1

90 11 10
                                    

Natalie

Niepewnie weszłam do pustego sklepu, w małej osadzie. Sprzedawca patrzył na mnie spode łba gdy przechodziłam wokół zakurzonych półek. Nie jadłam od kilku dni, zmarnowałam już wszystkie pieniądze. Nie mogłam iść dalej, musiałam coś zjeść teraz.

Kradłam ostatnimi czasy bardzo dużo. Ale co innego miałam zrobić? Wzięłam wszystkie pieniądze z rodzinnej chaty, ale byliśmy biedni, i pieniędzy nie wystarczyło na długo.

Kradzież była prosta, ale tym razem za ladą stał osiłek, z którym w razie bijatyki nie miałam szans na wygraną, nie w takim stanie,  wyczerpana i umierająca z głodu.

Przerzuciłam warkocz swoich długich brązowych włosów przez ramię. Były w okropnym stanie, w prawdzie cała byłam okropnym stanie. Brązowe dżinsy, brudne od błota i bogowie wiedzą czego jeszcze. Skórzana starta brązowa kurtka i łuk przewieszony przez ramię, nie użyteczny gdyż dawno skończyły mi się strzały.

Westchnęłam udając znudzoną i przejechała palcem po zakurzonej półce udając że wybieram co chce kupić. Przez cały czas sprzedawca przyglądał mi się podejrzliwie.

Wtedy ktoś nowy wszedł do sklepu. Czarny schludny płaszcz z kapturem zasłaniał całą postać. Ku mej radości cała uwaga sprzedawcy skupiła się na nowym przybyszu. Skorzystałam z okazji i zaczęłam chować jedzenie pod kurtkę.  

-Od początku wydawałaś mi się podejrzana- warknął sprzedawca i pociągnął mnie za kołnierz kurtki tak mocno że przez chwilę nie umiałam złapać tchu, zatoczyłam się do tyłu a z pod kurtki wypadły mi produktu-Myślałaś, że jestem głupi? Zbyt wielu takich jak ty wałęsa się rzebrając i kradnąc -fuknął.

Czy naprawdę wyglądałam już jak włóczęga? Czy naprawdę byłam tak w tak złym stanie.

Nagle moją głowę dopadł ból,tak jakby sprzedawca wbił mi w głowę stertę igieł, jednak uczucie to minęło tak szybko jak się pojawiło. A mężczyzna, wcale nie wbijał mi igieł w głowę, lecz tylko stał nade mną i się przyglądał.

-Masz coś na swoje usprawiedliwienie?-spytał z rozbawieniem a gdy nic nie powiedziałam zaśmiał się nie przyjemnie- Tak też myślałem.

-Przepraszam- wydukałam resztkami sił, byłam głupia, tak bardzo głupia pchając się do tego sklepu, wpakowałam się w to bagno tylko z własnej głupoty.

-I co by tu z tobą zrobić?-przyjrzał mi się- kiedyś musiałaś być bardzo ładna kto wie, może do czegoś się przydasz jeśli uratuje twoją buźkę, może nawet całkiem sporo zarobię- dodał i wybuchnął śmiechem od którego przeszły mnie zimne dreszcze.

Ledwo powstrzymałam się od zwymiotowania. Musiałam uciekać, i to jak najszybciej, gdybym tylko miała w sobie chodź trochę siły.

-Zostaw ją-zza pleców sprzedawcy dobiegł piękny głos młodej kobiety, głos czysty i idealny, nigdy nie słyszałam tak pięknego głosu, może usłyszenie go było darem od bogów dla mnie przed moją śmiercią.

Za plecami stała postać w czarnym płaszczu.

-Zostaw ją-powtórzyła bardzo  powoli przeciągając każdą sylabę. Nie mogła być starsza ode mnie.

Mężczyzna się zaśmiał.

-Bo co ? - warknął ale zanim zdążył całkowicie do nieznajomej ta już go powaliła na ziemię.

Wszystko stało się tak szybko. W jednej chwili stała po drugiej stronie sali, a w następnej dusiła dużo większego od niej sklepikarza. Mężczyzna tarzał się próbując złapać oddech. Patrzyłam sparaliżowana strachem na tę scenę. Musiałam uciekać , uciekać, uciekać.  Wytężyłam wszystkie mięśnie zmuszając je do ruchu. Wtedy mężczyzna przestał się rzucać a mnie opanowała jeszcze większa panika. Ubrana w czarny płaszcz postać obróciła się w moją stronę.

-Musimy stąd iść, i to jak najszybciej- powiedziała swoim melodyjnym głosem i zanim zdołałam się sprzeciwić, lub chociaż dobyć noża z kieszeni nieznajoma już mnie podnosiła.

Gdy w jednej sekundzie stałam w sklepie a w drugiej w lesie nie umiałam powstrzymać mdłości. Co jeszcze? Czekałam tylko aż postać w płaszczu rzuci się na mnie i zacznie dusić jak tamtego mężczyznę.

