowokować.

- Puśćcie Panią a każde z nas pójdzie w swoją stronę i nic się nikomu nie stanie- kontynuował Sokół całkowicie ignorując zaczepkę bezzębnego, ale wyciągnął broń dając do zrozumienia wszystkim że żarty się skończyły. Nasza trójka poszła za jego przykładem i takim sposobem sytuacja na froncie uległa gwałtownej zmianie. Co prawda nadal była nasza czwórka na ich czwórkę tylko że oni mieli trzy noże i mały nożyk a my mieliśmy cztery pistolety i nóż – Hydra lubi być na wszystko przygotowana- więc na ich zuchwałych twarzach, widać było niepewność a w oczach zaczęła gościć panika która przywołana pierwotny instynkt ucieczki którego, na ich szczęście, się posłuchali. I takim sposobem zostaliśmy na placu sami razem z kobietą która z bezsilności i strachu zaczęła szlochać. I w tym momencie zobaczyłam o co tak zaciekle walczyła, w zamian czego w stanie była oddać swoje życie. W zawiniątku coś się poruszyła, i w momencie gdy zobaczyłam malutką, różową piąstkę wydostającą się z materiału usłyszałam ciche kwilenie, które zmieniło się w niezwykle głośny płacz. Dziecko. Ta kobieta walczyła o swoje dziecko.

   Sokół podszedł do nie powoli, mówiąc słowa które miały ją uspokoić. Powiedział mi kiedyś że w takich chwilach nie liczy się znaczenie słów ale sposób ich wypowiadania. Patrzyłam jak przemawia do niej a ona coraz bardziej się uspokaja i się do niego przekonuje. Dowiedzieliśmy się że razem ze swoim mężem i córką z zmierzali do Centrum.

- Co to jest Centrum?- spytałam nie wiedząc dlaczego trójka moich towarzyszy patrzyła się na siebie zaszokowani. Odpowiedziała mi głucha cisza przerywana coraz cichszym tkliwieniem niemowlaka, który uspokajał się , jakby czuł że niebezpieczeństwo minęło- Może mi ktoś odpowie? To taki wielki sekret?- ponowiłam pytanie coraz bardziej wkurzona. Myślałam że sobie ufamy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 31, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Śmierć i nadziejaWhere stories live. Discover now