Rozdział 2

149 4 5
                                    

~Mia's POV~

- Jak to mam braci? - spytałam.

- Normalnie - odpowiedział ten przy drzwiach.

- Przecież od urodzenia mieszkam w domu dziecka, nikt mi nic nie mówił.

- Też nie wiedzieliśmy, aż do teraz - oznajmił Domenico- Dyrektorka ośrodka dopiero nas o tym powiadomiła. Od tej pory będziesz z nami mieszkać.

- Ale ja nie chcę - odparłam - Nawet was nie znam.

- To nie podlega dyskusji - powiedział mój brat - Chcesz tego, czy nie, będziesz z nami mieszkać!

                    Podskoczyłam ze strachu. Nie podobał mi się on. Był porywczy. Zaczęłam się go bać. I to bardzo. Domenico przy nim był oazą spokoju, a ten - istny wkurwiony byk.

- Wybacz mu, ale Massimo przechodzi ciężki czas teraz - oznajmił.

- Co się stało? - spytałam.

- On i jego żona stracili dziecko, a nowina o tym, że ma zaginioną siostrę wcale go nie ucieszyła.

- Zauważyłam - odparłam.

- Będę się już zbierał. Massimo i ja mamy wiele spraw do załatwienia. Jutro do ciebie wpadnę, dobrze?

- Jak chcesz.

- Chcę, bo chcę cię lepiej poznać.

                Pożegnałam się z Domenico i podziękowałam mu za to, że był przy mnie, gdy się obudziłam. Byłam zszokowana a jednocześnie szczęśliwa, że mam rodzeństwo, że nie jestem sama na ty świecie. Domenico był tym łagodnym, miłym, zaś Massimo...No właśnie Massimo. Dla mnie w tamtym momencie był tyranem, ale po tym, co mi powiedział Domenico poczułam się głupio, że od razu go tak źle oceniłam.

               Zazdrościłam im jednego, że znali swoich rodziców. Ja niestety nie miałam tej przyjemności. Odkąd pamiętam, byłam skazana sama na siebie. Co z tego, że byłam w dwóch rodzinach zastępczych, jak i tak mnie jak nie odesłali, to musiałam spieprzyć. Nienajlepiej wspominam moją rodzinę w Moskwie i Ankarze. Na początku było spoko, wręcz idealna sielanka, ale jak przyszło co do czego, to wszystko się pieprzyło. 

            Tego dnia szybko zasnęłam. Wiele czynników skumulowało się na to, że padłam jak mucha. Nie spałam jednak długo. Obudził mnie koszmar. Koszmar, który dręczył mnie od kilku dni. Jedno i to samo. Mike. Mike, który mnie gwałci. Mike, który mnie katuje. 

             Nie spałam już od drugiej w nocy. Włączyłam sobie telewizor i oglądałam jakieś programy. Przełączyłam na wiadomości. Mówili o żonie mojego brata.

- "Laura Torricielli zaczyna karierię w świecie mody, już niedługo otworzy swój butik. To będzie wielki dzień dla niej"

          Pokazali jej zdjęcie. Była przepiękna. Taka naturalna. Niewinna. Pomyślałam sobie, co taka kobieta robi z kimś takim jak mój brat. Nie pojmowałam tego. Przecież ona mogła mieć każdego, a wybrała tego całego Massima.

           Koło południa zgodnie z obietnicą odwiedził mnie Domenico. Przyniósł dużą torbę. Trochę się zdziwiłam. Mój popaprany mózg przedstawiał mi zaraz najczarniejsze scenariusze. 

- Ubierz się. Jedziemy do domu - oznajmił.

- Jak to? - spytałam zdziwiona.

- Tu jest twój wypis - powiedział Domenico- Spokojnie, lekarz sam stwierdził, że już możesz wyjść. Masz się nie forsować i wypoczywać.

Moje dni / 365 dni [FANFICTION]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz