Właśnie weszłam do mojego nowego domu w Petersburgu. Kupiłam to mieszkanie z daleko od mojej poprzedniej miejscowości. Pewnie się zastanawiacie dlaczego? Otóż powód jest jasny. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym dwa tygodnie temu i nie chciałam jeszcze bardziej cierpieć niżwcześniej. Barbara i Paul zginęli z mojej winy. Gdybym nie chciała jechać na tą głupią imprezę z Evą to zapewne by żyli. Musieli po mnie przyjechać, bo byłam tak pijana, że nie dałabym rady wrócić moim autem. Dobra teraz nie o tym. Aktualnie stoję w korytarzu.Zdejmuję buty i płaszcz. Podążam do kuchni żeby odłożyć zakupy. Rozpakowuje je do lodówki i szafek. Odgrzewam sobie zapiekankę i idę do salonu gdzie siadam na sofie i włączam telewizor. Przełączam kanały i trafiam na wiadomości. Prowadząca mówi coś o pożarach w sąsiadującym mieście. Spoglądam na zegarek, który wskazuje 21:38. Wyłączam telewizor i udaje się w stronę łazienki. Rozbieram się do naga i wchodzę pod prysznic. Biorę w rękę mój ulubiony szampon o zapachu brzoskwini i wsmarowuje go we włosy. Po pół godzinnym prysznicu wychodzę z kabiny. Wycieram się puchatym ręcznikiem. Podchodzę do umywalki i myje zęby oraz szczotkuje włosy. Zmierzam w kierunku mojej sypialni. Wyciągam moją piżamę do spania, która składa się z krótkich spodenek i koszulki na ramiączkach. Kładę się na łóżku. Po kilku minutach już śpię.
Rano wstaję jak na mnie bardzo wypoczęta. Zmierzam do kuchni gdzie robię kawę i tosty z serem. Zjadam to bardzo szybko, bo jeszcze muszę pójść do pokoju się ubrać do pracy. Po chwili stoję przed szafą i szukam mojej ulubionej sukienki w kolorze czarnym przed kolano. Znajduję ją po minucie. Ubieram się i podchodzę do toaletki gdzie robię lekki makijaż, który składa się z pomalowania rzęs i pomadki na ustach w kolorze nudę. Na szczęście nie muszę malować brwi, ponieważ mam bardzo ciemne. Zawdzięczam je mojej mamie. Kieruję się w stronę korytarza gdzie zakładam czarne szpilki oraz czarny płaszcz. Zabieram moją torebkę, Otwieram drzwi i wychodzęz mieszkania. Zamykam je kluczem i schodzę ze schodów. Udaje się przed klatkę i idę w stronę czarnego Rang Rover'a. Siadam za kierownicą, a torebkę kładę na miejscu pasażera. Odpalam auto i włączam się do ruchu. Po prawie półgodzinnej jeździe docieram do pracy. Wysiadam z samochodu i ruszam w stronę banku. Witam się z innymi pracownikami i idę do szatni. Odwieszam płaszcz na wieszakoraz torebkę. Zmierzam do swojego biurka i siadam na obrotowym krześle. Uruchamiam komputer i wykonuję rzeczy, które mi zlecono. Spoglądam na zegarek, który wskazuję 11:55. Odsuwam się od stanowiska i podążam do szatni gdzie ubieram się. Wychodzę z budynku i zmierzam do kawiarni gdzie zamawiam kawę oraz czekoladowe ciastko. Siadam przy stoliku i czekam na zamówienie. Wyjmuję telefon z torebki. Przeglądam media społecznościowe. Po kilki chwilach przychodzi kelner z moim zamówieniem.
-Proszę. Pani kawa i ciastko.
-Dziękuje.
