I NIEOCZYWISTE

105 4 2
                                    


Mów całą Prawdę – lecz stopniowo –
Ostrożnie i okrężnie –
Nie zniesie błysku nagłej Prawdy
Nasz Zachwyt niedołężny –
Jak Błyskawica – gdy się Dziecku
Naturę jej naświetli –
Tak prawda niech olśniewa z wolna,
Abyśmy nie oślepli

Emily Dickinson, przekł. Stanisław Barańczak


Wieść o rychłych, i nad wyraz niespodziewanych, zaręczynach pana Milburna wywołała wcale niemałe poruszenie pośród jego córek. Właściwie nie pamiętały już nawet, gdzie ani od kogo zasłyszały były tę rzekomą pogłoskę, która, nawiasem mówiąc, wydawała się całkiem prawdopodobna. Mimo iż żadna nie znała motywacji ojca, ani tym bardziej nie odważyła się do tej pory skonfrontować owych rewelacji z głównym zainteresowanym (ojciec zbywał je przecie pod byle pretekstem), obie jednakowo uważały ten pomysł za wysoce niestosowny.

Nie sposób było jednak przewidzieć, że to lipcowe i skądinąd spokojne przedpołudnie było jedynie wstępem do serii dziwacznych zdarzeń.

– Mam tylko nadzieję, że kimkolwiek okaże się ta osoba, nie będzie ona młodsza ode mnie. To by było wyjątkowo w złym guście – oświadczyła stanowczo Margaret.

– Och, nie bądź niedorzeczna – odpowiedziała poirytowana Charlotte. – Nawet w takiej sytuacji nie potrafisz zachować powagi. Obawiam się, że te domniemane zaręczyny przysporzą nam tylko więcej kłopotów; co też ojcu przyszło do głowy na stare lata? – W rzeczy samej, pozycja Milburnów podupadła ostatnimi czasy; na domiar złego, zdaniem panny Charlotte, nowy członek rodziny oznaczał wyłącznie dodatkową, całkiem obcą na dodatek, osobę przy podziale majątku. Poza tym George Milburn miał już pięćdziesiąt dwa lata i powinien raczej zatroszczyć się o przyszłość swoich córek. Co prawda kwestia majoratu dawno została rozstrzygnięta i Margaret mogła mieć sobie męża, który zabezpieczyłby ją finansowo, ale Charlotte to co innego; Charlotte wciąż pozostawała panną i, póki co – ku wielkiemu utrapieniu ojca – wcale nie zanosiło się na nagłą zmianę. No i była jeszcze biedna mała Claire.

Ostatecznie ani George, ani tym bardziej jego córki nie potrzebowały żadnej kobiety w swoim życiu, która miałaby zastąpić im matkę. Może poza Claire, która według Charlotte, była jeszcze dzieckiem i wciąż tak mało rozumiała. Biedactwo. Chyba najbardziej ze wszystkich musiała przeżyć śmierć matki. W zasadzie Charlotte była niewiele starsza; mimo to często litowała się nad siostrą, choć nie zawsze chciała być dla niej niemiła. Po prostu wydawało się to takie łatwe. Nie wiedzieć czemu, znacznie wygodniej było żałować biednej, małej i wiecznie nieszczęśliwej Claire.

Coś jednak musiało być na rzeczy, zwłaszcza że oczekiwano przybycia tajemniczego gościa.

Od co najmniej dwóch, może trzech dni pan Milburn chodził podekscytowany; Margaret podejrzewała, że dziwne zachowanie ojca musiało mieć z tym ścisły związek. Charlotte nie miała ochoty tego słuchać. Dlaczego Margaret musiała tak bardzo działać jej na nerwy?! Charlotte obawiała się, że starsza siostra mogła mieć rację, przecież nie wystawia się proszonych kolacji ot tak – bez żadnego powodu. Pragnąc uspokoić samą siebie panna Charlotte wmawiała sobie, że owym intruzem (słowo „gość" było przecież w tym wypadku nie na miejscu) musiał być zapewne jakiś zaginiony krewny, może przyjaciel sprzed lat, albo nieznany dotąd partner w interesach; Charlotte sama niewiele dbała o źródło dochodów ojca, i dla własnej wygody wolała raczej tego faktu nie zmieniać. Zatem to właśnie dziś ojciec miał przedstawić dziewczętom przyszłą żonę, ale czy aby na pewno? Wszakże musiał istnieć jakiś promyk nadziei. Wszystko byle nie to!

– Tak bardzo się denerwuję – rzekła wreszcie Charlotte, nie mogąc dłużej znieść ciszy. Nieustannie gładziła błękitną suknię z tafty, przeglądając się w lustrze. Często chodziła naokoło pokoju, z kolei Margaret przewracała oczami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 26, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

IntrygantkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz