Spacer

5 0 0
                                    

  Ciepłe letnie noce od zawsze były idealną okazją do przechadzek. Temperatura powietrza, optymalna dla każdej osoby oraz ciemność, która dawała poczucie prywatności, tworzyły perfekcyjne warunki dla każdej osoby. Tak samo uważał Jonathan Jeffrey, który wraz ze swoją małżonką - Christiną, wybrał się na spacer, wokół ich dzielnicy zamieszkania. Johny był starszym mężczyzną w wieku 74 lat. Kompletnie osiwiały, z bardzo obfitą brodą, która sprawiała że wyglądał jak sędziwsza wersja Rumcajsa. Christina za to, mimo podeszłego wieku, zachowała ślady swojej młodzieńczej urody, przez co bez problemu dało się wyciągnąć wnioski, że z około 40 lat temu, należała do grupy, tych najbardziej atrakcyjnych. 
  Szli razem, powolnym krokiem starych ludzi. Bez pośpiechu. Bez określonego celu. Szli dla samego faktu oraz dla pory dnia. Od ich najmłodszych lat spędzonych razem, nocne spacery były najpiękniejszymi wspomnieniami. 
  W oddali, widoczna była sylwetka. Osoba ta, szła równie powolnym, ale za to bardzo chwiejnym krokiem. Nie dało się dostrzec jego wyglądu, z powodu ciemności, która go otaczała. Sylwetka, zbliżała się w ich stronę, co w dużej mierze zaniepokoiło Christinę.
- Widzisz tego gościa? - zapytała.
- Widzę.
- Nie przeraża ciebie on?
- Pewnie jakiś alkoholik - odpowiedział Jonathan, którego można było nazwać ''Człowiekiem niewielu słów''
  Z każdą przemijającą sekundą, osoba ta była coraz bliżej. Jonathan objął Christine, przez co jej niepokój nieco zmalał. Czuła się o wiele bezpieczniejsza w jego otoczeniu. Johny, od samego początku zachował zimną krew i nawet nie wyobrażał sobie scenariusza, w którym coś złego mogłoby się stać. W końcu, skoro nie jest w stanie zachować równowagi, to jaka jest szansa że da radę ich zaatakować? 
  Sylwetka była już na tyle blisko, aby dało się dostrzec jej wygląd. Mężczyzna, na oko lat 30. Miał podbite oko oraz głowę ogoloną na łyso. Skóra na jego twarzy, przeobraziła się w coś, co przypominało łuski.Cały się trząsł. Jego ręce przechodził z prawej na lewą  i na odwrót, na odległość kilku centymetrów. Podszedł do małżeństwa i stanął przed nimi, zagradzając im drogę. Niepokój Christiny, który został wcześniej nieco stłumiony, wrócił ze zdwojoną siłą, przeradzając się w przerażenie. Johny, starał się wyglądać jakby spokój go nie opuścił, ale w głębi duszy, był niewiele mniej przerażony od swojej żony.  
- W czym możemy ci pomóc? - zapytał Jonathan, tak spokojnym głosem jak tylko potrafił.
Bez odpowiedzi. ''Może jest jakiś upośledzony'': Pomyślał Johny i wtedy spojrzał na jego ręce.   Znajdowały się na nich liczne ślady po ukłuciach strzykawek, razem z siniakami w ich miejscach, z powodu nieumiejętnego opatrywania ich. Wtedy zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z zaawansowanym narkomanem. Mężczyzna, cały czas wpatrywał się w nich.
- Czy potrzebujesz czegoś od nas? - spytała Christina, która również dostrzegła jego ręce.
  Tym razem uzyskano odpowiedź, ale nie taką jaką oczekiwano. Mężczyzna wyciągnął pistolet i oddał strzał w Johna. Christina dostrzegła, jak jej mąż upada na ziemie oraz usłyszała tępy dźwięk jego uderzania w chodnik, a zaraz po tym, również ją zastrzelił. 
  Nachylił się nad swoimi ofiarami i dokładnie je przeszukał. Robił to z ogromnym wyrafinowaniem i zręcznością, jakby była to jego codzienność. Łącznie znalazł około 150 dolarów oraz kilka pomniejszych fantów. W trakcie przeszukania poplamił sobie ręce ich krwią, ale zignorował to, wycierając to w swoją koszulkę. Kiedy skończył robotę, szybko pobiegł w miejsce, z którego przyszedł. Biegł, wydawać by się mogło, że z prędkością dźwięku, aż dotarł do lokalnego placu zabaw, który zwykle o tej porze świecił pustkami, jednak tym razem stał tam jeden mężczyzna. Założoną miał bluzę, krótkie spodenki oraz okulary przeciwsłoneczne. Głowę miał niemalże w całości zasłoniętą kapturem, przez co nie dało się dostrzec żadnych charakterystycznych cech jego wyglądu. Kiedy zobaczył nadbiegającego rabusia, zaczął grzebać po swoich kieszeniach.
- Masz? - Zapytał mężczyzna w kapturze.
- Mam. - Odpowiedział podając mu znalezione pieniądze oraz prawie je upuszczając, z powodu rąk, których trzęsienia nie mógł opanować. - Teraz ty.
- Trzymaj. - Powiedział, podając mu strzykawkę z heroiną oraz dostrzegając równocześnie czerwonego zabarwienie na jego koszulce. - Nie chce wiedzieć, co musiałeś zrobić aby zdobyć te pieniądze. 
  Po powiedzeniu tego, machnął ręką, aby ten odszedł. I tak zrobił, biegnąc ze strzykawką do miejsca, w którym będzie miał trochę prywatności. Czasu było mało. Jego nałóg był nie do zniesienia i jedynym sposobem, aby nieco go uspokoić, było jego pogłębienie. Dave Sandy, był bezradny wobec samego siebie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 23, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ostatnia rozprawa George'a GizmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz