Prolog

196 10 0
                                    

Mijała właśnie druga godzina od kiedy Hannah robiła trening. O ile można to tak nazwać. Jaka była przyjemność w katowaniu się ćwiczeniami, tylko dlatego, że zjadło się zwykłe, zdrowe śniadanie? Pytanie bez odpowiedzi.

Hannah od wielu lat walczy z zaburzeniami odżywiania. Zaczęło się niewinnie od zwykłego zdania ,,Chyba trochę schudnę".

To ,,trochę" przerodziło się w obsesję.
W szkole często słyszała na każdym kroku:
,,GRUBAS"
,,PULPET"
,,ZARAZ SIĘ W DRZWIACH NIE ZMIEŚCISZ"
,,ZNOWU ŻRESZ"
,,UWAGA TRZĘSIENIE ZIEMI, HANNAH W POBLIŻU"
I tak dzień w dzień przez cały okres szkoły podstawowej.

Przez takie nękanie, dziewczyna zaczęła źle postrzegać swoje ciało. Wszędzie widziała niedoskonałości. Tutaj za dużo brzucha, tam za grube uda, o wiele większe łydki czy też, jak to określali inni, gruba dupa, na którą nie można patrzeć.

Nienawiść do własnego ciała. Obrzydzenie i wstręt do własnej osoby. Wmawianie sobie, że jak ty możesz tak wyglądać? Co ty ze sobą zrobiłaś, że jesteś taka, a nie inna? Dlaczego jesteś taka spasiona? Nie wstyd ci...

To wszystko doprowadziło do tego, że Hannah chciała coś zmienić. Więc podjęła decyzję i realizowała podjęty cel. Niestety złym kosztem.

Nie znając się kompletnie na zasadach zdrowego żywienia, zaczęła jeść coraz mniej. Najpierw unikała kolacji. Potem obiadu po powrocie ze szkoły. Później jeszcze, przygotowane do szkoły drugie śniadanie, jadła razem z pierwszym jako duży posiłek, a do końca dnia życie na płynach, czyli soki, woda, herbata.

W ten czas oczywiście były męczące treningi. Ćwiczyła nawet po trzy godziny dziennie, a jadła coraz mniej.

W wakacje ustaliła sobie pory posiłków, śniadanie o szóstej rano i obiad o dwunastej. Do końca dnia post i katowanie się ćwiczeniami. Miała o tyle ,,swobodną" sytuację, że rodzice chodzili do pracy, a ona mogła trenować bez ich nadzoru i na luzie. Niestety to co ona uważała za dobre, w rzeczywistości robiło jej krzywdę. I to ogromną.

Chudła na oczach innych, jednak sama tego nie widziała. Dla siebie samej dalej była grubą, spasioną świnią, której nikt nie chce. Więc w ten czas, jedzenie stało się jej wrogiem numer jeden.

Żadnego jedzenia. Tylko woda, bo potem zdała sobie sprawę, że soki to czysty cukier i dlatego nie mogła schudnąć. Tak oczywiście sobie wmawiała. Zero śniadania, na głodówce cały dzień w szkole. Lekcje wychowania fizycznego to były najważniejsze zajęcia. Przecież trzeba spalić to, czego nawet nie miała. Codziennie czuła się słabo, ale nie obchodziło ją to.

Tak to się zaczęło. Anoreksja. Ten jadłowstręt psychiczny, zadomowił się w jej głowie na stałe. W końcu rodzice usiedli z nią do rozmowy, ale ona stawiała na swoim i wypierała się podejrzeń opiekunów. Wiedziała w końcu lepiej.

Anoreksja ciągnęła się aż do szkoły średniej. W ten czas była dwa razy hospitalizowana, ale dalej nic sobie z tego nie robiła. Co wyszła ze szpitala, to robiła swoje od nowa i tak zataczała błędne koło.

Potem było gorzej, bo nastał okres bulimii. Po tylu latach głodowania, dziwnie zatęskniła za dawnymi smakami. Więc kiedy tylko wracała do domu, rzucała się jak dzikie zwierzę na jedzenie i jadła do pełnego brzucha. Potem wyrzuty sumienia i za karę kolejne głodówki, ćwiczenia, aby po tygodniu znowu mieć napad.

Żadne jeżdżenie do psychologów, psychiatrów nie dawało korzyści. Hannah ciągle źle postrzegała swoje ciało, swój wygląd. Ciągle uważała, że daleko jej do ideału. Każdego dnia wieczorami w łóżku też płakała, bo miała już tego dość. Zadawała sobie wtedy pytanie ,,Dlaczego właśnie ja? Dlaczego muszę tak cierpieć?"

To cierpienie zadawała sobie sama.
W końcu postanowiła udać się do dietetyka i zacząć coś robić w tym kierunku, aby choć trochę uspokoić swoją psychikę, która i  tak już była poszarpana.

Tam kolejna rozmowa, kolejne łzy, żale i smutki. Dostała dietę i ufając dietetykowi, zaczęła się do niej stosować. Zainteresowała się gotowaniem, zdrowymi posiłkami i wydawałoby się, że już wszystko idzie w dobrym kierunku... Jednak znowu kolejna pułapka.

Ortoreksja. Zasada jest tylko jedna.
Co zjesz, musisz spalić.
I w ten sposób, Hannah żyje do dziś. Co z tego, że odżywia się już zdrowo, nie głoduje, nie ma napadów, jak po każdym zjedzonym posiłku ma wrażenie grubaski, więc musi to spalić poprzez treningi, cały czas mordercze.

Życie człowieka z zaburzeniami odżywiania nie jest przyjemne. Choć zdawała sobie sprawę z tego, że robi źle, nie mówi tego nikomu. Ani rodzicom, ani dietetykowi. Woli robić po swojemu chociaż wie, że dalej zatacza błędne koło.

Jej dwugodzinny trening jeszcze nie zamierzał się zakończyć, kiedy nagle usłyszała, jak ktoś otwiera drzwi. Serce jej na moment stanęło, aby usłyszeć tylko:

- Hannah! Wróciłam!

Była to jej mama. Szybko zaczęła wszystko układać tak, jakby w ogóle nie rozkładała maty i uciekła do łazienki, aby w miarę się ogarnąć. Treningi po kryjomu czasami bywały ryzykowne...

Wyjdziemy z tego razem. Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz