Początek Przygody

35 0 0
                                    

- Tato! Mógłbyś opowiedzieć, jak to było u Ciebie? - zaciekawiony chłopak podbiegł do starszego ojca, który właśnie dorzucał kilka suchych gałązek do ognia. Najstarsi z wioski opowiadali tę historię jako legendę. Dzieciak mający kilka lat chciał usłyszeć na własne uszy, jak to było naprawdę.

-Pewnie. - odparł ojciec, spoglądając z uśmiechem na syna. Spodziewał się, że kiedyś to nastąpi, jednak nie zdawał sobie sprawy, że stanie się to aż tak szybko. - Usiądź wygodnie i wsłuchaj się w najdłuższą opowieść, jaką usłyszysz, tylko mi nie zaśnij.

Oboje usiedli blisko ognia, ojciec naprzeciwko syna, młodzieniec ułożył dłonie na kolanach i tak wpatrywał się w swój autorytet. Bohater głównej historii oparł się o bardzo stare, drewniane krzesło i skupił swój wzrok na ogniu, który zajmował kolejne gałązki. Nie wiedział, od czego zacząć, dlatego minęła dłuższa chwila. Pogoda była niezmienna. Księżyc na dobre zagościł między gwiazdami na bezchmurnym niebie. Szelest liści i wycie wilków potęgowało uczucie bycia pomiędzy naturą. W osadzie panował spokój, wszyscy siedzieli zajęci w swoich domach, w których dało zauważyć się zapalone świece. Chłopak cierpliwie czekał na pierwsze słowo ojca.

- Synek wstawaj! - krzyknęła rudowłosa kobieta, stając nad młodym siedemnastoletnim chłopcem.

- No już... - odpowiedział, ziewając szeroko.

- Zapomniałeś, jaki dziś dzień? - zaczęła kręcić głowa na boki, oparła dłonie o biodra. Była kochająca matka, nadopiekuńczą, jednak wiedziała, że każdy mężczyzna w wiosce będzie musiał przejść przez ten etap i w końcu dorosnąć.

- O w mordę wilka! - wstał szybko z łóżka biorąc biała brudną koszulkę, a raczej coś co przypominało szmatę zakrywającą ciało od pasa w górę, spodenki też nie były lepsze. Grunt, że wioska znajdowała się w miejscu, gdzie zawsze było ciepło, dlatego takie ubranie w zupełności mu wystarczało.
Trzynastu chłopców stało już na wielkim placu. Na podeście przemawiał przywódca wioski, a obok stała Wielka Rada. Kiedy chłopak dotarł na miejsce, usłyszał tylko kilka słów „... na wykonanie tego zadania macie niecały miesiąc, śpieszcie się i powodzenia! Pamiętajcie, że prawdziwymi mężczyznami stanie się trójka z was." Po tych słowach każdy poszedł w swoją stronę. Młodzieniec stał na placu i wpatrując się w rozchodzących ludzi, nie wiedział co i jak zrobić, by wygrać. Był na siebie wściekły, jak mógł zaspać?

Postanowił nie zwlekać i udać się za jednym z chłopaków. Przypominały mu się wszystkie opowieści. Wielu chłopaków umierało po pierwszych dniach. Wyzwania nie są wcale proste, tym bardziej że jeszcze ich nie znał... szedł za przeciwnikiem wystarczająco długo i robił to tak idiotycznie, że został zauważony.
- I Ty myślisz, że Ci się uda? - chłopak roześmiał się tak głośno, że ptaki siedzące na drzewach ruszyły w stronę nieba.

- No tak myślę... - powiedział nieśmiało.

- A wiesz właściwie, co masz zrobić? - spojrzał na niego z pogardą, przecież wszyscy widzieli, jak się spóźnił. Przywódca nie był zadowolony z tego przyjścia, jednak chłopak dostał swoją szansę.

- No pewnie, że wiem! - powiedział, udając dumnego z siebie.

- I po co te kłamstwa? - konkurent pokiwał przecząco głową. - Mamy przynieść skórę sześciu wilków. Przetrwać w dziczy, sami. - ostatnie słowo podkreślił, oddzielając je przerwą. - Kolejnym zadaniem jest oswajanie bestii, wybierz sobie zwierzę drapieżne, jakie tylko chcesz. Ostatnie zadanie jest najtrudniejsze. Masz zdobyć jeden ze szczytów i zerwać rosnący na nim kwiat. Nie muszę Ci mówić, że masz go mieć przy ukończeniu wyzwania? Tak więc do dzieła, wszystkie chwyty są dozwolone. – Wypowiedziawszy ostatnie słowa, pożegnał się, jednak uśmiech na jego twarzy mówił wystarczająco wiele. Ten chłopak chciał wygrać. Chciał być w pierwszej trójce. Na podium.

Tak o to, główny bohater stał wryty w ziemię, w środku lasu, pomiędzy drzewami. Nie wiedział, gdzie jest, jak się do tego zabrać. Nie tylko on miał mętlik w głowie. Jak rada mogła dać nam takie zadania? - To pytanie powtarzał sobie w głowie. Usiadł przy jednym z drzew, oparł plecy o twardy pień i przyglądał się dłoniom, na które padały promienie słoneczne. Zacisnął je i z wielką wiarą w siebie próbował obmyślić plan, uważał, że tylko straci energię, idąc przed siebie. Miał małe doświadczenie. Wiedział z opowiadań, co mógłby zrobić, jednak z każdym rokiem zadania były zupełnie inne. Czuł, że jemu trafiły się najgorsze w historii.

Czas DojrzećWhere stories live. Discover now