Rozdział drugi

3K 205 87
                                    

Zoja

Tak bardzo skupiłam się na moim pragnieniu poczucia Salvatore'a bliżej siebie, że nawet nie zauważyłam, kiedy pozbawił mnie ubrań. Leżałam na łóżku w samej bieliźnie, a on rozbierał się ze spodni. Mój wzrok natychmiast przyciągnęły blizny zdobiące jego ciało. Dodawały mu uroku. Nikt nie mógł zmienić mojego zdania. Salvatore próbował je przede mną kryć. Nie chciał, żebym je dotykała czy nawet na nie patrzyła zbyt długo. Nie rozumiał, że dla mnie był jeszcze przystojniejszy. Co z tego, że już nie wyglądał, jakby się urwał z okładki modowego czasopisma? Dla mnie był idealny. W każdym calu. A te blizny były tylko przypomnieniem, ile dla mnie zniósł i jak bardzo mnie kochał.

– Chodź tu, Salvatore – szepnęłam, zaciskając dłoń na jego nadgarstku, gdy w końcu został w samych bokserkach. Pociągnęłam go mocno na siebie i objęłam udami w pasie, ocierając się o twarde wybrzuszenie pod materiałem.

Pragnęłam go tak bardzo, że aż bolało mnie ciało. Skóra parzyła mnie w miejscach, po których przejeżdżał rozgrzanymi, miękkimi wargami. Umysł krzyczał, a serce rwało się do niego, obijając mocno o żebra. Salvatore był całym moim światem.

Amore, nawet nie wiesz, jak bardzo wariuję na twoim punkcie – wyszeptał mi do ucha, zanim zacisnął zęby na płatku.

Jęknęłam głośno, kiedy przez moje ciało przetoczył się mocny dreszcz. Salvatore przycisnął dłoń do moich ust, patrząc na mnie z figlarnym błyskiem w oczach.

– Miałaś być cicho... – Przesunął nosem po mojej żuchwie, powodując u mnie kolejne dreszcze. – Chyba nie chcesz, żeby Dino nas usłyszał.

Nie wiedziałam, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak na mnie działały jego słowa. Drżałam i byłam bliska błagania go, żeby w końcu we mnie wszedł. Zaczęłam się o niego ocierać, próbując chociaż trochę zmniejszyć napięcie w podbrzuszu i pulsowanie między nogami.

Odetchnęłam głośno z ulgą, gdy w końcu się nade mną zlitował. Przesunął palcami po mojej łechtaczce, na koniec wsuwając je we mnie. Przyjemność rozlała się po moim ciele. Jęknęłam głośno. Znowu. Gdyby Salvatore nie dociskał dłoni do moich ust, Dino na pewno by mnie usłyszał.

Zaczął całować mnie po piersiach, co rusz przesuwając językiem i zębami po sutkach. Pieścił mnie palcami, zaginając je w odpowiedni sposób, żebym... żebym...

O rany.

Wypchnęłam biodra do góry, czując zbliżające się spełnienie. Miałam wrażenie, jakby świat nagle przestał istnieć. Jakbyśmy byli tylko we dwójkę. Nic się nie liczyło.

Syknął z bólu, gdy zacisnęłam zęby na brzegu jego dłoni. Przyspieszył ruch palców, zassał sutek między zęby i docisnął kciuk do łechtaczki. To był mój koniec. Spadłam z przepaści. Z oczu wypłynęły mi łzy. Nigdy się tak nie czułam. Nigdy. Mrowiła mnie skóra, a ciałem wstrząsały mocne dreszcze. Z trudem łapałam oddech.

– Pięknie wyglądasz, kiedy dochodzisz – wyszeptał z dumą w głosie i na powrót skupił się na całowaniu moich piersi.

Nie schodząc ze mnie, zdjął z siebie bokserki i odsunął na bok moją bieliznę. Wszedł we mnie wolno, gładząc po policzku. Rozchyliłam powieki wyłącznie po to, żeby zobaczyć jego roziskrzone spojrzenie. Klatka piersiowa unosiła mu się szybko i nierówno. Szczękę miał tak mocno zaciśniętą, jak gdyby z trudem powstrzymywał się przed głośnym jękiem. Poruszał się wolno, niespiesznie, jakby chciał się napawać każdą sekundą bycia we mnie. Jakby nie chciał mnie nigdy opuszczać.

Do oczu nabiegły mi łzy. Uroniłam najpierw jedną. Druga wypłynęła mi z oka zaraz po niej. Do głowy napłynęła mi myśl, że to może być nasze ostatnie zbliżenie.

WIERNE SERCA {Bellomo #5} 8.12.2021Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz