Marcello
Dzisiaj jest ten dzień. Dzień mojej zemsty.
Nie sądziłem, że go doczekam. Ale udało się, wypuszczam głośno powietrze i opieram się o skórzany fotel. Patrzę na ogromne okna w swoim gabinecie, które sięgają od sufitu aż po podłogę i ukazują piękną panoramę miasta. Miasta, które żyje o każdej porze dnia i nocy. Jedynego w swoim rodzaju. To właśnie tutaj czuję się niczym bóg. Każdy w tym mieście wie już doskonale, kim jestem. I wie, że wszystko, co tylko wpadnie mi w dłonie, zamienia się w czysty zysk. Na ostatnim piętrze mojego wieżowca mieszczą się tylko biura moje i mojego młodszego brata oraz sala konferencyjna. Bram tego królestwa niczym cerber strzeże moja sekretarka, jedyna kobieta, która jeszcze potrafi ze mną wytrzymać — Molly.
Posiadam wszystko. Drogie samochody, dobrze prosperującą firmę i luksusowe rezydencje. I tyle pieniędzy, że nawet do końca życia nie dam rady ich wydać. Ale nie mam jednego. Jednej rzeczy, do której dążyłem przez ostatnie lata. Aż do dzisiaj. Dzisiaj to się zmieni i będę mieć wszystko, czego pragnąłem. Tą ostatnią rzeczą jest zemsta. I to właśnie dzisiaj ją dostanę.
Wypuszczam powoli powietrze i czuję ekscytację, jakiej od lat nie doświadczyłem. Czekałem na ten dzień prawie dziesięć lat. Dziesięć długich pierdolonych lat. Podnoszę srebrną ramkę, jedyny akcent w całym moim biurze, który jest oznaką mojego człowieczeństwa. Tak kiedyś stwierdziła Molly. Spoglądam na zdjęcie swoich rodziców. Moja matka jest na nim taka piękna. Ma długie ciemne włosy upięte w ciasny w kok, z którego nie wystaje żaden kosmyk, jasną cerę, jak u porcelanowej laleczki, niebieskie oczy przypominające lazurowe morze lśnią radością. Boże, tamtego dnia była taka szczęśliwa. I właśnie taką ją pamiętam. Nigdy nie widziałem na jej twarzy smutku — tylko miłość do nas i do ojca. Kochała naszą rodzinę i spajała nas wszystkich razem niczym klej. Ojciec mimo swojego groźnego wyglądu i ciężkiego charakteru był dla mnie i mojego brata kimś w rodzaju bohatera. Chociaż ciężko pracował każdego dnia, co wieczór był w domu na kolacji. Nawet jeśli zaraz po niej musiał wracać do biura. Zawsze był obecny. Kochałem go za to, ale to matka była dla mnie wszystkim. To ona pokazała nam, czym potrafi być miłość. Niestety, wraz z jej odejściem odeszły też radość i miłość. |Ich miejsce zajęła się paląca duszę chęć zemsty i osiągnięcia jednego tylko celu. Marzenie, które dzisiaj nareszcie się spełni. Uśmiecham się lekko i dotykam idealnej twarzy matki na fotografii, po czym cicho szepczę:
— Już niedługo, kochana mamo, pomszczę was, zobaczysz. Już niedługo.
Z zamyślenia wyrywa mnie pukanie do drzwi.
— Wejść! — warczę w stronę drzwi, pośpiesznie odkładając ramkę na miejsce.
Do gabinetu wchodzi mój młodszy brat Adriano. Jest tak podobny do matki. Takie same niebieskie oczy i te ciemne włosy. Ja, no cóż, jestem cały ojciec. Mocna szczęka, ciemne, czarne jak smoła włosy i brązowe oczy. Prawdziwy męski Włoch, jak to matka lubiła mówić o naszym ojcu.
Adriano sygnalizuje mi, że wszyscy czekają na mnie w sali konferencyjnej.
— Jesteś gotowy, bracie? Dzisiaj nareszcie dostaniemy to, co należy do nas. Zabierzemy staremu Monroe wszystko. Już się nie mogę doczekać. — Klaszcze w dłonie i z wielkim uśmiechem spogląda na mnie.
— Gotowy.
— Chodźmy, nie każmy naszym gościom dłużej czekać.
Uśmiecham się do Adriana, zapinam drogą marynarkę od Armaniego i poprawiam złotego rolexa, po czym wychodzimy z gabinetu i kierujemy się do sali konferencyjnej. Przed wejściem stoją ochroniarze zarówno moi, jak i Enzo Monroe, który zniszczył moją rodzinę. Człowieka, który zniszczył cały mój świat w jeden wieczór. Odebrał mi wszystko to, co kochałem najbardziej. A dzisiaj ja zniszczę jego. I to jego świat zapłonie. Pozostanie tylko popiół.
CZYTASZ
Moja Zemsta- ZOSTANIE WYDANA 20.06.2023!!!!
RomanceMarcello Manfredo pragnie tylko jednego pomścić śmierć swojej matki i ojca. Zniszczyć swojego wroga, człowieka, który odebrał mu wszystko. I kiedy ten dzień nadejdzie wtedy Marcello będzie mógł spokojnie żyć. Czy oby na pewno? Czy może zmieni się to...