1 ROZDZIAŁ

146 19 9
                                    


- Nie wydaje mi się, Mój Diamencie, że to zadziała. – mruknęła Perła, patrząc na dużo wyższą od niej osobę o włosach koloru soli manganu (II) (czyli bladoróżowych) i w bufoniastych, krótkich spodenkach, spod których widać było ubrane z białe rajtki nogi. Ich właścicielka zachichotała i obróciła się w stronę sojej służki, która patrzyła na nią lękliwie.

- Właśnie, że zadziała! Zobaczysz!

Stały w Ogrodzie, a Diament próbowała sama zrobić sobie huśtawkę.

Siedziała teraz na górze i wiązała ostatnie łączenia.

- Yhm. – przytaknęła dość nieufnie Perła. Widziała dużo błędów w konstrukcji, ale nie na tyle poważnych, żeby powiadomić swoją panią. W najgorszym wypadku zakręci jej się w głowie od nierównomiernie wahających się dwóch końców huśtawki.

Diament ponadto zabroniła się jej wtrącać. Stwierdziła, że chce sama coś zrobić, a że nie miała z kim teraz za bardzo się bawić – oprócz swojej służki – to zdecydowała się na zabawkę. Już w myślach widziała siebie i Perłę, huśtające się na jej własnej pracy. Może nawet uda jej się namówić inne Diamenty? Uśmiechnęła się na to wyobrażenie. Phi! A Żółta mówi, że nic nie potrafię, oprócz grania na nerwach! Jeden rzut oka na to i od razu zmieni zdanie!

- Perła, możesz iść, udzielam ci czasu wolnego. – powiedziała do służącej. Dziewczyna dygnęła i pobiegła zadowolona do drzwi.

- A ja tymczasem zaproszę tu resztę Rady! – wyszczerzyła zęby Różowa. – Na pewno będą zachwycone!

...

Perła biegła przez korytarz. Chciała dostać się do części pałacu, gdzie często spacerowały Ametysty. Schowała się za kolumną. Zwykle o tej porze można było spotkać dość szczególny patrol.

Kicnęła tak, żeby stać się jak najbardziej niewidoczną i czekała, rozglądając się, żeby go nie przegapić.

Przychodziła tu jak najczęściej, by oglądać tą osobliwą parkę. W końcu je ujrzała – dużą, perfekcyjną Jaspis, za którą szła chyba najmniejsza Ametyst, jaką Perła widziała do tej pory.

Kiedy zauważyła ją po raz pierwszy, idąc za Różowym Diamentem, kierującym się do pokoju Niebieskiej, by pogadać o jakimś nowym pomyśle jak zepsuć Diamentom życie, to poczuła coś, czego jeszcze nie potrafiła określić. Ta mała osóbka wydała się jej strasznie ciekawa i sympatyczna. Wspaniale byłoby się z nią zaprzyjaźnić, ale wiedziała, że nigdy się to nie zdarzy. Jak ona, Perła, mogłaby nawet myśleć o rozmowie z kimś o takiej pozycji jak Ametyst?

Tamta chyba też ją wtedy spostrzegła, bo wpatrywała się w nią podczas wspólnej drogi, która potem się rozdzieliła – na pokój Diamentu i dalsze patrolowanie korytarzy.

To już stało się tradycją. Przycisnęła się mocniej do solidnej kolumny, gdy przechodziły bardzo blisko niej. Nie chciała zostać przyłapana na podglądaniu. Jeszcze by tego brakowało, żeby Różoy Diament miał przez nia wieksze problemy. Poza tym jak by to wyglądało? Nie dość, że już dostała burę, za prawie spalenie Niebieskiej, zaledwie kilka dni temu, to jeszcze teraz oberwałoby jej się za niedopilnowanie Perły.

Teraz wpatrywała się intensywnie w dwie postacie idące korytarzem. Pierwsza z nich – beżowa Jaspis była perfekcyjna, rzadko widywało się tak świetnie wykształcone klejnoty.

Ale to nie ona zwróciła uwage służącej. Pomimo tego, że kroczył ideał, ona zainteresowała się jej zupełnym przeciwieństwem - Ametyst, o której można było powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest perfekcyjna. Wyglądała raczej na taką, którą ktoś z litości gdziekolwiek zatrudnił.

Opalowa przyjaźńWhere stories live. Discover now