-Będzie żyć- powiedziała jakby wiedziała dokładnie o czym teraz myślę- I nie bój się ty też będziesz ale przestać do cholery sięgać po ten tępy nuż w kieszeni bo nic ci on nie da, gdybym chciała Cię zabić już dawno bym to zrobiła- dodała swoim pięknym głosem w którym usłyszałam nutkę okrutnego rozbawienia.

Powoli opuściłam rękę którą faktycznie kierowałam do kieszeni z nożem. Prawda była taka, że faktycznie nie miałam szans w walce.

-Kim jesteś,  czym jesteś?-wyszeptałam do istoty pomimo strachu na co ta się zaśmiała swoim melodyjnym głosem.

Jednym szybkim ruchem zdjęła z siebie czarny płaszcz, znów sparaliżował mnie strach.

Długie białe włosy opadały wokół twarzy. Piękne oczy, w których  było schowane całe nocne niebo. I ten szyderczy uśmiech, specjalnie tak by ostre nieskazitelnie białe kły zdolne rozszarpać człowieka były pokazane. Szpiczaste uszy wystawały z białych włosów. Ubrana była w czarno-szarą kurtkę i spodnie, koloru takiego samego jak płaszcz. Była elfką wysokiego rodu, wyglądała na nie więcej niż 19 lat, ale równocześnie mogła mieć kilka tysięcy wieków. Zrobiła parodię ukłonu i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

Co ona robiła na ziemiach ludzi? Łamała w ten sposób przymierze. Mój oddech przyśpieszył byłam bezsilna. Mogła mnie zabić w każdej chwili.

Elfka przewróciła oczami.

-Nie mam zamiaru Cię zabijać-westchnęła i wskazała na mnie palcem-Nie uratowałam Cię tylko po to by cię zabić.

Nadal wpatrywałam się w nią bez słowa. Słyszałam historie o elfach które łapały ludzi siłą zabierali do Elkli i kazali im służyć. Nie, nie mogłam na to pozwolić. Mam raptem 18 lat, nie mogę skączyć jako niewolnica.

Białowłosa pokręciła z rozczarowaniem głową.

-Wyglądasz na mądrą, proszę przestań mnie osądzać przez pryzmat waszych głupich legend- machnęła od niechcenia ręką pojawiły się na nich smugi czerni a mój strój, ciało i włosy stały się natychmiastowo czyste, magia. Nigdy nie widziałam prawdziwej magii- Jak ci na imię człeczyno?-zapytała.

-Natalie-wyszeptałam prawie bezgłośnie, ale elfka dzięki wyostrzonym zmysłom dokładnie wszystko usłyszała.

-Miło mi. Informacja za informację-zaśmiała się znów pokazując kły, mimowolnie przeszły mnie dreszcze- Ingrid Darbert-mówiąc to znów zrobiła parodię ukłonu.

Zachowywała się tak beztrosko. Nie wiedzieć czemu czułam się jakby z dziewczyny wypływała noc, może to przez magię a może przez te oczy wypełnione gwiazdami. 

Na dłoniach Ingrid znów pojawiły się cienie,  a przede mną parująca potrawka. Ledwo się powstrzymałam by nie rzucić się na jedzenie.

-Nie będę z tobą rozmawiać kiedy twój brzuch wydaje odgłosy jakbyś miała w nim demona, jedz-odparła i ruchem głowy wskazała jedzenie-nie jest zatrute, a nawet jeśli nie wierzysz to nie masz wyboru , jak nie zjesz niedługo umrzesz- dodała beznamiętnym głosem.

Trzęsącą się ręką przysunęłam do siebie talerz. Białowłosa obserwowała każdy mój ruch. Wzięłam pierwszy a z moich ust wydobył się jęk, to było takie pyszne i przede wszystkim ciepłe. Nie przypominało jedzenia z mojego rodzinne domu, nie rozpoznawałam żadnych przypraw. Przestałam się opanowywać i rzuciłam się na talerz, tak dawno nic nie jadłam. 

-Nie jest to jedzenie z twoich ziem, tylko z mojego królestwa dlatego nie znasz składników-wymamrotała Ingrid.

Czy ona czyta w moich myślach. Wzdrygnęłam się na samą myśl i szybko to od siebie odgoniłam. 

-Czego ode mnie chcesz?-zebrałam się na odwagę i spytałam dziewczyny.

-Tego czego ty ode mnie-odparła tylko i mrugnęła oparta o drzewo,  w odległości bym mogła czuć się komfortowo.

-Nie chce nic od ciebie-powiedziałam pewna siebie a Ingrid zaśmiała się ale tym razem w tym śmiechu nie było nic ludzkiego.

-Zawrzyjmy układ Natalie w którym i ty i ja skorzystamy- powiedziała a wokół niej pojawiły się cienie gdy ruszyła w moją stronę.

barwy nocy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz