Pokój 565

12 1 0
                                    

Po kilkunastu nużących godzinach tułaczki tym gratem, do złudzenia przypominającego coś, co zostało złożone z przypadkowych części znalezionych na dworzu, dojechaliśmy na miejsce.

Do słonecznej Californi.

Stolicy surferów, stan plaż i wiecznych imprez.

-Czego ktoś taki jak ja mógłby jeszcze pragnąć?- zapytałem siebie w duchu

Nawet nie wiem dokładnie czego dokładnie chcę.
Z jednej strony chciałbym się poczuć, przynajmniej raz w życiu, jak normalny, głupi nastolatek. Z drugiej strony mam ochotę wziąść do ręki te głupią żyletke i zaciąć się na śmierć. Nie raz jeden próbowałem tego dokonać. Dwa razy też nie. Za każdym razem, takie moje, jak to rodzina nazywała "szczenięce wybryki", kończyły się w psychiatryku. Nigdy mi nie pomógł, nigdy nie pomoże. Dużo razy otarłem się o śmierć, niestety nigdy mi się nie udało umrzeć. Pierwszy raz w życiu mam być tym głupim, stereotypowym nastolatkiem.
Wiem, że to nie będzie łatwe, ale dam radę. Wierze w to.

Podeszłem do recepcji w hotelu, w którym będę pomieszkiwać przez te dwa tygodnie, aby dowiedzieć się do jakiego pokoju mnie przydzielono.
Zapytałem się kobiety siedzącej w recepcji o mój pokój, na co ona w odpowiedzi gestem pokazała mi kartkę, na której widać czarno na białym, jak ona to ujęła, gdzie co jest.
Dostałem przydział do pokoju 565, wraz z innymi osobami, które już tam są.

Po długich poszukiwaniach pokoju wreszcie go znalazłem. Znalazłem, ale nie wszedłem. Lęki wzięły za wygraną, nie mogłem tam wejść i się upokorzyć, co bym zrobił na pewno.

Dwie godziny siedziałem na korytarzu, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.
Przez ten czas przez moje myśli przetoczyło się wiele scenariuszy. Były dobre, miłe, jednakże wyobrażałem sobie również irracjonalne, rodem z koszmarów. W teorii miały one dużą rację bytu, w realu jednak szanse na pojawienie się takich przypadków były znikome. Jednak, zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, mogło by to się wydarzyć.
Musiałem tutaj jednak przetrwać, zebrać się na odwagę, wejść tam.
Nie dałem rady, więc nadal tam tkwiłem.

- Mogę zapytać czemu tu siedzisz? W dodatku samotnie - usłyszałem głos chłopaka, którego już wcześniej widziałem w busie, więc aby zrobić dobre, może nie pierwsze, ale pierwsze sam na sam wrażenie, szybko poprawiłem swoje włosy, a rękawem starałem wsiąknąć łzy.

Spojrzałem na niego.

Głos pochodził od chłopka w moim wieku, posiadającego blond włosy, głębokie brązowe oczy. Jego uroda, jednym słowem, była rozbrajająca.

- Jestem Levi- przedstawił się, wyciągając do mnie rękę na powitanie- niech zgadnę, Victor?

- Taak, a znasz moje imie, bo?- zapytałem chłopaka, który był albo stalklerem albo jasnowidzem, innego wyjścia nie było

- Siedziałem za tobą. Słyszałem jak rozmawiasz z tą dziewczyną, w rozmowie padło twoje imię, cud, że zapamiętałem, nie mam pamięci do imion.

A więc jednak stalkler. Nikt normalny by nie przysłuchiwał rozmowie dwóch obcych mu ludzi.

- Dobrze, stalklerze, wiesz może gdzie jest słynny pokój 565?- zapytałem blondyna

- Tak, domyślam że tam mieszkasz, tak jak ja - odpowiedział.

Byłem uszczęśliwiony, kiedy dowiedziałem się że jesteśmy razem w pokoju.

Razem przeszliśmy przez drzwi pokoju 565.

Ja i ten uroczy blondyn.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 10 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie odchodź już nigdy || YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz