1

2.7K 55 29
                                    

Za kwadrans zaczynał się wykład. W pośpiechu założyłam płaszcz i wybiegłam z przedwojennej kamienicy. Jak codzień zachaczyłam o kiosk po paczkę Marlboro. Nie byłam uzależniona - to wszystko przez stres. Brak funduszy na jakiekolwiek przyjemności delikatnie się do tego przyczyniał. Desperacko szukałam pracy.

- Halo? - odebrałam telefon szybkim krokiem zmierzając na przystanek tramwajowy

- Dzień dobry. Z tej Marcin Frycz. Przejrzałem pani cv i wydaje mi się, że sprawdzi się pani jako kelnerka w naszym klubie.

- Ojej, dziękuję. - odetchnęłam z ulgą na myśl o ustabilizowaniu się

- Także przyjdź dziś wieczorem, zaczniesz od razu. - powiedział i rozłączył się

Sprawdziłam rozkład jazdy. Powinnam już dawno siedzieć w tramwaju, w drodze na uczelnię. Zadzwoniłam po taksówkę. Korki trwały niemiłosiernie długo. Droga, którą zazwyczaj zajmowała mi dwadzieścia minut, dziś zbliżała się ku godzinie.

Przed salą stał wykładowca.

- Pani Marczuk... - zmierzył mnie wzrokiem - to chyba ostatni raz kiedy się widzimy - zaśmiał się przeglądając papiery

- Jakto?! O czym Pan mówi?! - krzyknęłam

- Brak zaliczeń, nie dziwię się jeśli widziałem panią tylko na jednym moim wykładzie.

Zaczerwieniłamm się. Mężczyzna miał rację. Zazwyczaj stawiałam rozrywkę ponad nauką. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale to chyba nie był dobry ruch.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z budynku. Nie czułam, że coś straciłam. Z tyłu głowy miałam zupełnie inny plan na życie, niż ten, który chcieli spełnić mój rodzice. Od kiedy pamiętam fascynowała mnie muzyka, a dokładniej jej tworzenie. Wszystkie oszczedzone pieniądze chciałam przeznaczyć na jak najlepszy sprzęt.

Odliczałam godziny do przekroczenia progu mojego nowego miejsca pracy. Pijąc kawę czytałam opinie na temat klubu. Do pracodawcy zadzwoniłam za namową przyjaciółki niewiedząc na co się pisze.

Lokalizacja w centrum Warszawy. Drogie miejsce z indywidualnym wystrojem. Połączenie  charakteru lokalu dla osób z wyższych sfer z elementami baru ze striptizem. Moją uwagę przyciągnęły nietypowe stroje kelnerek - wytworne, bogato zdobione, ale zasłaniające mało ciała jak te dla tancerek.

Od dziecka byłam nieśmiała. Pokazanie się w takim ubiorze publicznie było dla mnie ogromnym wyzwaniem.

Tym razem bez utrudnień dotarłam na miejsce. Przy wejściu stało dwóch wysokich mężczyzn w garniturach i ciemnych okularach.

- Przepraszam, Rozalia Marczuk jeśli się nie mylę. - powiedział niskim głosem jeden z nich

- Tak to ja. - odpowiedziałam zdezorientowana

- Zapraszam. - otworzył przede mną pozłacane drzwi

Czerwony dywan prowadził w stronę sceny, gdzie często pojawiali się topowi artyści. Po prawej stronie znajdował się bar podświetlany neonami, a przy nim kilka stołków typowych dla takich miejsc. Na środku stał podest dla tancerek  otoczony złotą barierką.

- Punktualnie. - wyrwał mnie z zamysłu właściciel

- Dzień dobry, Rozalia. - podałam szefowi dłoń

- To wszystko czego potrzebujesz - wręczył mi spore pudełko - i kluczyk do pokoju. Drugie piętro. Tam możesz zostawić swoje rzeczy, generalnie robić ci chcesz, należy do Ciebie. - zaśmiał się i odszedł

Weszłam po schodach na górę. Czekało na mnie niewielkie pomieszczenie udekorowane w odcieniach różu. Na szerokim łóżku leżały futra i masa poduszek. Dookoła lustra, szafki na ubrania i toaletka wypełniona drogim kosmetykami.

Otworzyłam paczkę, którą dostałam od mężczyzny. W środku znalazłam różowe body zdobione kryształkami Swarovskiego z pomponem z tyłu, pudrowe kabaretki, wysokie buty na cienkiej szpilce, krótką kurtkę wyglądającą jak prawdziwe futro z białego zwierzątka i opaskę z króliczymi uszkami. Od razu rozpoznałam zamysł szefa na moją osobę, co dziwne, bo byłam tylko zwykłą kelnerką

Gdy byłam w trakcie zakładania stroju drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł właściciel lokalu.

- Wiem, że możesz czuć się niekomfortowo, ale my tu nie wstydzimy się ciała. - poprawił mi zsuwające się ramiączko - Dziś wieczorem muszę załatwić kilka spraw, a ma przyjść pewien raper i ustalić pewne rzeczy dotyczące koncertu. Będziesz musiała ładnie go obsłużyć w moim biurze. Zapewne przedstawi się jako White, będziesz wiedziała co masz zrobić.

- Jasne... - powiedziałam cicho nie mając pojęcia z kim będę miała doczynienia

Nadszedł czas otwarcia klubu. Na parter zeszły  ubrane równie skąpo jak ja tancerki i kelnerki. Przed wejściem widziałam tłum ludzi starających się wejść do środka.

Nie minęła godzina, a na parkiecie zauważyłam mężczyznę w ciemnych okularach, który wyglalądał się jakby czegoś szukał.

- Przepraszam, pomóc w czymś? - zapytałam cichutko

- Rozalia? Frycz mówił, że dziś ty go zastępujesz. - zmierzył mnie wzrokiem

- Ou Pan White, przepraszam to mój pierwszy dzień. - ugięły mi się nogi - Zapraszam do gabinetu.

Poprowadzilam mężczyznę do biura starając się nie potrząsać doczepionym ogonkiem. Usiadłam na pikowanym fotelu szefa.

- To tak, bilety wyprzedane, ogółem około stu osób, zostaną zapewnione Panu wszystkie zaplanowane wygody, o które Pan prosił... - czytałam z kartki pozostawionej przez pracodawcę

- Nie Pan, mów mi White. - uśmiechnął się seksownie i zdjął okulary

Był to wysoki, ciemnowłosy mężczyzna z wieloma tatuażami na rękach. Na szyi miał złoty łańcuch. Wyciągnął z kieszeni papierosa i zapalił. Zrobiło mi się cieplej. Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie działał na mnie w taki sposób. Nie wiem czemu miałam ochotę oddać się tylko jemu.

- Przyniesiesz coś do picia? - wypuścił dym z ust

- Oczywiście. - wypełniłam prośbę rapera, mimo że w innym wypadku wyśmiałabym takiego faceta.

Po chwili przyniosłam mu napój starając się podać go tak alby zwrócił na mnie uwagę. Odwróciłam się chcąc usiąść po drugiej stronie stołu, gdy poczułam silną dłoń mężczyzny na moich posladkach.

- Wiem, że chcesz. To widać. - wyszeptał mężczyzna obejmując mnie w talii

- Wcale nie. - zarumieniłam się i wbiłam wzrok w podłogę.

- Na pewno? - powoli rozpinał moje body

Nie umiałam mu odmówić. Był silny, dominował nade mną. Przeszywał mnie wzrokiem zbliżając się do moich ust. Pocałował mnie namiętnie przysuwając się bliżej. Całował mnie po szyi, czułam jego oddech. Pozostawił mi na dekolcie kilka malinek  schodząc coraz niżej.

Z tyłu głowy miałam mnóstwo myśli, że nie powinnam. Nawet nie znałam tego mężczyzny, jednak działał na mnie w nietypowy sposób.

Do gabinetu wszedł mój pracodawca. Delikatnie odepchnęłam mężczyznę i stanęłam naprzeciwko szefa. Spusciłam głowę, było mi bardzo głupio.

- Widzę, że Rozalia godnie mnie zastępuje. - zaśmiał się Pan Frycz - Ja tylko po dokumenty, nie przeszkadzajcie sobie. - odpowiedział i wyszedł

White odwrócił się w moją stronę obejmując mnie w talii.

- Ja też już muszę lecieć, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - uśmiechnął się unosząc jedną brew

D'evil ~ White 2115Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz