1

2.9K 186 849
                                    

Następnego dnia, przy śniadaniu doszedłem do wstrząsającego i brutalnego odkrycia, kiedy to w lodówce nie odnalazłem ani jednego jajka potrzebnego mi do przygotowania jajecznicy, na jaką miałem ochotę. Zaspokajając się jedynie płatkami, udałem się następnie do pobliskiego sklepu, w którym kupiłem kilka brakujących, tudzież już kończących się produktów.

Kiedy wdrapywałem się na drugie piętro, obserwując zdrapane i paskudne ściany, w końcu dotarłem do mieszkania mając nadzieję na to, że Liam nigdzie nie wyszedł, ponieważ nie wziąłem swojego klucza, ale nie było mnie przecież tylko kilka minut. Stanąłem przed drzwiami z reklamówką pełną bułek, jajek i kilku warzyw, otwierając je wolną dłonią.

Nagle, stanąłem w progu niemalże jak wryty po tym gdy do moich nozdrzy dotarł potwornie mocny zapach marihuanny. Roznosił się po całym mieszkaniu, dlatego też w panice prędko zamknąłem za sobą drzwi i wszedłem do środka.

- Liam?! - zawołałem.

Kiedy nie uzyskałem odpowiedzi, wparowałem do kuchni, odkładając zakupy na blat. Swoje kroki skierowałem do salonu, który jednocześnie był sypialnią nas obu, ale Liama wciąż nigdzie nie było.

W końcu mój wzrok spoczął na uchylonych drzwiach do łazienki, gdzie od razu wparowałem zdecydowanym krokiem. W środku zastałem swojego przyjaciela, który... no nie wierzę...

- Czy ty naprawdę suszysz zielsko w mojej łazience?! - wysyczałem.

Spojrzałem na Liama, który akurat mył zęby, stojąc nad umywalką. Spojrzał na mnie krzywo marszcząc czoło, gdy podszedł do roślinek ułożonych na pralce, głaszcząc jeden z listów. Dopiero później wypłukał swoje usta i zmył resztki piany do golenia, odkładając brzytwę na umywalkę.

- Masz się tego kurwa pozbyć i to już! - cały czas mówiłem ściszonym głosem, jakby ktoś mógł właśnie nas podsłuchiwać. - Jak poczują to sąsiedzi, będziemy mieli zajebiste problemy!

- Luz, nie poczują - wzruszył ramionami, rzucając ręcznik na podłogę, zaraz obok kosza na pranie. - Przestań się o wszystko spinać, sam niedługo zaznasz cudownej przyjemności, jaką mogą nam dać te niewiniątka! Wiesz ile mogę zaoszczędzić?

- Liam, cholera jasna, to nie są papierosy, które tak po prostu szkodzą zdrowiu. - jęknąłem, przecierając oczy. - To są narkotyki. Nielegalne.

- Których się niedługo pozbędę... - uśmiechnął się leniwie - Jak wypalę to wszystko.

Zaraz po tym parsknął obrzydliwym śmiechem, klepiąc mnie po ramieniu wnętrzem własnej dłoni.

- Zobaczysz, będzie dobrze - pocałował mój policzek.

- Co ty, pedał?! - odsunąłem go od siebie, odchodząc na drugi koniec pomieszczenia.

- Chryste, to jest tylko buziak, Louis - wybuchł kolejnym śmiechem na moją zapewne mocno zdegustowaną minę. - To nie oznacza, że chcę się z tobą hajtać!

- Jesteś po prostu zboczony. Coś ci się przestawiło w głowie i nie wiem jak to naprawić - skrzyżowałem ramiona na piersi. - Przysięgam, że wywalę te twoje roślinki do kibla jeżeli się nie ogarniesz!

- A nawet jeśli byłbym, tak jak to określiłeś "pedałem"... - zrobił krok w moją stronę, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami. - Brzydziłbyś się mną?

- Nie będę z tobą rozmawiał o głupotach - przewróciłem obscenicznie oczami. - Już dość się tego słyszy w telewizji i w radiu.

- To nie są głupoty i takich ludzi jest dużo więcej niż ci się zdaje - kontynuował poważnym tonem. - Ci ludzie istnieją i potrzebują takich samych praw jak cała reszta!

Love Is War | l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz