4. Nie idź dalej.

396K 12.2K 96.8K
                                    

Często zastanawiałam się, co będę wtedy czuć.

To nie było tak, iż nie myślałam o tym prawie wcale. Nie. Jasne, starałam się żyć teraźniejszością, chcąc jak najbardziej zapomnieć o przeszłości, ale nie zawsze na moim niebie świeciło słońce. Często spowijały się tam gęste, burzowe chmury, całkowicie przysłaniające moje przejrzyste spojrzenie na pewne sytuacje. Ale to było silniejsze ode mnie. Myślisz o tym, choć wcale nie chcesz. Zastanawiasz się, mimo wszechobecnego bólu. Rozważasz opcje i rozrysowujesz w głowie scenariusze, nienawidząc się za każdym razem, kiedy to robisz. Ale i tak to ciągniesz. Bo człowiek często zastanawiał się nad czymś, co było złe. Zastanawiał się nad tym, jak zachowałby się w sytuacji, od której powinien uciekać jak najdalej. Człowiek był tak niesamowicie pokręconym... czymś.

Ludzie byli masochistami, ponieważ sadyzm całego świata nie był wystarczający. Ludzie byli masochistami, bo potrafili myśleć. I myśleli. Ja również.

Często zastanawiałam się, co bym czuła, gdybym jakimś niesamowitym zrządzeniem losu wróciła do Culver City.

I nie wiem kiedy, nie wiem, w którym momencie... myśli przestały być tylko myślami. A czułam wtedy... cóż.

Nie czułam niczego.

Stałam właśnie pośrodku lotniska oddalonego od mojej rodzinnej miejscowości o niespełna dwadzieścia kilometrów. Uparcie wpatrywałam się w wielki zegar nad głównym wejściem, który wskazywał dwudziestą drugą trzydzieści siedem. Wskazówki poruszały się niebywale wolno, przez co wydawało mi się, iż na każdą sekundę składały się przynajmniej dwie minuty. Ale dziwnym trafem się z tym utożsamiałam. Ja też tylko stałam, tak jak wisiał ten przeklęty zegar, jedynie wolno oddychając, tak samo, jak on się poruszał. Bo prawda była taka, że nie miałam pojęcia, co ja właściwie zrobiłam. Żadnego kurwa pojęcia. Może to zmęczenie kilkugodzinnym lotem, podczas którego ani ja, ani Theo nie wypowiedzieliśmy żadnego słowa. Może to strefy czasowe. Niby trzy godziny, ale zawsze coś...

A może byłam trochę, ale tylko trochę przerażona faktem, że właśnie, do kurwy, znajdowałam się dwadzieścia minut drogi od Culver City.

Tak. Prawdopodobnie ta opcja była tą trafną.

Czułam się, jakbym zaraz miała zwymiotować. Przełknęłam ciężko ślinę, w końcu odrywając wzrok od tego przeklętego zegara. Pomrugałam powiekami, rozglądając się dookoła. Lotnisko, jak to lotnisko, było zatłoczone i głośne od spóźnionych ludzi, biegających w kółko, szczęśliwych bliskich, którzy na kogoś czekali, zniecierpliwionych ludzi, oczekujących na swoją kolej w długiej kolejce do odprawy. Nic nie mogłam poradzić na to, iż w mojej głowie pojawiały się te cholerne obrazy, kiedy również się tu znajdowałam. Ale wtedy wyjeżdżałam. Wyjeżdżałam z Culver City do Maine. I wtedy do mnie dotarło, że to lotnisko było miejsce, gdzie ostatni raz widziałam się z tatą. Gdzie ostatni raz go przytuliłam. To tu ostatni raz powiedział mi w twarz, że mnie kocha.

Pokręciłam głową wzrokiem szukając Theo, który poszedł do długiej taśmy, gdzie miał odebrać nasze bagaże, które przywieźliśmy ze sobą na te trzy dni w naszym rodzinnym mieście, gdzie mieliśmy zamknąć wszystkie sprawy. Założyłam ręce na piersi, chcąc skupić się na czymkolwiek, byle nie na moich myślach. Bo w mojej głowie było tylko jedno zdanie. Co ty, do kurwy wyprawiasz, dziewczyno?

A ja nie potrafiłam na to jednoznacznie odpowiedzieć.

Ku mojej uciesze, na horyzoncie pojawił się mój brat, który ciągnął za sobą dwie czarne walizki na kółkach. W odróżnieniu ode mnie, jego twarz była spokojna. Nadal zmęczona po ciężkiej podróży, podczas których jedynie wgapiałam się w widoki za oknem, słuchając większości albumów Franka Sinatry. W tamtej chwili naprawdę mu zazdrościłam i w pewnym sensie podziwiałam. Wiedziałam, że i dla niego to było ciężkie, ale on nie był tchórzem. Z naszej dwójki to ja wolałam uciekać, przez co musiałam się bać. On był spokojniejszy. I musiałam brać z niego przykład, więc kiedy podszedł do mnie, leniwie unosząc kącik ust, odchrząknęłam, unosząc głowę z neutralną miną, chociaż moje serce waliło jak młotem, a myśli zaczynały robić się coraz bardziej natarczywe.

Extinguish The HeatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz