01.09.1939r.- Warszawa
Jak co poranek Warszawa leniwie budziła się ze snu. Wszyscy jej mieszkańcy w zgiełku codzienności gnali do pracy, a młodzi mieszkańcy szybko szykowali się by nie przegapić pierwszych minut szkoły. Jednak tym razem ten dzień nie miałbyć taki jak zwykle... Ponieważ w tym oto dniu miała rozpocząć się wojna...
Wszyscy w popłochu próbowali uciekać z Polski lub bezsilnie jej bronić. Od 6 września Oddziały harcerskie były ewakuowane, harcerze zostawili swojej rodziny, przyjaciół i życie by wrócić ze zdwojoną siłą. Było tak również i w rodzinie naszej bohaterki. Zdenerwowana matka razem z najstarszą córką szybko pakowała rzeczy syna, który już dziś z kapitanem swojego oddziału i kolegami miał opuścić miasto. Bezradny ojciec wymachiwał agresywnie poranną gazetą krzycząc, że to zguba kraju i wszystkich pozabijają. Ich syn jako jedyny z rodziny umiał zachować powagę i powoli próbował oswoić swoją najmłodszą siostrę z wizją okupowanej Polski. Załamana dziewczyna słuchając go błagałaby jej nie zostawiłał lub wziął ze sobą. Nie było innego wyjścia trzeba było pogodzić się z jego wyjazdem. Podana dziewczyna to Pola (15lat). Nie wyobrażała sobie życia bez ojczyzny gdyż wychowywała się w bardzo patriotycznej rodzinie na co wskazywało samo jej imię. Jej brat Stanisław był o wiele bardziej stosowany o czym może świadczył jego wiek (18lat). Natomiast ich siostra Anna (17lat) była uznawana przez sąsiadów i znajomych za największą panikarę w mieście, bała się o Stasia bardziej niż on sam. Rodzice pochodzili z bogatych rodów i dużą wagę przywiązywali do nauki. Sami skończyli oni Krakowską uczelnie jako jedni z najlepszych uczniów. Ojciec obecnie pracuje jako urzędnik a matka jest lekarką. Ostatnie uściski pożegnały odjeżdzającego młodzieńca. Zapłakana rodzina nie umiała pogodzić się z tym, że muszą się na tyle rozstać. Następne dni w mieście mijały w ponurym nastroju. Polacy mijali się na ulicach ze zwieszonymi głowami. Wiedzieli oni o nadchodzącym do stolicy końcu.
Już 30 września rozpoczynało się wkraczanie wrogich wojsk do miasta. Następnie bąbardowanie a potem zdobycie Warszawy.
Dzień 5 października był szczególnie bolesny dla rodaków. Odbyła się wtedy niemiecka defilada wojskowa. Bezczelni okupańci świętowali swoje zwycięstwo na oczach pokonanych.
13 października do rodzinnego miasta powrócił Stanisław Butrymowicz. U progu domu czekała już nań uradowana młodziutka blondyneczka w długiej kwiecistej sukience. Młodzieniec widząc ją pobiegł i mocno utulił.
- Stasiu! Wkońcu powróciłeś! Myślałam, że mnie zostawisz- wyszeptała do brata, a na jej ustach pojawił się uśmiech, który w ostatnich czasach nie miał powodów by się ujawniać.
- Tak droga Polciu, moja ty mała Polonio. Nigdy bym was tu nie zostawił! Jak mogłaś tak myśleć!?
Uradowane rodzeństwo szczęśliwie weszło do mieszkania gdzie czekała na Stanisława kolejna dawka miłości od rodziny. Tej nocy Pola wkońcu mogła zasnąć bez zbędnych zmartwień, jednak ten spokój nie panował za długo. Już nad ranem ok. 4.00 rozległo się głośne pukanie do drzwi. Zaspana Anna powoli otworzyła drzwi w których ukazali się niemieccy policjanci. Było to spowodowane pewnie powiazaniem Staniaława z wolną Polską w której bardzo się udzielał.
- Polizei!
-No chyba widzę- spojrzała wkurzona przerwaniem snu dziewczyna.
- Szukamy Pana Stanisława Butrymowicza. Wie panienka gdzie on jest?- powiedział zdziwiony lekceważeniem sytuacji jeden z nich. Oczywiście po niemiecku.
Nie znająca języka niemieckiego Ania zaczęła wydzierać się na cały dom
- Stanisław! Wstawaj ktoś do ciebie! - zaspanie spowodowało u niej, że nie zdawała sobie sprawy co się właśnie dzieje.
Zza dzwi pokoju wyłoniła się wysoka sylwetka młodego mężczyzny. Momentalnie zamarł widząc Niemców u progu a jego twarz zbladła. W tym samym czasie z pozostałych pokoi wyłoniła się reszta rodziny Butrymowiczów ich zachowanie przypominało zachowanie Stasia.
- Ty jesteś Stanisław Butrymowicz?- spytał chłopaka wyraźnie zniecierpliwiony policjant
Młodzieniec znał doskonale język wroga. Nie wiedział co odpowiedzieć, kiwnął tylko delikatnie głową
- Pójdziesz z nami- oznajmił wyraźnie niewzruszony Niemiec.
Młodsza siostra prędko wybiegła przed brata, jakby broniąc go przed strzałem. Spowodowało to puszczenie przez komendanta ręki Stanisława.
- Błagam weźcie mnie nie jego!- krzyczała po Polsku- Co wam po nim słaby i schorowany jest i tak szybko wam padnie.
Wyraźnie oburzony brat spojrzał na nią z urazą. Nie był on wcale schorowany jego bladość była spowodowana jedynie przerażeniem. Kłamała ona by go ocalić. Chciał on zaprzeczyć i powiedzieć, że pójdzie po dobroci nie chciał narażać Poli. Jednak dziewczyna nie pozwoliła mu dojść do słowa i nieugięcie patrzyła w oczy oprawców.
Niemcy najwyraźniej rozumiejąc język Polski z podziwem patrzyli na odwagę dziewczyny. Widać było, że zdawali sobie sprawę, że była ona cenniejszym łupem od lichego chłopaka a po niego mogą zawsze wrócić. Dlatego ustąpili na jej prośbę. Wyjeli kajdanki na co ta parsknęła śmiechem.
- Panowie jest was pięciu a od każdego z was jestem o połowę mniejsza, no chyba nie boicie się, że 15 letnia dziewczyna wam ucieknie
Wyraźnie naruszona niemiecka duma kazała schować kajdanki i wyprowadzić dziewczynę na dwór bez tego dodatku. Gdy staneli przy samochodzie patrzyli oni ze zdziwieniem, że ta nie wsiada
- No co? Może tak byście mi drzwi otworzyli? - mówiła lekceważącym tonem
Policjanci nie wytrzymali. Otworzyli brutalnie drzwi i wyrzucili boleśnie do środna dziewczynę po czym dodali
- Nie waż się więcej mówić w tym języku bo zostaniesz ukarana.- po czym wsiedli do auta i odjechali.
Staś właśnie otrząsnął się tak jakby z transu i zdał sobie sprawę do czego doprowadził. Próbował dogonić ich ale nie był wstanie. Po tym zdarzeniu chłopak przez parę dni nic nie jadł i nawet nie wychodził z pokoju. Czuł się winny.
Blondynka po dotarciu na komisariat została zostawiona na korytarzu wiedzieli oni, że i tak nie ucieknie budynek był obstawiony przez dyżurujących Niemców z każdej strony. Dziewczyna widząc, że jej porawcy odchodząc zaczęła płakać. Była przemoczona przez deszcz do suchej nitki a jej piżama oraz twarz były całe w błocie ponieważ podczas przejścia z samochodu do komisariatu Policjanci niemieccy zniecierpliwieni oporem dziewczyny, która próbowała uciec uderzyli ją i upadła. W tej właśnie chwili do komisariatu wszedł młody chłopak najprawdopodobniej Niemiec. Był on wysoki i dość szczupły jego blond włosy pięknie lśniły w blasku lamp. Widać było, że kogoś szukał jednak zamiast tego jego wzrok zatrzymał się na zapłakanej dziewczynie. Jego serce momętalnie zaczęło mocno bić
- Co tu robisz? Nie wyglądasz jak bandyta- spytał ze śmiechem po Niemiecku
- Nie mów do mnie w tym języku nie chcę go słyszeć- odpowiedziała zapłakana Polka
Chłopak znał język Polski ponieważ jego prababcia była Polką, więc delikatnie się uśmiechnął i postanowił mówić do niej w jej języku nie licząc się z konsekfencjami, pracujący tu Niemcy i tak go tu lubili i znali ze względów na jego ojca, który był komendantem.
- No dobrze jak wolisz- uznał uśmiechnięty
- Skąd znasz Polski i czemu ze mną rozmawiasz będziesz miał problemy przeze mnie. - powiedziała zdziwiona.
- Ja problemy przez Ciebie? Prędzej ty przeze mnie jeśli zechcę. Mój ojciec jest tu komendantem a ja tu pracuje mogę robić co chcę i nic mi nie mogą zrobić- zaśmiał się kpiąco.
- Nie ma co się chwalić, wy mordercy! Idź sobie nie będę z Tobą rozmawiać! Nawet jeśli miała bym umrzeć!
- Oj już się tak nie unoś - powiedział znudzony po czym wziął dziewczynę na ręce nie licząc się z jej protestem i zaniusł do łazienki znajdującej się w jego biurze- umyj się lepiej bo wyglądasz jak potwór błotny Zbuntowana Polko
Dziewczyna tylko parsknęła i zamknęła mu drzwi przed nosem. On natomiast zakluczył biuro i wyszedł z budynku. Wrócił po około godzinie z jakimś workiem otworzył biurko i padł ze śmiechu widząc wkurzoną blondynkę zawiniętą w ręcznik przy jego biórku. Wyglądała jak małe dziecko któremu ktoś zabrał zabawkę
- I co zabijecie mnie wkońcu? Bo mam dość - spytała.
- A ta nadal swoje. Ubrania i potrzebnie rzeczy Ci przeniosłem. Chociaż nie wiedziałem zbytnio co jest dziewczynie potrzebne więc powiedz jak będzie Ci czegoś brakować.
- Nie wszystko jest- powiedziała po czym wzięła worek i weszła do łazienki
- A może jakieś dziękuję?
- Nie dziękuje oprawcą- usłyszał tylko w odpowiedzi, więc postanowił wziąść się do pracy i wypisać papiery leżące na biurku. Po około godzinie drzwi łazienki się otworzyły a Niemiec padł z wrażenia ukazała się mu zupełnie inna osoba niż ta na korytarzu. Ciemnie blond włosy lekko falowane opadały delikatnie na czerwoną jedwabną sukienkę. Jej szyję ozdabiał naszyjnik z pereł a na nogach miała złote baletki. Wyglądała jak z bajki. Tego dnia młodzieniec poprzysiągł sobie, że nie pozwoli jej nikomu skrzywdzić.
- Wiesz co jedziesz ze mną do domu nie powinni zauważyć twojego zniknięcia ale dla bezpieczeństwa twojego i twoch bliskich lepiej będzie jak przez tydzień nie będzie zauważalna w mieście.
- No dobrze jeśli to ma pomóc mojej rodzinie to muszę się zgodzić.
Wyszli niezauważenie z komisariatu i wsiedli do samochodu. Na miejsce dotarli po ok. 1 godzinie. Gdy Pola wysiadła z auta ujrzała wielki dom na obrzeżach miasta.
- A co jak twój ojciec mnie zobaczy? - przyszło na myśl dziewczynie
- No co ty nie mieszkam z ojcem mam już 18 lat.
- Ale ten dom jest taki wielki a mieszka w nim tylko jedna osoba?
- Nie jest jeszcze sprzątaczka i kucharz ale oni są zaufani
- Nie czujesz się tu samotny?
- Czasami tak
Dom był piękny jak z marzeń Poli. Ukrywała swój zachwyt by nie dać satysfakcji Niemcowi. Zaprowadził ją do pokoju dla gości, oniemiała był idealny nawet nie śniła o takim pokoju. Mimo, że jej rodzice nie byli biedni nie mogli sobie pozwolić na takie wygody.
- Tak woglę to jestem Christopher Braun. A ty?
