Kura i kwoka

36 3 1
                                    


Jak co roku na wiosnę babcia miała posadzić kurę na jajkach, aby wylęgły się z nich pisklęta. W tym celu od jakiegoś czasu zbierała do wiklinowego kosza wyłożonego słomą co dorodniejsze jaja. Aż pewnego dnia, gdy jaj już się dużo uzbierało, to poszła do kurnika wybrać kurę na kwokę. Przyjrzała się im wszystkim i wybrała okazałą kurę o błyszczących piórach, czerwonym grzebieniu i złotego koloru nóżkach. Wzięła ją na ręce, chociaż kura wyrywała się jak mogła i nieznośnie gdakała wyrażając swój przeciw. Gdyby organizowany był wybór kurzej piękności, to kura wybrana przez babcię bezapelacyjnie zajęłaby pierwsze miejsce i została okrzyknięta Miss kurnika. Wychodząc z kurnika babcia zobaczyła, jak drobna niepozorna kura siedziała poczciwie wysiadując jajo, które wczoraj złożyła. Babcia wygoniła ją z kurnika na zewnątrz, a jej jajo dodała do innych w wiklinowym koszu.

Piękna kura nie chciała wysiadywać jaj. Uciekała babci, trzepotała skrzydłami i wyrywała się na podwórko, więc babcia nakryła wiklinowy kosz,  w którym kura wysiadywała jajka wiklinową nakrywką. Codziennie babcia przychodziła ją napoić i nakarmić, lecz ilekroć  pozwalała jej pochodzić wokół kosza, żeby sobie rozprostowała łapki, to kurza piękność chowała się po kątach i za żadną cenę nie chciała wracać do kosza, aby dalej wysiadywać jaja. Babcia była zła na kurę, a kura była zła na babcię.

Wreszcie z jaj zaczęły wylęgać się pisklęta. Kura niezbyt miło im się przyglądała, przekrzywiając głowę i gdacząc nad swoim losem. Nie miała najmniejszej ochoty zajmować się pisklętami i wziąć je pod swoje skrzydła. Babcia postawiła drewnianą skrzynkę, w której kura mieszkała teraz razem z pisklętami koło pieca, aby było im ciepło, skoro kura nie miała zamiaru ogrzewać ich ciepłem swojego ciała.

Na szczęście szybko nadeszła wiosna, a pisklęta podrosły na tyle, że babcia zdecydowała się wypuścić je po raz pierwszy na podwórko pewnego słonecznego poranka. Gdy tylko piękna kura znalazła się na zewnątrz, to natychmiast uciekła babci, aby gdakać ze swoimi koleżankami z kurnika, nie oglądając się do tyłu, gdzie zostawiła małe nieporadne i bezradne pisklęta na pastwę losu. Babcia jeszcze chciała za nią gonić i przyprowadzić ją siłą do piskląt, ale w tej samej chwili niepozorna brzydka kura bez błyszczących piór, bez lśniącego czerwonego grzebienia i bez łapek złotego koloru, podbiegłą co sił do popiskujących piskląt, rozpostarła swoje skrzydła, a one wszystkie natychmiast schowały się pod jej skrzydłami  i ogrzewały ciepłem jej ciała. Po raz pierwszy w życiu poczuły się bezpiecznie. Były akceptowane, chciane i kochane przez kwokę.

Ich nowa matka oprowadziła je najpierw po całym podwórku. Pokazała im, gdzie stał kurnik. Pilnowała, aby każde tyle samo zjadło i napiło się wody. Chodziła z nimi, to tu, to tam. Uczyła je jak wygrzebać z ziemi robaczka. Kura-kwoka już ani na krok ich nie opuszczała, a gdy tylko spostrzegła jastrzębia krążącego nad podwórkiem babci, to przywoływała je do siebie gdacząc, a one posłusznie chowały się pod jej skrzydłami. I tak było aż do czasu, gdy z piskląt wyrosły na młode kurczęta. I wcale, a wcale, nie przeszkadzało im, że ich kurza matka nie miała błyszczących piór, czerwonego grzebienia ani nóżek złotego koloru i nigdy nie zostałaby wybrana na Miss kurnika.

 I wcale, a wcale, nie przeszkadzało im, że ich kurza matka nie miała błyszczących piór, czerwonego grzebienia ani nóżek złotego koloru i nigdy nie zostałaby wybrana na Miss kurnika

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Autor ilustracji LadyofHats, źródło Wikimedia Commons, licencja Public Domain.

Kura i kwokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz