Wstęp

51 6 0
                                    

Kolejny, zwyczajny dzień pełen lekcji i nudy. Mogłoby się przynajmniej raz coś zmienić.... Życie licealisty jest całkiem nudne, mimo wielu przesądów. Nie imprezuję, nie piję i nie biję się... chociaż według niektórych na taką osobę właśnie wyglądam. Załapałam za niebieski plecak i gwałtownie zarzuciłam go na ramię. Wydawał się dosyć lekki mimo wielu książek w środku. Spojrzałam w lustro poprawiając krótkie włosy. Fryzjer odwalił kawał dobrej roboty, przyznam szczerze - wygląda to tak jak chciałam, by wyglądało. Uśmiechnęłam się do siebie, jak zareagują inni? Wyszłam z pokoju zostawiając drzwi szeroko otwarte. Zbiegłam po schodach, przywitałam się z ojcem i zgarnęłam pośpiesznie torebkę z drożdżówką. Droga do liceum zajmuje mi zazwyczaj dziesięć minut, ale mimo wszystko powinnam się spieszyć. Potrzebowałam też trochę czasu na spisanie pracy domowej od kogokolwiek. Nie widziało mi się robić matematyki dzisiejszej nocy. Zazwyczaj właśnie zaraz po szkole chodzę spać a później około trzeciej nad ranem zajmuje się wszystkim. Jak dla mnie to najbardziej efektywny sposób, chociaż wyglądam na nie wyspaną.
Trzasnęłam drzwiami, wychodząc z budynku. Zaczynała się już pora jesienno-zimowa, przez co każdy oddech który z siebie wydobywałam zamieniał się w parę. Poprawiłam na sobie szarą, puchową kurtkę i zarzuciłam na głowę kaptur obszyty na krawędziach sztucznym futrem. Otworzyłam furtkę i wyszłam ma chodnik. Czekała mnie kolejna, nudna droga do liceum. Minęłam stojące najbliżej auta i ruszyłam ulicą w ogóle nie zadbaną i wręcz zapomnianą. Nawet nie wręcz. Nikt tutaj nie mieszkał, wszystko było otoczone krzewami nie podcinanymi latami oraz zasypane jesiennymi liśćmi. Był to naprawdę wspaniały, magiczny widok. Specjalnie urokliwy według mnie, która uwielbia takie klimaty - opuszczenia. Nie bez przyczyny większość moich zdjęć obrazuje właśnie takie rzeczy. Jest to jedna z moich wielu pasji. Fotografowanie i zatrzymywanie w czasie pięknych krajobrazów, nawet onieśmielających ludzi jest czymś wspaniałym. Cudem technologii, by móc na prostym obrazku zachować wspomnienia. Oczywiście można tak samo zachować sytuację w obrazie malowanym ręcznie, ale czyż to nie strata czasu?
Ostatecznie wyszłam z niezamieszkanej okolicy i ruszyłam ulicą już zwykłą, uczęszczaną przez ludzi. Minęłam jakąś staruszkę wracającą z kościoła, oraz wyprzedziłam rok starszą osobę z mojej szkoły. Nic dziwnego, że się nie spieszyła. Do lekcji mam jeszcze jakieś pół godziny, a do samej szkoły zostało mi około 300 metrów. Nie chcąc marnować czasu przyspieszyłam jeszcze bardziej, przez co już po chwili znajdowałam się pod furtką. Przywitałam się z Ban'em, widząc jak wbiega do szkoły oraz machnęłam głową na Toma, oboje zawsze przychodzą wcześniej. Nie należałam nigdy do paczki określanej dręczycielami, ale między niektórymi osobami związałam więzi przyjaźni. Zawsze się coś takiego przyda na wypadek strzelaniny, czy coś. Zaśmiałam się po cichu, nie powinnam. Pchnęłam duże, po części szklane drzwi i weszłam do budynku. Fala nagłego ciepła uderzyła we mnie, przy okazji rozwiewając futro na moim kapturze, które połaskotało mnie po szyi. Zbiegłam do piwnicy zostawiając tam kurtkę. Następnie weszłam po schodach na sam szczyt budynku, do klasy. Siedziało tam już parę osób. W oczy rzucił mi się Helen. Jedna z najciekawszych osób w tej szkole, zawsze skryty i cichy, na pierwszy rzut oka nie zadbany, niespełniony artysta. Czarne włosy w nieładzie, jednak błyszczące i delikatne, bystre, kocie oczy skupione na kartce i wreszcie wąskie ramiona. Słyszałam, że dorastał jako dziewczynka. Nic dziwnego, że jest teraz taki zamknięty w sobie.
Spojrzałam z uśmiechem na Judy. Odpowiedziała tym samym, była jednym z moich bliższych przyjaciół. Rzuciłam plecakiem o ławkę, która pod jego wpływem zachwiała się. Powoli podeszłam do dziewczyny oraz jej przyjaciela - Ban'a. Z przodu klasy siedział też Tom, jednak wolałam im o nim nie przypominać. To dosyć wrażliwy temat, a nie chcę być wplątana w żadne bójki. Zaczęłam zupełnie zwyczajny dialog, o głupotach.

