Rozdział 1

12 0 0
                                    

Nathalie POV:

O 7:10 byłam razem z mamą już na lotnisku. Zanim ogarnęłyśmy wszystkie sprawy, było 15 minut do lotu. Jeszcze przechodząc przez bramkę, zapomniałam zdjąć zegarka i wszystko zaczęło pikać, przez co jeszcze dokładniej mnie sprawdzili. Czekając na lot, stresowałam się. Pierwszy lot samolotem, przeprowadzka, poznanie przyrodniego brata. To wszystko mnie przytłaczało i nie dawało mi spokoju.

W końcu przyszedł czas, by wsiąść do samolotu. Zabrałam z mamą swoje bagaże i obie ruszyłyśmy w stronę naszego samolotu. Szukałam z mamą wyznaczonego dla nas miejsca, ale gdy jej znalazłyśmy, siedział tam młody chłopak, może starszy ode mnie z 2 lata. Blondyn, brązowe oczy i tatuaż na dłoni i szyi. Miejsce obok niego było wolne, więc moja mama bez zastanowienia usiadła, a ja stałam i nie wiedziałam co zrobić.

Po chwili chłopak chyba ogarnął to, że zajmuję moje miejsce i patrzył na mnie, lecz nie wstawał.

- Ymm.. Mógłbyś się przesiąść? Zajmujesz moje miejsce. - Odezwałam się nieśmiało, patrząc w jego oczy. 

- A jakieś Hej? Proszę? - zaśmiał się pod nosem, a ja cała się zaczerwieniłam, co rozbawiło go jeszcze bardziej.

- Proszę. - przewróciłam oczami.

Chłopak wstał i usiadł na wolnym miejscu naprzeciwko mojego miejsca. Usiadłam na swoim miejscu i mierzyłam go wzrokiem. Ponownie spojrzałam w jego oczy. Były bardzo ciemne, pierwszy raz widziałam taki kolor u kogoś.

- Felix. - nagle się odezwał.

- Nathalie, masz nietypowe imię. - zaśmiałam się nerwowo, bo nie wiedziałam czy na miejscu jest taki komentarz z mojej strony.

Chłopak tylko przytaknął głową i odwrócił wzrok w stronę okna. Miałam szanse na znajomość w samolocie, by zająć się czymś i nie dręczyć myślami, a jednak mój niewyparzony język powiedział nieco za dużo, szkoda.  Byłam słaba w nawiązywaniu nowych znajomość z powodu nieśmiałość, ale też nie za często rozważałam nad tym co mówię, więc często się ośmieszałam jak w tym momencie. 

Wystartowaliśmy, a już po chwili lecieliśmy wśród chmur, a ja myślałam na początku, że umrę ze stresu. W środku cała się trzęsłam, a ręce pociły mi się jak cholera, ale gdy tylko lot się ustabilizował, uspokoiłam się i zajęłam się książką, którą sobie wzięłam. I tak zleciały 2 godziny lotu, gdy mnie ponownie ogarnął stres, kiedy mieliśmy lądować. Jednak przeżyłam ten moment i po chwili wychodziłyśmy z mamą z samolotu wraz z swoimi bagażami.

- Mamy iść przed lotnisko, tam czeka Alex. - Odezwała się mama z szerokim uśmiechem.

Przytaknęłam jedynie głową, bo ja w przeciwieństwie do niej nie cieszyłam się aż tak. Byłam zestresowana, bałam się, a natomiast ona była cała w skowronkach. Od rana z uśmiechem na twarzy, pełna życia. Nie dziwie się jej, w końcu będzie szczęśliwa przy swoim przyszłym mężu. Zasługuję na to przez to ile wcześniej wycierpiała. Ale to czyniło ją wyjątkową. Siła woli i walki, pozytywizmu nie raz pomagały jej wziąć się w garść.

Po chwili byłyśmy przed lotniskiem, gdy podszedł do nas mężczyzna, w średnim wieku. Był wysoki, ubrany elegancki i miał czarne włosy. Wyglądał bardzo elegancko i dojrzale, zmierzyłam go wzrokiem.

- Cześć Ashley. - Powitał się Alex z moją matką i złożył delikatny pocałunek na jej ustach, co ona odwzajemniła. Mimo, że oboje byli niespełna 40 lat, wyglądali razem uroczo.

- A Ty musisz być Nathalie. Miło mi Cię poznać. - Zwrócił się do mnie i delikatnie mnie uścisnął. - Nie wiedziałem, że odziedziczyłaś piękno aż tak po swojej mamie. - Puścił mi z rozbawieniem oczko.

A New LifeWhere stories live. Discover now