- Nie powiem Ci! Pewnie po to chcesz wiedzieć by odnaleźć mojego brata. Nie dam ci go skrzywdzić. Myślisz, że wydam nazwiska innych działaczy? Wolę umrzeć
- Wiesz co moja prababcia była Polką i uwierz mi że nie mam ochoty zabijać Polaków. Nie jest moją winą, że urodziłem się Niemcem. Nie każdy Niemiec jest zły. Tak samo nie każdy Polak jest dobry. Wiesz ile twoich rodaków przychodzi i wydaje nam nazwiska tajnych działaczy by samemu ocalieć? Nic mi po twoich informacjach. Poprostu chciałem żebyś przeżyła ale lepiej się wynoś niewdzięcznico!- krzyknął wkurzony chłopak po czym wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami.
Dopiero teraz dziewczyna zdała sobie sprawę że źle go potraktowała i naprawdę chciał dobrze. Jednak jej nienawiść do okupantów zamydliła jej oczy. Zeszła ze schodów i spojrzała na chłopaka. Siedział przerobiony na sofie wpatrując się w okno. Postanowiła odstawić swój honor na 2 miejsce i podeszła.
- Butrymowicz, Polonia Butrymowicz. - powiedział zawstydzona
- Co? - spojrzał na nią nieprzytomnie
- Tak się nazywam. Ale wolę jak mówią do mnie Pola- powiedziała i lekko się uśmiechnęła na co chłopak odpowiedział jej tym samym. Usiadła koło niego a ten objął ją ręką. Dziwne uczucie się w niej pojawiło. Czuła się taka bezpieczna. Spojrzała mu w oczy po czym zasnęła. Chłopak widząc to cicho się zaśmiał. Zaniusł ją do pokoju i przykrył kołdrą. Niestety musiał wrócić do pracy i zostawić ją samą.
Tym samym czasem w domu rodzinnym Poli panowała rozpacz. Myśleli bowiem oni, że już nigdy jej nie zobaczą a Stanisław się za wszystko obwiniał.
Rano Pola obudziła się w dobrym humorze co od czasów zaborów było rzadkością a wręcz nie było możliwe. Pierwsze co zobaczyła to wiszącą na szafie piękną fioletową sukienkę w motyle wstała i powoli ją zdjęła. Na wieszaku oprócz sukienki była również mała karteczka z napisem"Miłego dnia :-)"
Uśmiechnęła się delikatnie i poszła do łazienki się ubrać. Potem zeszła na dół i zdała sobie sprawę że nie ma co robić. Wkońcu Pola postanowiła wyjść przez ogród po godzinnym spacerze zaczęła podlewać kwiaty co również zajęło jej dużo czasu. Odpocząć postanowiła posiedzieć na huśtawce. Patrząc na otoczenie czuła się naprawdę wolna i spełniona. Nie zauważyła nawet, że jest już 19.00 a młody Niemiec wrócił do domu. Nie zastał dziewczyny w domu, więc myślał, że uciekła. Zrobiło mu się przykro ale po spojrzeniu przez okno zauważył jej smukłą sylwetkę. Szybko wybiegł z budynku i niespodziewanie podniusł dziewczyne z huśtawki i obrócił wokół własnej osi. Gdy postawił ją na ziemi ta przytuliła go po czym zauważyła na jego koszuli krew.
- Co się stało?
- Nic Lechitko to lekkie draśnięcie- odparł z bladym uśmiechem
- Lechitko?- spojrzała zdziwiona nazwą dziewczyna.
- Na Polaków w dawnych czasach tak mówiono
- Aaa... No ale co się stało
- Poprostu były zamieszanie na ulicy i oberwałem z pocisku.
- Jak to? To niebezpieczne szybko do domu trzeba to odkazić
Mimo wyraźnych sprzeciwów Niemca dziewczyna dopieła swego. Po czym razem zasneli podzas słuchania audycji radiowej w salonie. I tak spędzali każdy dzień. Jednak nadszedł czas rozłąki. 20 października Polonia stanęła przed swoim rodzinym domem i z uśmiechem żegnała przyjaciela.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy droga panienko- powiedział na odchodne i skinął czapką.
CZYTASZ
Pokój Wojny
Historical FictionGdy zaczyna się wojna nikt nie wie co robić. Polska próbuje walczyć. Dokonuje się małego sabotażu. Wiele osób ginie. Polacy się nawzajem wydają a Niemcy się śmieją. Warszawa upada. Wszyscy myślą, że to koniec. Pokój jest niedopuszczalny. Przecież to...