𝙘𝙖𝙡𝙡 𝙢𝙚 𝙗𝙮 𝙮𝙤𝙪𝙧 𝙣𝙖𝙢𝙚, 𝙖𝙣𝙙 𝙞'𝙡𝙡 𝙘𝙖𝙡𝙡 𝙪 𝙗𝙮 𝙢𝙞𝙣𝙚.
~
- Wiesz, Joohyukie? Poznałem dzisiaj cudowne dzieciaki.
Nam nie przestawał rysować nieokreślone kształty na nagim brzuszku partnera, ale mimo wszystko popatrzył na niego zamglonym wzrokiem, lekko uśmiechając się po chwili. Cholera, zmęczony, z lekka spocony i nagi Taehyung to definitywnie jego ulubiony widok i najprawdopodobniej każdy powinien mu z miejsca zazdrościć i gratulować posiadania kogoś tak wyjątkowego w swoim życiu.
- Tak? Opowiedz mi o nich.
- Więc, um... Obaj byli chłopcami, a pierwszy z nich był jeszcze noworodkiem. Był tak niewyobrażalnie grubiutki i słodziutki, że miałem tylko ochotę wytarmosić i ucałować te policzki. Miał na imię Yeonkyu- uśmiechnął się szeroko- A drugi to siedemnastolatek o imieniu Seo Changbin. Joohyukie, nawet nie uwierzysz jak bardzo przypominał mi mnie w jego wieku. Tak nieprzerwalnie próbował dokonać swojego i jednak zrobić ten trik z piłką i widziałem, dosłownie widziałem w jego oczach tę determinację. Jest tak bardzo podobny do młodego mnie, że nie mogłem powstrzymać się i aż podszedłem do niego. Z początku nieco przestraszył się, ale potem zaufał mi, trochę pogadaliśmy, zjedliśmy słodycze... Rozkoszne dzieciaki.
Joohyuk odwzajemnił gest swojego narzeczonego. Taehyung wydawał się być w tamtym momencie tak maksymalnie szczęśliwym, że bał się, iż pytanie, które nachodziło mu na usta zmieni jego humor o sto osiemdziesiąt stopni.
- I pomyślałeś w tamtej chwili o adopcji?- ledwo słyszalnie szepnął
Ale Taehyung usłyszał. I poczuł, jak po jego nagim ciele przechodzi stado dreszczy. Nienawidził tego pytania, bo zawsze, ale to zawsze stresowało go ono tak samo mocno.
- Pomyślałem, Hyuk. Ale uznałem, że nie jestem jeszcze na nią gotowy, a póki próbujemy i może się udać, nastawiam się na tę drogę.
Taehyung wiedział, że myślał egoistycznie. Jako dziecko zawsze chciał zostać zaadoptowanym przez jakąś rodzinę, która dałaby mu ciepło i miłość, a teraz przez swoje lęki i strach powstrzymywał się przed okazaniem takiego dobra innemu dzieciakowi, który, tak samo jak on (lub nawet bardziej), na to zasługiwał.
Mimo wszystko jednak, każda myśl o posiadaniu swojego, własnego potomstwa, które mogłoby nosić dumnie nazwisko Nam przyprawiała Taehyunga o dreszcze. Pragnął, naprawdę pragnął swojego dzidziusia, małego synka lub córeczkę, którzy mogliby być idealnym odzwierciedleniem jego i Joohyuka oraz ich dozgonnej miłości, dzięki której są tutaj.
(dozgonnej miłości, czy bardziej stercie kłamstw?)
~
- Nie możesz się już pewnie doczekać, prawda Jeon?- mruknął Yugyeom, wpatrując się w uśmiechniętego barmana, stojącego za ladą i tańczącym krokiem czyszczącego blat
CZYTASZ
u calling my name. ggutae
Fanfictiontaehyung miał od zawsze tylko jedno, małe życzenie - chciał posiadać potomstwo. kochał zajmować się młodszym rodzeństwem joohyuka, a świadomość, że po niespełna dwóch lat starań, jemu i jego narzeczonemu nadal nie udaje się to, zabija go doszczętnie...