Marcello
W salonie łapię Elizabeth za ramię i przyciągam do ciebie. Całe jej ciało od razu się napina, tak jakby obawiała się, że tak jak w gabinecie przyprę ją tutaj do pierdolonej ściany i pocałuję. I z niechęcią to przyznaję, ale nadal czuję na ustach jej słodki smak. I kurwa, ten zapach. Ta kobieta przysporzy mi kłopotów samym zapachem i smakiem. Już to przeczuwam. Przybliżam twarz do jej twarzy, kątem oka dostrzegając Enza, który spogląda to na córkę, to na mnie. Jego mina nie wróży nic dobrego, co oczywiście mnie napawa radością. Lekko szepczę dziewczynie do ucha:
— Do zobaczenia niebawem, Elizabeth. — Całuję ją delikatnie, szybko w policzek.
Jej ojciec od razu to zauważa i patrzy z jeszcze większą wściekłością, wywołując na mojej twarzy ogromny uśmiech. Kiedy podchodzi do nas, odwracam się do niego.
— Myślę, że teraz nasza kolej na rozmowę, Enzo, nie uważasz? — mówię już doskonale wyćwiczonym, opanowanym głosem.
Mężczyzna kiwa głową i wychodzi z salonu, prowadzi mnie ponownie do swojego gabinetu. Siada przy biurku i dłonią wskazuje miejsce naprzeciwko siebie. Posyłam mu wymuszony uśmiech i zajmuję fotel.
— Ślub odbędzie się za dwa miesiące. Mam nadzieję, że do tego czasu mogę ci zaufać, że zaopiekujesz się moją narzeczoną. — Przez myśl przelatuje mi pewien pomysł i po chwili dodaję ciszej: — Chyba że oddasz mi ją już dzisiaj?
— Za kogo ty się masz, Malfredo?! Dostaniesz ją tylko po ślubie. Nie wcześ...
Podnoszę dłoń, nie dając mu nawet dokończyć, bo już mnie nudzi ta jego postawa. Tak jakby w ogóle mógł dyktować tu warunki. Musi wiedzieć, że od dzisiaj to ja tutaj decyduję, nikt inny. To ja jestem panem tej sytuacji.
— Wystarczy, Monroe! Obaj wiemy, dlaczego tutaj jestem. I nie udawajmy, że ja potrzebuję cię bardziej niż ty mnie. Tak jak mówiłem: ślub odbędzie się za dwa miesiące. Oczywiście wszystkim się zajmę. Ty masz tylko dopilnować jednego... — Wstaję, zapinam guziki marynarki i patrzę na niego surowym wzrokiem. — Aby moja narzeczona dotarła na ślub.
Cała i zdrowa, dodaję w myślach.
Przerywa nam pukanie do drzwi. Do gabinetu wchodzi Stefano, zerka to na mnie, to na swojego brata. Doskonale zadaje sobie sprawę z napiętej atmosfery.
— Jak tam, panowie? — pyta spokojnie, obrzucając wzrokiem swojego brata.
— Wszystko dobrze, Stefano, nie musisz mnie sprawdzać. — Enzo warczy na niego, a w całym gabinecie daje się wyczuć nie tylko napięcie między mną a nim, ale również między braćmi. Jest tak samo wkurwiony zarówno na mnie, jak i na Stefana. A wygląda na to, że ten ostatni tak naprawdę jest w tym towarzystwie jedyną opanowaną osobą.
— A więc wszystko załatwione! Wspaniale. — Stefano podchodzi ostrożnie do brata i kładzie mu rękę na ramieniu, jakby chciał go tym uspokoić albo dodać mu otuchy.
— Jeśli już wszystko zostało ustalone, możemy się pożegnać. Do zobaczenia za dwa miesiące — mówię, po czym dodaję z lekkim uśmiechem: — Ja będę tym przy ołtarzu.
Obaj spoglądają na mnie w milczeniu. Ewidentnie mój żart im się nie spodobał. Chociaż ja uważam, że był przezabawny. Uśmiecham się i kieruję ponownie do salonu. Kiedy tylko do niego wchodzę, krew mnie zalewa. Elizabeth stoi z moim bratem, a całe jej ciało aż drży od śmiechu. Ona się, kurwa, śmieje. Tak pięknie. Tak naturalnie. Gdy mnie zauważa, uśmiech natychmiast znika z jej twarzy. Zastępują go złość i pogarda.
Podchodzę do nich powolnym krokiem, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Ostatkiem sił próbuję opanować złość.
— Co was tak śmieszy? — cedzę przez zaciśnięte. — Chętnie do was dołączę.
CZYTASZ
Moja Zemsta- ZOSTANIE WYDANA 20.06.2023!!!!
RomanceMarcello Manfredo pragnie tylko jednego pomścić śmierć swojej matki i ojca. Zniszczyć swojego wroga, człowieka, który odebrał mu wszystko. I kiedy ten dzień nadejdzie wtedy Marcello będzie mógł spokojnie żyć. Czy oby na pewno? Czy może zmieni się to...