- Długo już tutaj siedzisz? Ban'a widziałam jak wchodzi, więc jego nie pytam.

- Trochę, może jakieś dziesięć minut. Przez ten czas spisałam pracę domową i trochę się ponudziłam.

- A jak weekend? - Postanowiłam zmienić temat.

- Jak zwykle, nic ciekawego - odparła dziewczyna przyglądając mi się. - Ładnie dzisiaj wyglądasz, nowa fryzura?

Była bardzo przyjazna. Kontrast między jej zachowaniem wobec mnie a Toma był ogromny.

- Tak! - powiedziałam z entuzjazmem. - Byłam wczoraj u fryzjera po szkole. Wygląda to dokładnie tak, jak chciałam.

Ban, jako że był o wiele wyższy ode mnie położył swoją dłoń na mojej głowie psując przedziałek, który ranem układałam. Zawiedziona nie zareagowałam, gdy ten zaczął się bawić moimi włosami.

- Są super puchate - powiedział niczym transie. Judy przyłączyła się do niego również głaszcząc mnie po włosach.

Po chwili razem śmialiśmy się z tego wszystkiego. Uporczywie naprawiałam fryzurę, gdy dwójka sprawców śmiała się. Prychnęłam na nich stając już w normalnej pozie. Na moment zapanowała cisza, którą przerwałam pytaniem.

- Gdzie twój zegarek?

Judy spojrzała na swój nadgarstek zdezorientowana.

- Ach, zostawiłam go na ławce. - Spojrzała się w tamto miejsce chcąc się upewnić w swoim (błędnym) przekonaniu. Przeszedł mnie dreszcz, wiedziałam, że zaraz rozpęta się burza. - Tom.

Na jej ławce była pustka. Doskonale wiedziałam, jak zareagują moi przyjaciele. Nigdy specjalnie ich nie zatrzymywałam, to ich sprawy i nie powinnam się tym interesować. Szczególnie jeśli nie chcę skończyć jak on. Tom w spokoju siedział w ławce, przeglądając jakąś książkę, nie wyglądał jakby miał ukraść komukolwiek cokolwiek. Przyjaciele zachowali się impulsywnie, od razu oskarżając jego. Wraz z Ban'en podeszli do chłopca zrzucając go z krzesła. Spoglądali na niego z góry, gdy ja wraz z kilkorgiem osób z klasy staliśmy osłupieni. Zerknęłam jedynie na Helen, który nawet nie podniósł wzroku. Typowe. Przełknęłam ślinę, słyszałam za sobą szmery podczas rozmowy z Judy, jednak nie zwracałam uwagi. Może powinnam, dyskretnie spojrzałam na torbę czarnowłosego, której napa była odchylona. Był tam jej zegarek. Był tam zegarek, o który właśnie obwiniany jest Tom.

Usłyszałam, jak pięść Ban'a uderza o twarz bogu duszy winnego chłopca. Usłyszałam szept wychodzący z jego ust "Helen", następnie wskazał szarą torbę, na którą chwilę wcześniej również ja zwróciłam uwagę.

- Nie pierdol, wiemy, że ukradłeś ten zegarek. Oddawaj, albo źle to się skończy! - Krzyknęła rozemocjonowana Judy. Westchnęłam słysząc te słowa.

- Zostawcie go. - Kopnęłam przynależność Helen, która przysunęła się do dwójki dręczycieli. Niebieskooki spojrzał się na nią, po czym na mnie z pytającym wyrazem twarzy. Miałam nadzieję, że zostawią Toma w spokoju a Helen chociaż wybaczą.... Ban wyprostował się, puszczając ofiarę.

- A co to jest? - pyta Ban, wkładając rękę do torby i wyciągając z niej zegarek przyozdobiony sztucznymi diamentami.

- Ach, to mój zegarek! - Judy złapała swoją własność. Zmierzyła wzrokiem czarnowłosego, po czym kiwnęła głową na mnie w podzięce w odnalezieniu zguby. Błagam, niech Helen z tego jakoś wybrnie. Odwróciłam wzrok od całej sytuacji, nie chcę wiedzieć co się dalej przeze mnie stanie....

- To nie ja - odpowiada.

- Tak, jasne.

Jad słyszalny w słowach Judy przeszedł mnie całą. Schowałam chłodne dłonie do kieszeni, po czym ruszyłam za nimi poza salę. To zaszło zbyt daleko. Oskarżenie o kradzież to poważna sprawa, czy będzie miał teraz problemy? Jestem pewna, że to Tom wrzucił tam ten zegarek, jednak nikt mi nie uwierzy. To ja jestem tą, dzięki komu odnaleziono zegarek. Tak mi przykro, Helen....

// Długość optymalna, jak na wstęp, nie?

Puszka Farby |Bloody Painter|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz