Osiem lat później
Pomarańczowy fiat punto jechał z nadmierną prędkością i co rusz łamał przepisy ruchu drogowego. Wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle, czy wyprzedzanie na podwójnej ciągłej powtarzały się nagminnie. Jego kierowca, a raczej pani kierowca spieszyła się na rozpoczęcie roku szkolnego, bowiem musiała czekać na swoją pasażerkę, przez którą o mało się nie spóźniły.
- Nie będę na ciebie czekać więcej – syknęła Zosia do swojej młodszej siostry, która poprawiała makijaż oka. – Albo wstawaj wcześniej, albo po prostu zrezygnuj z tego pindrzenia się.
- Żebym wyglądała jak ty? – prychnęła, patrząc z politowaniem na starszą siostrę. – Nie wiem, który twój look był gorszy – zbuntowana nastolatka w czerni i glanach, czy ta ciotka klotka.
Zośka nie rozumiała o co chodzi Ulce. Założyła luźną lnianą sukienkę sięgającą za kostki i brązowy żakiet. Do tego dobrała kremowe płaskie buty, ponieważ je lubiła i uważała za idealne do jazdy samochodem . Miała ubrać się stosownie do okazji i tak jest.
- Już matka się bardziej młodzieżowo ubiera. – Ula co chwila rzucała kąśliwe uwagi, które siostra jednym uchem wpuszczała, a drugim wypuszczała. – Nigdy nie znajdziesz faceta tak chodząc, no chyba że takich popaprańców jak za czasów gimnazjum i liceum.
Dwudziestoczterolatka gwałtownie przyhamowała. Na pasach niespodziewanie wbiegła grupka dzieciaków wystrojona w galowe stroje. W ogóle nie rozejrzały się, tylko wesoło rozmawiały. Również spieszyły się do szkoły. Po chwili doczłapała się również staruszka z wnuczkiem, więc Zosia korzystając z okazji postanowiła przywołać swoją siostrę do porządku.
- Ulka, ja tam idę do pracy, a nie szukać faceta – fuknęła i dała siostrze kuksańca w bok, przez co szatynka pisnęła niezadowolona. Zośka akurat wybrała moment, kiedy nastolatka malowała usta bladoróżową szminką. Teraz wyjechała za linię warg, łamiąc sztyft.
- Dałam za nią stówę!
- Nie ty, tylko matka. – Sprostowała siostra, ruszając.
Resztę drogi nie rozmawiały, Zośka w duchu cieszyła się, że jej siostrunia teraz męczy się z doprowadzaniem siebie do porządku. Wyglądała naprawdę zabawnie nie mogąc zetrzeć tego świńskiego różu.
W końcu dojechały pod budynek liceum imienia Stefana Batorego. Według Zosi nic się nie zmieniły po tych pięciu latach, no prócz nowej furtki. Nadal szare mury, ogromne okna z plastikową futryną, a w nich szarawe firanki. Jak co roku panował tu istny rozgardiasz. Mnóstwo samochodów nauczycieli, trzecioklasistów i rodziców pozostałych uczniów. Zośkę zawsze denerwowały krzywo zaparkowane auta, wtedy miała ochotę w nie po prostu puknąć, jednak miała obawy kto okaże się właścicielem. Poza tym jej punto i tak wiele przeszło. Kupiła je za pierwsze zarobione miesiące po maturze. Harowała całe wakacje w Wielkiej Brytanii na zmywaku, jako kelnerka.
- Wysiadaj tutaj, a ja zaparkuję gdzieś – syknęła młoda nauczycielka do swojej siostry, stając przy chodniku, pod bramą szkoły.
- Tylko się nie spóźnij, bo będzie siara – powiedziała na odchodne Ula, po czym wysiadła i trzasnęła z całej siły drzwiami, co oburzyło Zośkę. Następnie pognała do stojących nieopodal koleżanek – Kaśki i Miśki, wystrojonych w kuse czarne sukienki. Ponoć Ulka umówiła się z nimi, że ubiorą się tak samo.