Blondyn siedział na parapecie. Zimny podmuch wiatru spowodował lekkie dreszcze, jednak nie szczególnie mu to przeszkadzało. Ciepło dawał mu papieros, którego trzymał w dłoniach. Obserwował panoramę miasta oraz akademickie podwórze. Lubił spędzać tam czas, a gdy temperatura pozwalała - uczył się tam.
Wzrok blondyna zatrzymał się na woźnym, który szedł w kierunku bramy. Jak codziennie o dwudziestej drugiej brama zostawała zamykana. A więc studenci, którzy szli na miasto musieli nocować gdzie indziej. Chłopaka to nie dotyczy. Nigdy nie lubił chodzenia na imprezy. Jednak dużym problemem było obserwowanie gwiazd. W środku miasta trudno było dojrzeć gwiazdozbiory, które chłopak tak uwielbiał. Jego ojczym kiedyś nauczył go je znajdywać.
Zaciągnął się nikotyną. Poczuł przyjemne drapanie w gardle. Rozluźnił się i odetchnął. To była pierwsza chwila spokoju od dawna. Jego życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Dopiero co zaczął drugi rok studiów, a wszystko wskazywało na to, że będzie musiał z nich zrezygnować.
Upił łyk energetyka, który stał obok. Wiedział, że to nie zdrowe. Nie bez powodu był na medycynie. Jednak teraz musiał go wypić, był niezastąpionym zamiennikiem tabletek, których blondyn tak nienawidził. Pomagały mu w trudnych chwilach, jednak powodowały ubytki pamięci. Dlatego żeby dostarczyć czegokolwiek organizmowi co by go rozbudziło - pił kawę i energetyki. Jego serce kiedyś wysiądzie, ale czy to ważne? Chciał pamiętać wszystko.
Mocny podmuch wiatru wytrącił papierosa z rąk blondyna, który i tak nie trzymał go jakoś mocno. Popatrzył się bez emocji na peta w trawie. I tak już nic by z niego nie było. Mokra trawa go ugasiła. Wciągnął do płuc trochę powietrza, które składem nie różniło się specjalnie od tego co wdychał chwilę temu. No może trochę mniej substancji smolistych.
Było coraz zimniej. Szara bluza z Pumy i jakieś dresy przestawały wystarczać. Trzymając w ustach kolejnego papierosa sięgnął po kołdrę, aby po chwili się nią okryć. Okazjonalnie spojrzał na telefon. Multum nieodebranych połączeń od rodziny. Niech się wypchają, nie miał ochoty z nimi rozmawiać.
Gwiazdy tego dnia były naprawdę dobrze widoczne. Lubił takie dni. Mimo wieczornego deszczu, teraz na niebie nie było ani chmurki. Niestety chłód pozostał. Kołdra nie starczyła, jednak blondyn niczego lepszego nie miał. Próbował się ogrzać papierosami. Najchętniej zrobiły sobie herbaty, jednak nie chciało mu się wstawać.
W jego oczach stanęły łzy, gdy przypomniał sobie chwilę z ostatnich dwóch miesięcy. Listopad się kończył tak samo jak jego chęci. Chęci do czegokolwiek. Miał dość życia w samotności. Od dawna chciał się wyrwać. Zrobił to, jednak nie do końca otrzymał taki efekt jaki chciał. Co z tego, że wyrwał się z domu jak trafił do kolejnej klatki?
Tą klatką było uczucie. Uczucie, którego nie chciał. Gdy wszystko zaczęło się walić zrozumiał co czuje. Wiedział też, że nie może powiedzieć tego na głos. Dusił w sobie uczucie, a także emocje. Ukrywał to wszystko pod maską lekko głupkowatego śmieszka, który włada czarnym humorem, sarkazmem i wszystko mu się źle kojarzy. Jednak gdy zostawał sam na sam płakał. Płakał nad sobą. Płakał nad swoją bezradnością w tych wszystkich sytuacjach. Płakał ponieważ nie radził sobie z sobą. Nikt nigdy go nie pocieszył w takich chwilach, ponieważ nikt o nich nie wiedział. I tak miało zostać.
Raz w życiu ktoś musiał go mocno pocieszać. Po ostrej wymianie zdań wpadł prosto w ramiona przyjaciela, który tamtego dnia u niego nocował. Wtedy zaczął coś czuć, lecz nie wiedział co. Ta godzina powolnego głaskania, powtarzania że wszystko będzie ok, była wyjątkowa. To był pierwszy i jedyny raz, gdy pozwolił komuś zobaczyć jego emocje.
Paczka była pusta, a blondyn łkał. Nie potrafił się uspokoić. Powtarzał pod nosem te wszystkie słowa. Słowa, które słyszał od bliskich, od znajomych, od nauczycieli. Miał dość tego wszystkiego. Chciał uciec, jednak zbyt się bał. Próbował parę razy, jednak zawsze kończyło się tak samo. Ktoś go znajdował, lina pękła, cięcie było za płytkie, a pistolet nie wypalił. Chciał uciec tyle razy, jednak coś go trzymało. Tym kimś była jedyna osoba, która się z nim zadawała.
CZYTASZ
Night |sope|
Fanfiction"sᴀᴠᴇ ᴍᴇ" Bo Yoongi się bał odrzucenia, ale kochał zapach nikotyny, widok gwiazd i niekoniecznie wspomnienia. A Hoseok usłyszał płacz najlepszego przyjaciela tags: angst, little fluff (ostatnie 100 słów może) ships: sope/yoonseok, taegi