Zajadałam się ciastem i popijałam kawą w czasie, gdy przeglądałam dalej coś w telefonie. Spojrzałam na wyświetlacz, który wskazywał dwunastą trzydzieści. Wstałam od stolika i zostawiła pieniądze za picie oraz jedzenie. Ubrałam płaszcz i wyszłam z lokalu idąc prosto do firmy. Udałam się do szatni. Zdjęłam ubranie i odwiesiłam nawieszak. Po chwili usłyszałam jakieś krzyki i strzały z głównej sali. Wyjrzałam zobaczyć co się dzieje, ale to co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach. Dwóch na czarno ubranych mężczyzn w kominiarkach strzelało do ludzi, a następnych dwóch podchodziło do pracowników, którzy siedzieli przed komputerami wyłudzając od nich pieniądze lub klucze do sejfu. Nie wiele myśląc schowałam się za szafkami. Strasznie się boję. Słyszę jak ktoś wchodzi dośrodka i się rozgląda. Cofam się do tyłu, ale uderzam niechcący nogą w szafkę dzięki czemu rozchodzi się hałas. Przestępca spojrzał w moją stronę. Podchodzi do szafek i ją odsuwa. Spogląda na mnie z góry. Siedzę skulona w kącie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wyciąga rękę w moją stronę i łapie mnie za ramię. Wyjmuję zza spodni kajdanki i zapina mi je na nadgarstkach. Podnosii mnie i wchodzi przez drzwi, które prowadzą do głównej sali. Patrzę się na ofiary i osoby, które siedzą związane i są przestraszone. Mężczyzna pokazuję ręką do swoich kolegów, że już mają stąd wychodzić. Przechodzimy przez wielkie szklane drzwi i prowadzą mnie do ich samochodu. Wpycha mnie na tył auta i sam wsiada. Jego koledzy wrzucają torby z łupem i sami wskakują do czterokołowca. Kierowca rusza pojazdem włączając się w ruch. Mężczyźni zdjęli kominiarki i spoglądnęli na mały ekranik telewizora przez, który zobaczyli, że ściga ich policja. Otworzyli drzwi i zaczęli strzelać do pojazdów policyjnych. Ja zaczęłam się im przyglądać. Jeden z nich stał koło torby z pieniędzmi. Był wysoki i co więcej napakowany oraz łysy. Drugi, który strzelał miał czarne włosy. Wyróżniał się większą posturą niż reszta facetów. Następnie dwóch chłopaków nie trzeba ich opisywać z osobna, bo byli bardzo podobni do siebie. No może jeden z nich miał tatuaż w okolicach karku i pieprzyk pod okiem. Mieli brązowe włosy. Kierowcy nie widzę, ponieważ oddziela nas mała szybka, a ja siedzę na podłodze pojazdu. Nagle zobaczyłam, jeden z radiowozów dachował. Szatyn podszedł do drugich drzwi, które są z boku auta i je otworzył. Zauważyłam, że jedzie jeszcze koło nas samochód policyjny. Bliźniaki wzięli mnie pod ramię i przenieśli m a drugi koniec auta. Tamten samochód prze dachował i spłonął. Popatrzyli się na mnie.
-Siedź tutaj i się nie ruszaj.
Ja tylko kiwnęłam głową. Jestem tak przerażona, że nawet boje się odezwać. Widzę, że mężczyźni rozmawiają pomiędzy sobą. Nagle bliźniacy otwierają drzwi i przez nie przeskakują do innej furgonetki. Łysy facet przerzuca torby z pieniędzmi i po chwili sam skoczył. Mężczyzna z czarnymi włosami rzucał inne worki. Nagle odwrócił się w moją stronę. Podszedł do mnie i złapał za barki. Próbowałam mu się wyrwać, ale on jest silniejszy ode mnie. Popchnął mnie do półciężarówki. Zobaczyłam, że bliźniacy leżą na podłodze nieprzytomni. Odwróciłam się w stronę czarnowłosego. Ujrzałam iż najstarszy z nich mężczyzna podchodzido niego i walnął go kolbą w głowę, więc bez zastanowienia wyjęłam jego drugi pistolet z pokrowca. Nacisnęłam spust i trafiłam go w brzuch. Nieznajomy wyciągnął swoją spluwę i strzelił łysemu kilka razy w klatkę piersiową i ostatni raz w głowę. Jestem cała przerażona tymi widokami. Spojrzałam się przed siebie i zobaczyłam, że kierowca nie żyje, więc pokazałam palcem szatynowi. On obejrzał się i po chwili poczułam jak jego ciało przygniata moje . Poczułam, że się przekręcamy i nagle zobaczyłam ciemność.
Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to czarnowłosego jak próbuje wyjąć szkło z okolic brzucha. Zobaczył, że się na niego patrzę, więc wystawił w moją stronę rękę z kluczykami do kajdanek. I stracił przytomność. Wzięłam kluczyki i rozpięłam brzemię. Po chwili jednak się rozpłakałam i podeszłam do chłopaka i zaczęłam szukać jego telefonu. Znalazłam. Odblokowałam go i weszłam wkontakty. Odszukałam numer zapisany pod nazwą "haker". Połączyłam się. Po drugiej strony słuchawki usłyszałam:
-Halo. Co tam Aleksiej?
-Proszę pomóż nam!
-Kto mówi? I gdzie jest Aleksiej?
-Jestem Nadia. Jest ranny.
-A gdzie jesteście?
-Jesteśmy koło jakiegoś mostu.
-Dobra wiem gdzie to nie ruszajcie się stamtąd za niedługo będę.
I usłyszałam zakończenie rozmowy. Jest mi strasznie zimno. Nie wiem ile tu już siedzę, ale widzę, że jeden z bliźniaków się porusza. Podniósł się i popatrzył w moją stronę. Ogólnie niewiem jak mam się zachować w stosunku do niego.
-Co się dzieje?
-Zderzyliśmy się z jakimś samochodem zaraz ma przyjechać jakiś wasz kolega.
-Okay, a z Tobą wszystko w porządku?
-Chyba tak. Tobie nic nie jest?
-Boli mnie tylko głowa.
-Z Twoim kolegą chyba nie jest najlepiej. Szkło mu utknęło wbrzuchu.
-Zaraz przyjadą i zobaczą co z nim.
Już się, więcej nic nie odezwałam. Minęło jakieś dwadzieścia minut i usłyszeliśmy nadjeżdżające samochody. Brunet z tatuażem wstał i wyszedł z furgonetki. Poszedł w stronę chłopaka, z którym chyba rozmawiałam. Dużo rozmawiali i gestykuwali rękoma. Blondyn odwrócił się w moją stronę i kiwnął na mnie na co brunet mu przytaknął. Podchodzili do furgonetki, w której było pełno krwi.Blondyn nachylił się nade mną.
-Ty pewnie jesteś Nadia?
-Tak to ja, a Ty to "haker"?
-Zgadza się. Jestem Sasza. Coś Ci dolega?
-Mi nic, ale jakbyś pomógł mi wyjść to będę bardzo wdzięczna.
Sasza wyciągnął w moją stronę rękę, którą przyjęłam bez zastanowienia, dlatego, że chciałam jak najszybciej wyjść z tego pojazdu. Wstałam na równe nogi i poczułam się od razu lepiej. Mężczyźni zajęli się brunetem i szatynem. Przenieśli ich dosamochodów. Podreptałam za nimi. Nie wiem w ogóle czy mnie tu zostawią czy wezmą ze sobą.
-Przepraszam, ale mam pytanie do was?
-Słuchamy Cię.
-Czy wy mnie zabieracie ze sobą czy zostawicie mnie tutaj samą?
-Niema takiej opcji, że Cię tu zostawimy, ponieważ pomogłaś nam, a po drugie mogłabyś pójść na policje i im wszystko wygadać, dlatego między innymi bierzemy Cię z nami.
-Oh...okay.
Czekałam na to, aż bliźniak i Sasza włożą chłopaków do furgonetki i powiedzą co ja mam robić. W końcu kazali mi wsiąść do drugiego samochodu. Oparłam głowę o szybę i odpłynęłam.
CZYTASZ
Porwana przez gangstera
RomancePo śmierci rodziców jednym sposobem na zapomnienie o tej tragedii był wyjazd od innego kraju. Nadia zaczyna układać sobie życie na nowo. Znalazła pracę w banku. Znowu zaczyna być szczęśliwa. Niestety sielanka nie trwa długo. Nadia jest jedną z ofiar...