Szczupły blondyn stał oparty o rant kuchenki. Drewnianą patelką mieszał falafel* zrobiony na bazie tahini*. Przyprawiając baharatem. Specjalna mieszanka przyprawy z kolendrą, kardamonem, kminem rzymskim, cynamonem, goździkami, gałką muszkatołową oraz pieprzem. Była dość ognista, jednak oboje lubili takie jedzenie.
Przełączając palnik na mały ogień przykrył patelnię pokrywką.
Wyjmując pieczonego bakłażana zaczął robić z niego prueé, tworząc babaganusz.
Wrócił do sosu. Zamieszał go po czym spróbował stwierdzając, że przyda się mu jeszcze chwilka. Zabrał się za przyrządzanie tabuleh. Wyjął gotowy już kuskus i zaczął drobno siekać liście mięty, natki pietruszki, dymki, pomidorów i ogórka. Doprawił to cytryną i oliwą. W połowie krojenia wyłączył palnik. Każdą czynność wykonywana była z niezwykłą precyzją. To miała być prawdziwa uczta. Niespodzianka dla jego chłopaka. Nie spędzali ostatnio ze sobą tyle czasu niż zazwyczaj. Nie oddalili się oczywiście od siebie, lecz Isak i tak poczuł różnicę i zwyczajnie chciał spędzić czas we dwoje. Było mu też po prostu trochę głupio, że wolny czas który miał zaczął poświęcać nauce z Sana. Przynajmniej Even tak myślał… i właśnie to drobne oszukaństwo też go wprawiało w poczucie winy. Był pewien, że zyskają na tym w przyszłości, jednak nie mógł już dłużej patrzeć jak Even jest lekko smutny i rozczarowany gdy znów wychodził do dziewczyny, chodź bardzo starał się te emocje zamaskować. Nic to nie dawało. Isak i tak doskonale wiedział jak czuł się chłopak i musiał naprawdę szybko wtedy wychodzić z domu bo każda sekunda dłużej, sprawiała, że miał ochotę powiedzieć mu wszystko i zepsuć tym samym niespodziankę, którą obecnie szykował.
Nauczył się gotować.
Specjalnie dla Evena.
Chłopak pragnął po prostu coś dla niego zrobić. Wiedział, że jest młodszy i Bech Næsheim, czuje się trochę odpowiedzialny za niego. Kiedy on jeszcze chodził do liceum, Even szedł do pracy by mogli mieć swoje mieszkanie. Teraz trwały wakacje i Isak też zgłosił się do dorywczej pracy na pół etatu. Jednak uczucie, że Even robi dla niego za dużo go nie opuściło. Chciał mu się odwdzięczyć. Pomyślał, że wspaniale by było gdyby Even po powrocie do domu miał ciepły posiłek na stole. I to nie taki z półproduktów, a prawdziwe, wartościowe danie.
Pamiętając jak Even od zawsze zachwycał się kuchnią mamy Elias'a, zdobył się na odwagę i… za pośrednictwem Sany jej mama się zgodziła nauczyć go gotować. Tak więc zaczęły się jego korepetycje. Pierwszy tydzień był beznadziejny. Jeden z najgorszych jakie pamięta z ostatnich lat.
Sana stwierdzając, że właściwie nauka w wakacje, którą użył jako przykrywkę jest naprawdę świetnym pomysłem, zaczęła ją realizować. Oczywiście włącznie z nim. Siadając przy stole czytała na głos wszystkie formułki i teorie. A on naprawdę nie był w stanie nadążyć i złapać podzielności uwagi. Z jednej strony jej mama, która tłumaczyła mu wszystko i instruowała co ma zrobić a z drugiej Sana wygładzająca przedmioty ścisłe. Nie mógł się przez to na niczym w pełni skupić. Robił błędy w poleceniach i słysząc jednym uchem przekręcał informacje. Zmieniło się to dopiero po półtorej tygodnia. Gdy przyzwyczajony do stanu rzeczy nauczył się podzielności uwagi a jego zapamiętywanie ze słuchu z dnia na dzień się polepszało, wprost proporcjonalnie do umiejętności kuchennych.
Gdy tylko załapał o co w sumie w gotowaniu chodzi, reszta okazała się dziecinnie prosta. Patrząc kiedyś na przepisy różnych potraw czuł przerażenie i dezorientację, nie wiedząc jak ani za co się zabrać. Teraz wszystko było takie oczywiste, i logiczne, że chciało mu się śmiać ze starego siebie. Jednak najważniejsze okazały się wskazówki i rady doświadczonej kobiety, których nie znajdzie się w żadnym przepisie. To ona nauczyła go również fantazji i intuicji w kuchni. Nie zawsze trzeba się sztywno trzymać przepisów.
CZYTASZ
Jego Cudowny Chłopiec|ZAKOŃCZONE
Fanfiction'Cholerny Valtersen. Even był pewien, że on nie zdaje sobie sprawy jak uroczy jest. Słodki. Nie ma pojęcia jak roztapia serce Evena, coraz bardziej i bardziej..." ⬇ z opowiadania